27 february 2018

Zmutowane witraże

 ( fragment książki)

- Chcę się kochać – a ty, jak zwykle przenosisz mnie do miejsca, gdzie cuchnie zgnilizną, a ściany pokrywa pleśń. Dotykam powietrza, oddycham starymi szmatami. Przewieszone przez sztalugi przypominają podniszczone obrazy, na które nie da się patrzeć - spieprzone życie. Dopasuj słowa do sytuacji, dodaj dwa do dwóch, a wyjdzie ci zero– kompletny brak obojętności.
Za chwilę zaczniemy przedstawienie, wejdziesz w mój umysł. Posiądziesz każdą myśl, zapomnianą i odrzuconą.

- Spójrz, Rafał - one nas obserwują, jakby chciały zapamiętać akt, który się za moment odbędzie - płomienie ogarniają moje ciało; - boli jak cholera, ale to nic. Chcę tego, pragnę.

- Ech… Rafał - mam wrażenie, że dosięgła mnie zemsta bogów (mówiłeś, że nie istnieje nic poza próżnią, albo wytworami wyobraźni, w której lęgną się stada kosmitów), więc jak wytłumaczysz rzeczywistość, która nas dopada? A może jesteśmy zakładnikami w zaświatach? Zesłano nas tu tylko po to by pozbawić wolności? Jeśli tak - uwolnimy się sami, gdy zdejmiemy maskę z umarlaka w trakcie kopulacji – choć przecież to awykonalne. Umierającym nie zakłada się masek przed śmiercią, bo i po co (odlewy post mortem również - niemodne od dziesiątków lat)? Nie przenoszą się potem do Wenecji, ani Rio de Janeiro; wieczny karnawał, czy nieskończony teatr nie istnieją.

- No i szukaj wiatru w polu – myślę głośno.

Boję się nocy, czasami dnia, słyszę ich głosy - podchodzą blisko, za blisko bym mogła dokonać wyboru.
- Nie potrafię? Czy nie chcę – jeden czort jak to mówiła świętej pamięci moja babcia.
Staram się wymazać z pamięci wszystkie przesłodzone chwile, prócz „naszej osobistej zbrodni”. Popełniliśmy ją w dniu, który nie powinien istnieć, a jednak… - odtwarzam słowa w pętli -
„Justynko... podczas seksu wypaliło się kilka zniczy i świeca z wizerunkiem Maryi, wszystkie co najmniej pięćdziesięcioletnie. Just... my się nie wygrzebiemy z piekła”.  Wytatuowałeś mnie tymi słowami, obsypałeś kwitami z cmentarza; będą to wieczne lilie, które nigdy nie uschną.

Skomlę: Jestem bezpańskim psiakiem, błądzę od pragnienia do… - myśl kończy się imieniem Rafał.

I nagle zjawia się on, gładzi zimnymi dłońmi moje ciało. Przeszywa chłodem, który powoduje dreszcze, konwulsje. 
– Wejdź we mnie kochanie, Chcę ciebie poczuć - szepczę ledwo słyszalnie.

- Tak! - połączmy się, wznieśmy ponad czas, który istnieje tylko tutaj spłodzimy owoc - mutację literacką. 
– Nie przerywaj -




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1