6 june 2011

Nocni goście, czyli aureole i kopyta

Pewnego razu poznałem wspaniałą kobietę. Za pomocą internetu. Nie wnikając, kim jesteśmy, jak wyglądamy i czym się zajmujemy, prowadzimy interesujące rozmowy. Nazwałem ją moim Duszkiem albo Rusałką Amelką.
 
Chodzimy na wirtualne wycieczki, gdzie, trzymając się za ręce, spacerujemy po lesie, rozkoszując się pięknem natury lub zbieramy bursztyny, mocząc stopy w chłodnej morskiej wodzie. Amelia jest niezwykle wrażliwą osobą, potrafi ukazać swój świat, opisując przeżycia tak obrazowo, iż mam wrażenie, że jestem tuż przy niej. W wyobraźni widzę, jak stoi z filiżanką kawy w dłoni, patrząc w dal przez okno. Zawsze jestem obok i spoglądam w tym samym kierunku…

***

W nocy miałem niespodziewanych gości. Właśnie umościłem się w cieplutkim łóżku, sięgając po ulubioną powieść, gdy zabrzmiał dzwonek. Nim wygrzebałem się z pościeli, usłyszałem jeszcze natarczywe pukanie, a raczej walenie do drzwi.
- Pożar, czy co? – warknąłem zły jak piorun, że ktoś śmie przeszkadzać w zgłębianiu ciekawej lektury. W progu stały dwa anioły. Z wrażenia zamurowało mnie na dłuższą chwilę.
- Wpuścisz nas wreszcie? – niegrzecznie zapytał jeden z nich. Odruchowo zrobiłem krok do tyłu, pozwalając wejść do środka. W powietrzu unosił się dziwny zapach, coś jakby mieszanina wanilii i kadzidła.
- O co chodzi? – zapytałem, obserwując wnikliwie przybyszów. Obaj byli dużo wyżsi ode mnie i potężnie zbudowani. Ważniejszy miał rude, kręcone loki i dziecięcą twarz, pewnie nawet się nie golił. Bezczelnie świdrował mnie jasnoniebieskimi oczami. Drugi, łysy z gębą, jak nieprzymierzając, kiepski bokser u schyłku kariery, zachodził mnie z boku. Wyczułem, że coś knuje. Wyprzedzając jego zamiary, przywarłem plecami do ściany, nie pozwalając stanąć za mną. Spojrzał na mnie takim wzrokiem, jakbym mu gwizdnął portfel, ale zatrzymał się w pół kroku.
- Szukamy pewnej duszy o imieniu Amelia, przez ciebie błędnie nazywanej Duszkiem – piękniś nie bawił się w konwenanse. – Mamy podstawy sądzić, że posiadasz informacje, które nam pomogą – dodał, skubiąc nerwowo pióra przy lewym skrzydle.
- Skąd pewność, że coś o tym wiem? – grałem na zwłokę, jednocześnie gorączkowo poszukując w myślach jakiegoś wyjścia z sytuacji. Nie mogłem przecież pozwolić, aby zabrali moją Rusałkę. Z kim będę tak pięknie pisał?
- Nie będę ci wyjaśniał naszej operacyjnej roboty – wyraźnie niecierpliwił się rudy. – Potrzebny nam jakikolwiek namiar, może być nawet adres mailowy. Jej Anioł Stróż nieźle sobie pochlał i pogubił teczki z aktami. Wywalili go za to z Niebiańskiej Straży Specjalnej - zachichotał złośliwie. Towarzysz zawtórował mu przymilnie. Po chwili zanosili się śmiechem na całego, widocznie nie darzyli kolegi po fachu sympatią.
- Przecież wy, tam na górze, wszystko wiecie – chciałem zyskać na czasie, gdyż w dalszym ciągu nie mogłem wymyślić niczego sensownego. 
- Może wiemy, może nie - anioł zaczął się robić bezczelny. - Gadaj po dobroci, albo przyjdzie ktoś inny i nie będzie już taki miły jak my!
- Szefie, przetrzepmy mu laptopa – zaproponował „bokser”, łypiąc na mnie podejrzliwie.
Zbladłem. Przecież zaraz znajdą to, czego szukają.
- Komputer jest czysty – zablefowałem. – Wszystko mam tu – ostentacyjnie popukałem się palcem w czoło. – Ale niczego wam nie powiem – ostatnie zdanie wypowiedziałem bez przekonania, czułem, że mi nie uwierzą. Teraz już tylko jakieś przypadkowe zrządzenie losu mogło uratować sytuację.
- Taaa, a ja jestem Archanioł Gabriel – ironizował „loczek”, popychając mnie w stronę pokoju. – Lepiej daj laptop po dobroci. Ja, rozumiesz, jestem niespotykanie spokojny, ale mój kolega… – tu przerwał, zawieszając dramatycznie głos.
W tym samym momencie rozległ się dźwięk komórki. Brzydal sięgnął do kieszeni nieskazitelnie białej marynarki i wyjął telefon. Rozmawiał dłuższą chwilę przyciszonym głosem.
- Szefie, mamy pilne wezwanie. Nasz „znajomy” Stróż awanturuje się po pijanemu w pubie Czarci Młyn.
- Lecimy! - rzucił krótko piękniś. – Wreszcie mamy na niego haka!
- A co z nim? - spytał łysy, wskazując na mnie.
- Do diabła z nim. Mamy ważniejsze sprawy, niż użerać się z jakimś człowiekiem.
Wyszli, wzruszając lekceważąco skrzydłami.
 
