3 december 2011
Rozpacz
Mieszkałam wtedy w pokoiku, który wynajmowałam za ćwierć pensji. Ćwierć pensji to nie było drogo. Pokój był mały, zapluskwiony, ale okno duże z widokiem na ulicę Złotą. Pracowałam w urzędzie, który zapewne od dawna nie istnieje, a zajmował się dystrybucją filmów. Ja i dwóch kolegów gromadziliśmy fiszki i fotosy nie mając wiele do roboty. Obydwaj byli żonaci, obydwaj byli artystami, a zaczepili się tu z braku innego zajęcia. Jak na ówczesne czasy eleganccy, tą nonszalancką elegancją, rzadką w peerelu, jaką szczycić się mogli jedynie absolwent KULu i Filmówki.
Ja zakochałam się w poecie , tym po KULu.
W tamtych czasach utwory poetyckie, jeśli kogoś nie drukowano rozpowszechniało się drogą wymiany, z rąk do rąk, publikacja to była rzadkość i oczywiście niebywały prestiż. Mój kolega przechadzał się po redakcjach, bez skutku, więc byłam jego czytelniczką pierwszą i jedyną. Sama pisałam scenariusze nie mogąc żadnego skończyć.
W biurze czas spędzaliśmy na rozmowach, a nawet
mogliśmy we troje pod byle pretekstem poszwędać się po mieście. Pamiętam szaleńczy śmiech, kiedy któregoś dnia,
kolejno albo razem strojąc miny robiliśmy zdjęcia w automacie. Nie mam ani jednego. Zdjęcia gdzieś zginęły.
Dam im jakieś imiona, byle jakie, będzie mi łatwiejo nich opowiadać, a więc niech jeden z nich to będzie Wiesław, drugi Andrzej. Wiesław był poetą .
Mieć tak blisko siebie z powodu ciasnoty w biurze mężczyznę atrakcyjnego i nie zakochać się było niemożliwe. Z żoną podobno się rozwodził, ona odeszła z innym, był sam w swoim obszernym, jak na ówczesne czasy mieszkaniu gdzieś na peryferiach - wokół niego kręciło się dużo kobiet.
On też był mną zainteresowany, a więc zaczęłam podziwiać jego wiersze. Wydawał się przy mnie wręcz onieśmielony. To jest jak lep. Jak złapie, nie popuści. Widziałam jego oczy, twarz, łowiłam jego spojrzenie, śledziłam ruchy... Był tuż tuż. Jego biurko stało naprzeciwko mojego biurka.
Przychodzili interesanci, a więc przychodziły tu również one. Widziałam, że tę, czy tamtą coś z nim łączy. Coś miedzy nimi było, albo będzie, miałam nadzieje, że on je odtrąca, ale kiedy wychodzili razem załatwić rzekomo na mieście jakąś pilną sprawę, jedyne czego chciałam, to dowiedzieć się, gdzie są, co robią.
I tak zwolna, niepostrzeżenie zagnieździł się we mnie lęk. Szukałam oparcia w tym drugim, tym Andrzeju, ale wyłącznie jako przyjacielu. Bo nie zwierzałam mu się. Nigdy się nie zwierzam. To on mi opowiadał o swojej żonie, o studiach, po których, póki co, nie ma propozycji pracy. Trzymałam się go kurczowo, wypełniał czas oczekiwania na Wiesława. Wiesław wracał do biura ożywiony. Czasami jednak – smutny.
Zdarzało się, że wychodziliśmy razem wieczorami, ale
to były spotkania towarzyskie. Miał dużo znajomych wśród poetów, a ja, onieśmielona nie odzywając się prawie wcale podziwiałam jedynie jego erudycję, dowcip. W czasie tych spotkań, to w knajpie, to u kogoś, przytulał mnie i całował, ja oddawałam pocałunki, ale to bylo wszystko.
Wracałam do domu z głodem, jaki obudzić może jedynie taki wspaniały mężczyzna - mój, a tak bardzo przecież, wydawało się, niedostępny, obcy.
Nie wiem skąd mi się wzięło podejrzenie, przeczucie raczej, że ma kogoś, o kim nikt nie wie, nikt nawet się nie domyśla, kogoś, kto jest jego wielką miłością ukrytą tam, w mieszkaniu. A może gdzieś po za nim? A może gdzieś daleko? Być może byli rozdzieleni? Bo najwyraźniej cierpiał. A we mnie byle podejrzenie wywoływało atak płaczu. Niczego ode mnie nie chce, bo ma inną.
Lęk stawał się rozpaczą. Chciałam dowiedzieć się wszystkiego. Niech się nawet potwierdzą moje podejrzenia. Uważnie przyglądałam się rzekomym interesantkom, śledziłam ich każdy ruch, spojrzenie, ale niczego nie dostrzegłam. To tamta jest przeszkodą, nieznajoma przez którą cierpi, której pragnie, tęskni. Jednak o żonie mówił bez emocji. To nie ona. Gdzieś jest kobieta, która mu sprawia ból i o ten ból, skryty tak głęboko, jakby go wcale nie było, byłam zazdrosna. Mnie to też bolało. nigdy o tym nie wspominałam. A on niczego nie dał mi do zrozumienia. Wiem jednak, aż nadto dobrze; każdy człowiek ma jakąś swoja wielką tajemnicę, która boli.
Dziwne, jak to nasze chodzenie razem, bo tak to chyba można nazwać, było chłodne. Co z tego, że ja byłam nim zafascynowana, że popłakując wieczorami pragnęłam wiedzieć o nim wszystko, mieć go?
Wreszcie to się stało. Któregoś wieczoru, kiedy wyszliśmy z knajpy trochę spici, ale nie za bardzo, taksówka odwiozła nas we dwoje na daleki Grochów.
Mieszkanie było rzeczywiście duże, ale dziwnie puste. Nie dostrzegłam kobiecej ręki, a może nie było zbyt wiele czasu, żeby się rozejrzeć? Krzątał się nerwowo. Było jasne, że zaraz pójdziemy do łóżka. Rozłożył wersalkę, posłał.
Nie zwlekałam ze zdjęciem sukni, ale on był szybszy. Już leżał przykryty kołdrą, rozebrany. Obyło się bez gry wstępnej. Widziałam, że ma wypieki i jest podniecony. Naprawdę nie było czasu na pieszczoty. Poczułam go, a potem usłyszałam jakiś dziwny pisk i ... było już po wszystkim.
Kiedy się ubierałam nie spał. Zerkał na mnie. Wyczekująco? Może. Czemu? .
Wracałam pustym tramwajem z pętli w stanie otępienia. Wiedziałam już; jej nie ma. Ona, a może on? - to była tylko moja wyobraźnia. Teraz już wolna od rozpaczy i spokojna, wrócę do swojej klitki. Czy go kocham i czy on mnie kocha okaże się dopiero jutro.
21 november 2024
21.11wiesiek
21 november 2024
Światełka listopadaJaga
20 november 2024
2011wiesiek
19 november 2024
Niech deszcz śpiewa ci kołysankę.Eva T.
19 november 2024
1911wiesiek
19 november 2024
Jeden mostJaga
19 november 2024
0011.
19 november 2024
0010.
19 november 2024
0009.
19 november 2024
0008.