25 february 2018

Zmutowane witraże

 
Rozdział pierwszy

- Justyna! Justyna wstawaj! Wywłoko jedna, znów wylegujesz się w łóżku.
- Dość tego! – słyszę krzyk z drugiego pokoju. Przykrywam głowę poduszką
- Co za babsztyl! Ciągle wrzeszczy - syczę przez zęby.
- Któregoś dnia oddam cię do domu starców - jędzo! Albo uduszę! – bluzgam pod nosem.

Umieram. Każda sekunda przybliża cholerny ból głowy, zniewala, jest moim osobistym kochankiem z sadomasochistycznymi upodobaniami. A ty wrzeszczysz!
Mamroczę i przypominam sobie słowa paskudoty. Miała rację, trzeba było jej słuchać, gdy mówiła: nigdy nie mieszaj wódki z winem, bo roz... sobie umysł. Mimo bólu śmieję się na cały głos.

Agata, moja wierna przyjaciółka wpadła rozhisteryzowana na imprezę i się drze:
– Justyna oszpeciłam się, oszpeciłam, spaliłam włosy, susząc nad gazem.
– Wariatko! Nie przejmuj się i tak jesteś paskudna – wybełkotałam - w tej całej twojej urodzie tylko to, co masz na głowie i między nogami jest godne uwagi. Nic więcej. A twoja księżycowa twarz podnieca wyłącznie ślepców. Naćpanych kolesi lub nawalonych amantów - szydzę z niej.
No i rozwaliłam tym tekstem całe towarzystwo.
A ta głupia przyznała mi rację.

- Justyna! - słyszę coraz głośniejszy krzyk.
Z pokoju dochodzą dziwne dźwięki muzyki.
Nie! Nie wierzę, co to jest? Strojenie fortepianu?
Przypomina wycie zgwałconych umysłów. Nadal nie potrafię myśleć racjonalnie, łeb mi trzaska! Przykładam okład z mięsa wołowego, ponoć przynosi efekt – w moim przypadku uboczny.
To już nie jeden kochanek penetruje zwoje, lecz cała wataha zboczeńców. Zwlekam się powoli z łóżka. Nie czuję ciała. Popieprzony odmieniec, wyzywam swoje cudne ja. Tylko zapakować szczelnie w foliową torbę i wypieprzyć do kanału.
- Cholera! Mój osobisty astral powrócił. Duszę się. Szukam tabletek, nie mogę znaleźć. Wygięta w pałąk, powolnym krokiem podchodzę do opuszczonego pokoju, nasłuchuję, byłam pewna, że z tego pomieszczenia wydobywają się dziwne dźwięki. Nagle popadam w histerię, krzyczę na cały głos. Zwijam się z bólu i wyję jak dzikuska.
- Cicho tam, codzienne ta sama historia – wydobywa się ledwo słyszalny głos zza ściany.
- Dziewczyno, czy ty się kiedyś opamiętasz?

***

Michalina umówiła się z przyjaciółkami. Nie żałowała, choć nie lubiła wychodzić z domu, wolała oddać się literaturze, czytanie zastępowało jej w pewnym stopniu facetów.
- Kończę dzisiaj pięćdziesiąt lat — mówi do lustra uśmiechając się smętnie.
- W sumie nie powinnam się smucić Wciąż jestem atrakcyjną kobietą.
Była daleko myślami, gdy usłyszała dzwonek do drzwi.
Spojrzała na zegarek. 
– Boże późno już!

Anna i Marysia wysztafirowane jak nastolatki, świergoczą przed drzwiami niczym wróble.
- Jeszcze nie jesteś gotowa? Z tobą zawsze tak jest, ciągle się spóźniamy – chichocząc, posyłają ironiczne uśmiechy.
Michalina w panice szuka swojej sukienki, którą wcześniej uprasowała.
- O matko! - wrzasnęła głośno.
Przyjaciółki popatrzyły na siebie ze zdziwioną miną.
- Justyna! - krzyknęła.
- Co Justyna? - zapytała Anna.
– Justyna znów grzebała w moich rzeczach, dlaczego ta moja przeklęta córka zawsze kradnie mi sukienki? 
- Daj spokój, młode dziewczyny często pożyczają ubrania – uspokaja Marysia.
- Pożyczają? Ona nie pożycza, ona niszczy!
– Nie marudź, stolik czeka, a ty tracisz czas. Załóż czerwoną i po problemie.
- Mam wyglądać jak dziwka? Tego chcecie? – Co ciebie dzisiaj napadło?
Anny uśmiech zamienił się wybuchający granat.