Zupełnie rozkojarzony dziwnymi odwiedzinami poczłapałem do sypialni. Ochota na czytanie przeszła mi zupełnie, a głowę miałem zaprzątniętą bezładnymi myślami o tym, co wydarzyło się przed chwilą. Z wrażenia długo jeszcze nie mogłem zasnąć. W końcu poczułem, jak powieki robią się ciężkie i powoli zapadam w sen. Nagle otrzeźwił mnie jakiś chrobot. Początkowo pomyślałem, że to złudzenie. Dziwny odgłos powtórzył się nieco donośniej i wyraźnie dobiegał z przedpokoju. Wyglądało to tak, jakby ktoś delikatnie szurał palcami po drzwiach. Całkiem już przebudzony, poszedłem sprawdzić, o co chodzi. Faktycznie, podejrzane dźwięki dobiegały z zewnątrz. Teraz już wyraźnie usłyszałem przyciszone głosy, jakby ktoś się naradzał. Otworzyłem gwałtownie.
 
Ileż to ja się bajek w życiu naczytałem, ileż opowieści o różnych dziwacznych stworach. Takie wyssane z palca charakterystyki pozostawiają trwały ślad w wyobraźni człowieka. Nic dziwnego, że czytając po raz kolejny opisy owych nierealnych istot, sięgamy najczęściej po archetyp ukształtowany w naszej wyobraźni. Cóż z tym wszystkim zrobić, kiedy przyjdzie nam zmierzyć się z mitem w realnym świecie? Należy, niestety, wszelką wiedzę na ten temat wyrzucić do kosza. Tak właśnie przyszło mi uczynić, musiałem w mgnieniu oka zrewidować wszelkie moje poglądy, na temat tendencyjnie opisywanych kreatur.
 
Ujrzałem bowiem dwie dziwne postaci ubrane w coś, co z grubsza przypominało strój kominiarski. Dwurzędowe, czarne, osobliwie skrojone marynarki harmonizowały z osmolonymi twarzami i cylindrami, zawadiacko przechylonymi na bakier. Od razu domyśliłem się, z kim mam do czynienia.
- Przepraszam, że pana niepokoimy – grzecznie zagaił osobnik stojący bliżej mnie. – Czy możemy chwilę porozmawiać? 
Wpuściłem ich do środka. W świetle mogłem dokładniej zlustrować obydwu. Ten, który się do mnie odezwał, był mniej więcej mojego wzrostu. Kiedy zdjął nakrycie głowy, dostrzegłem czarne, kręcone włosy, skołtunione do tego stopnia, że wątpiłem, aby kiedykolwiek miały styczność z grzebieniem. Na czole widniało coś, co wcale mnie nie zaskoczyło - dwie niewielkie wypustki, które mogły od biedy uchodzić za rogi. Drugi z nich był kopią pierwszego, wyróżniał się jedynie bardzo niskim wzrostem, brakiem różków i przykurczoną sylwetką. Podczas całego pobytu w ogóle nic nie mówił. Prawą rękę trzymał pod marynarką, która mocno się w tym miejscu wybrzuszyła. Po mieszkaniu natychmiast rozniósł się dziwny zapach, przypominający nieco siarkę. Wciągnąłem głęboko powietrze. Zrozumiałem. Od obydwu czuć było tanim winem.
- Chcielibyśmy się od pana czegoś dowiedzieć – powiedział diabeł. – Bardzo nam na tym zależy. Oberwie nam się, jeśli wrócimy z niczym.
Wiedziałem już, o co chodzi. Wszak pamiętałem, kto i po co odwiedził mnie przed nimi.
- Niech zgadnę – odparłem. – Chodzi o duszę Amelkę, prawda?
- O to, to – ożywił się mój rozmówca. – Ten dureń tak dorzucał do pieca, że ogień piekielny wyrwał się spod kontroli i niestety spłonęła część akt. – Tu spojrzał surowo na swojego kompana, który, słysząc te słowa, przykurczył się jeszcze bardziej. – Teraz nie możemy wrócić do piekła, zanim nie odnajdziemy dusz, które w nich figurowały. A pozostała nam już tylko ta jedna. Pomoże nam pan?
Chyba podejrzewał, że nic ode mnie nie wyciągnie, bo kiwnął głową do pokurcza, a ten natychmiast wyjął zza pazuchy butelkę wódki i dobrze uwędzoną kiełbasę, na zagrychę.
„ To taki macie na mnie sposób” pomyślałem. „Dobra, zobaczymy, z jakiego piekła pochodzicie”.
Siedliśmy przy kuchennym stole. Rozlałem wódkę do szklanek i wypiliśmy, zagryzając kiełbasą. Ponieważ rozmowa nie bardzo się kleiła, diabeł szturchnął kolegę łokciem w bok. Kurdupel natychmiast wyciągnął drugą flaszkę. Tym razem nie zakąsiliśmy, ponieważ skończyła się kiełbasa.
- No to jak? – rogaty wrócił do tematu. – Pomoże nam pan?
„Niedobrze”, pomyślałem."Mają mocne łby”.
- Po co tak się śpieszyć? – zwlekałem. – Wypijmy jeszcze.
- Kiedy nam się wód… wódka skończyła – zająknął się diabeł.
Otworzyłem lodówkę, wyjąłem pół litra i co tam miałem do jedzenia. Wypiliśmy. Cherlawy położył głowę na stole i po chwili usłyszeliśmy głośne chrapanie.
 „Jeden załatwiony” – ucieszyłem się w duchu. Pozostał rogacz, ale ten dość dobrze trzymał formę. Nagle przypomniałem sobie o butelce koniaku, otrzymanej kiedyś w prezencie, której nie otworzyłem do tej pory, z uwagi na poślednią markę trunku.
- Mam coś na takie okazje – rzuciłem w kierunku czarta. – Dla specjalnych gości.
- No, to chluśniem – spojrzał na mnie zamglonymi oczami.
Koniak smakował obrzydliwie, ale natychmiast nalałem ponownie.
- Na drugie kopyto – wymownym gestem podniosłem szklankę.
- Na drugie – zawtórował. 
Kiedy butelka opustoszała, byłem nieźle wstawiony, ale diabeł najwyraźniej miał dość.
- To my już chyba późziemy, zasiezieliśmy się – wybełkotał i począł tarmosić towarzysza. Z trudem go dźwignął, po czym, zataczając się, poszli w kierunku drzwi. Odetchnąłem z ulgą i, niczym marynarz podczas sztormu, chwiejnym krokiem zawlokłem się do sypialni, gdzie padłem wykończony. 
 