***

Kumpelki wściekłe i obrażone po dwóch godzinach wyszły z klubu. Nie mogły zdzierżyć wzroku młodego mężczyzny, który dosiadł się do stolika. Przystojny mulat z szerokim uśmiechem zainteresował Michalinę. W jego towarzystwie czuła, że zaraz coś się wydarzy, coś niesamowitego i tajemniczego.

Marcus godzinę opowiadał o sobie. Miał subtelny głos i nieziemskie spojrzenie.
Boże, ależ on ma oczy – pomyślała. To nie gwiazdy a szatański wzrok przeszywał jej ciało. Nie mogła oprzeć się zbereźnym myślom.
Wyobraźnia zadziałała i nagle stało się to, czego tak bardzo obawiała.
a…psik – kichając, raz za razem czuła wstyd.

- Jezu przewiało cię, czy masz uczulenie na perfumy? - zapytał delikatnie, nie spuszczając wzroku z jej dekoltu.
- Matko - nie patrz tak na mnie - pomyślała, czerwieniąc się jak nastolatka.
A jednak podniecała ją sama myśl o zbliżeniu. Poczuła rozluźnienie, nikt na nią tak nie patrzył. Nie w ten sposób. W kulminacyjnym punkcie odwróciła wzrok, speszona, a jednak podniecona.

***

Justyna na paluszkach podchodzi do opuszczonego pokoju. Nie wchodziła tam od lat. Nie mogła przełamać strachu. Prosiła matkę, by zmieniła meble, odnowiła ściany, lecz ta nie posłuchała.
- Przecież tam nic się nie wydarzyło – wspomniała słowa Michaliny.
Nie ufała jej, nie potrafiła znieść myśli, które miażdżyły jej mózg.

Któregoś dnia zamuruje wspomnienia (podświadomość nie dająca jej normalnie funkcjonować, pojawia się i znika, nie jest w stanie zrozumieć snu na jawie. Po każdej nocy lub upojeniu alkoholowym zadaje sobie pytanie. Bez odpowiedzi). Muzyka nie daje jej spokoju. W ciele rozbrzmiewa Bach, Chopin wpełza w nią niczym nowotwór pochłaniający rocka.
- Nie dzisiaj - błaga siebie na głos - tylko nie dzisiaj!
Nagle odwraca się i odchodzi, tak cicho jakby nie chciała, obudzić demonów z przeszłości. Wróciła do sypialni. W dolnej szufladzie komody trzymała zapas relanium, na czarną godzinę. Rzucając się na materac, który leżał na podłodze, poczuła ból w piersiach.
- Niech to szlag - zasyczała - chyba mam nerwicę.

****

Trzydziestoletni lekarz weterynarii, syn Polki i Nigeryjczyka, który w latach osiemdziesiątych ukończył studia w Warszawie zakochał się, ożenił i osiedlił na stałe. Marcus poszedł w ślady ojca ukończył studia weterynaryjne z wyróżnieniem i razem z ojcem otworzyli klinikę dla pupilów.

Kiedy Marcus wrócił do domu nie mógł zapomnieć twarzy Michaliny, zamykając powieki, widział jej zniewalający uśmiech. 
– Dlaczego tak ciągle paplałem i pożerałem ją wzrokiem? – wyrzucał sobie w myślach. 
- A jak się zniechęciła? 
- Nie marudź Marcus - usłyszał wewnętrzny głos który nigdy go nie zawodził.
Rano zadzwonię i ją przeproszę.




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1