***
…Był piękny, wiosenny ranek. Niemiłosiernie skacowany, ale szczęśliwy, trzymając w trzęsącej się dłoni kubek z gorącą kawą, stałem obok Amelii i patrzyłem przez okno w tym samym, co ona, kierunku.


number of comments: 33 | rating: 17 |  more 

Cyrulik Żuławski,  

Sorry za zapis, ale edytowanie tekstu w tym edytorze to droga przez mękę.

report |

Miladora,  

jak miło Cię zobaczyć, drogi Buciku. :))))) No i miło przypomnieć sobie ten tekst. ;) Nieodmiennie mi się podoba. :) A teraz w kwestii technicznej - nie ma formatowania i pierwszą miniaturę musiałam aż 6 razy edytować. Ale wystarczy trochę wprawy i zaczyna grać. Wejdź w "edytuj" i popraw to, co się rozlazło. Jest łatwiej też, gdy zostawia się przerwy między częściami tekstu. Podciągaj słowa do linijek powyżej, wtedy tekst się układa mimo wszystko. Jak zrobisz tak z dialogami, to wskoczą na właściwe miejsca, a potem możesz opuścić je w dół. Powodzenia. :))) I zostawiam buziaka. :)

report |

Cyrulik Żuławski,  

Dzięki za buziaka, droga Milu. Edytuję już chyba z godzinę i jeszcze są niezgodności z pierwowzorem. Chyba resztę zrobię jutro, bo dziś brakuje mi cierpliwości. Dzięki za odwiedziny. Buziak (wielki), w rewanżu.

report |

Miladora,  

Cieszę się, że jesteś. :))) Co do tekstu, to bym tylko parę przecinków poprawiła i tyle. Ale niedużo. Buziak także dla Dorotki. :)))

report |

Cyrulik Żuławski,  

Dzięki, już trochę poprawiłem edycję. Hmm, co do przecinków, jeszcze pomyślę, bo dziś już trochę padam. Ten tekst to zapuszczenie żurawia na Trumla, żeby się zorientować co zacz. Dopiero się rozglądam. Również przesyła pozdrówka dla Ciebie i Twoich najbliższych.

report |

Slawrys,  

świetnie się to czyta, gratuluje; a i morał orginalny; trzeba mieć mocną głowę :)

report |

Cyrulik Żuławski,  

Dzięki, Slawrys, za przeczytanie.

report |

Ania Ostrowska,  

Przeczytałam z przyjemnością, bardzo sympatyczna opowiastka, a ponadto, zmobilizowała mnie do wypróbowania, jak działa mechanizm powiązania tekstów na tym forum :) Ciekawa jestem, czy mi się uda, oraz czy Ci się spodoba? Od strony technicznej, zwróciłam uwagę na cztery zdania. 1) „Ważniejszy miał rude, kręcone loki i dziecięcą twarz, pewnie nawet się nie golił.” - a skąd na tym etapie wiadomo, że był ważniejszy? Może raczej zastąpić przez: „Ten, co się odezwał…” 2) „– Mamy podstawy sądzić, że posiadasz informacje, które nam pomogą – dodał, skubiąc nerwowo pióra przy lewym skrzydle.” – nie mogę sobie wyobrazić „przy skrzydle” chyba raczej „na”? 3) „Takie wyssane z palca charakterystyki pozostawiają trwały ślad w wyobraźni człowieka. Nic dziwnego, że czytając po raz kolejny opisy owych nierealnych istot, sięgamy najczęściej po archetyp ukształtowany w naszej wyobraźni.” - wyobraźni/wyobraźni za blisko siebie. 4) Chyba podejrzewał, że nic ode mnie nie wyciągnie, bo kiwnął głową do pokurcza, a ten natychmiast wyjął zza pazuchy butelkę wódki i dobrze uwędzoną kiełbasę, na zagrychę. - może to bez znaczenia, ale napisałabym raczej „chyba podejrzewał, że łatwo mu ze mną nie pójdzie, bo…”. Pozdrawiam - Ania

report |

Cyrulik Żuławski,  

Dziękuję, Aniu. Ad1. Pamiętaj, że narratorem jest bohater, a on to opowiada już po przeżyciu tych perypetii, więc ma pełne prawo określać kto był ważniejszy, bo on już o tym wie i tą wiedzą się dzieli z odbiorcą. Ad2. Jednak pozostanę przy "przy". :) Ad3. Nad wyobraźniami pomyślę - masz rację, za blisko siebie. Ad4. "Nic ode mnie nie wyciągnie" należy do koncepcji i jednak pozostawię. Serdecznie dziękuję i zapraszam do "Krzyżaków". P.S. Czekam niecierpliwie na "powiązanie tekstów" cokolwiek to oznacza. :)

report |

Ania Ostrowska,  

Z ad. 1 bym dyskutowała, bo moim zdaniem czytelnik powinien dostać wszystkie dane, żeby tekst był dla niego logiczny :) Do "Krzyżaków" zajrzę chętnie, a powiązanie tekstów już działa - wystarczy kliknąć :)

report |

Cyrulik Żuławski,  

Ja jednak, droga Aniu, będę trwał uparcie przy swoim. Opowiadacz wie o tym, co opowiada słuchaczom i ma prawo stwierdzać, bez uzasadnienia w tekście, kto jest ważniejszy, a kto nie. To taki problem?

report |

Ania Ostrowska,  

Ależ trwaj :) Dla mnie problem, dla Ciebie nie i OK. To przecież Twój tekst :)

report |

Towarzysz ze strefy Ciszy,  

hiehieheih :) jak ja lubie sledzic czyjes mysli biegnace po takich torach :) super sie czyta pomijam juz ze w takim temacie kazdy ma swoje trzy grosze dzieki ktorym czyta nieco inaczej niz autor pisal

report |

Cyrulik Żuławski,  

Dzięki, Towarzyszu. Cieszę się, że mogłem dać trochę relaksu przy niedzieli.

report |

Michał,  

świetny pomysł, spodobało się mi bardzo)

report |

Michał,  

serdecznie podrawiam, życząc udanego wieczoru)

report |

Cyrulik Żuławski,  

Dzięki, Michale.

report |

Jarosław Jabrzemski,  

Pomyślałem, że to policjanci ścigający pedofilów załomotali do drzwi, a tu taka bajka cacy!

report |

Cyrulik Żuławski,  

Dzięki, Jarku. Fajnie jest mieć świadomość, że się czymś zaskoczyło czytelnika.

report |

An - Anna Awsiukiewicz,  

Omijam wszystko co jest zbyt długie ( z braku czasu), ale w tym przypadku nie żałuję i cieszę się że coś mnie tutaj przyciągneło. Jestem pod wrażeniem:)

report |

Cyrulik Żuławski,  

Dziękuję, An. Szczególnie za to, że postanowiłaś przeczytać dłuższy tekst.

report |

Darek i Mania,  

ano to nawe człowiek z internetową amelką nie może nocą pobyć sam jak mu dobrze tylko anioły i diabły zaraz chcą wykraść -no te ostatnie to chociaż wódki się razem z peelem napili ;) -bardzo ciekawy -przedni pomysł i obrazy którymi pewnie zachwycały by się tysiące oglądających film według tego textu :))

report |

Cyrulik Żuławski,  

Jestem zaszczycony, Darku, takim komentarzem.

report |

Darek i Mania,  

a ja tak dobrą prozą i pomyśleć że gdyby nie szel nie znalazłbym

report |

Czupurka,  

Super! Ubawiłam się. :)

report |

Małgorzata Pospieszna-Zienkiewicz i Edek Pospieszny,  

Przeczytałam przed kwadransem, tylko nie miałam czasu komentarza wklepać. To o Aniołach też bardzo fajnie się czyta, bo i napisane sprawnie, ale Papandereus Bezmajtkis jest moim zdecydowanym faworytem i nic na to już nie poradzę. Od wczoraj myślę też, o tej nieszczęsnej owieczce Atenie. Bidulka...pewnie już nie żyje.

report |

Cyrulik Żuławski,  

Dziękuję, Małgorzato. Atena na szczęście żyje tylko w rejonach fikcji literackiej. Pozdrawiam serdecznie.

report |

Małgorzata Pospieszna-Zienkiewicz i Edek Pospieszny,  

Najważniejsze, że rejony dobre:). Również pozdrawiam.

report |

Bazyliszek,  

hehe cudnie i z kopyta, czyli z humorem:))))

report |

Cyrulik Żuławski,  

Dzięki, Bazyliszku. Pozdrówko.

report |




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1