Szyderca, 12 june 2011
Zostań choćby jeszcze na
krótką chwilę
dotknij
niech przejdą mnie dreszcze
niech dłonie twe
igrają z mym ciałem
niech płaszcz
z łez utkany
mi już nie ciąży
zostań chcę widzieć twe oczy
błękitu bezdenną głębinę
całuj namiętnie ciało
tak dobrze ci znane
niech usta twe me
szkarłatem naznaczą
weź mnie w ramiona
rozbudź pożądanie
w sercu lodem okrytym
zostań tu
twa obecność
twój zapach i smak
ramiona bezpieczne
spokojny sen przy tobie
świadomość chwil
gdy niebo i ziemia
jednym się stają
i nami są.
Szyderca, 10 june 2011
co dnia uciekam
do lat tych
gdy powietrze
miało wanilii smak
- miłości aromat
każdym zmysłem
świat co dnia
poznawać chciałem
oh, jak ja kochałem
powietrze o smaku wanilii
lecz ten czas przeminął
życie mnie zmieniło
i powietrze me
straciło ten piękny
wanilii smak
dziś dorosłe dziecko
w piaskownicy życia
nie wiem już czym
jest powietrze o
smaku wanilii
Szyderca, 14 june 2011
Nie doceniliście nas,
a my wszystko widziałyśmy.
Stałyśmy i milczałyśmy,
ale widziałyśmy !
Między sobą szeptałyśmy
gdyż tak nam wpojono,
wobec obcych milczałyśmy,
ale widziałyśmy !
- A teraz ?
- Teraz już dość !
Nie będziemy milczały, szeptały
- będziemy krzyczały !
O tych wszystkich
gwałtach i zbrodniach !
Dość milczałyśmy
- uciszyć nas nie zdołacie !
I choć to win
naszych zmyć nie zdoła
krzyczeć będziemy !
Dość milczenia, dość
obojętności - STOP !
- Widziałyśmy ...
Widziałyśmy to,
a wy nas widzieliście
- widzieliście nas,
cztery ściany swych domów ...
Szyderca, 14 june 2011
Szary sznur
bicie serca splecione.
Dar losu odwieczny
szary sznur.
Dzika miłość wśród bzów
matki łzy ukradkiem ronione.
Porażki i triumfy.
Dłonie w krwi skąpane
ostatnia skaza sumienia.
Szary sznur
złota linia życia.
Ostatni dźwięk
niebyt i upojenie.
Kasztan kwiatem okryty
szary sznur w pętlę związany
i ja.
Ze światem pożegnanie.
Szyderca, 8 june 2011
kogo widzisz gdy stoję przed tobą ?
...
ja pragnę zobaczyć siebie
siebie ! nie ciebie
siebie bez ciebie
na mnie ciągle maluje się
twoje obecność
ślady słów
palców odciski
i nie ma cię
choć ciągle tu jesteś
zostałaś we mnie
w moim byciu
w mych snach
w kawie, pościeli, wietrze
w milczeniu, słowach, rozterce
bezczelnie stałaś się mi powietrzem
rozrzuciłaś gdzieś stare marzenia
runął poukładany świat.
a potem sobie odeszłaś
bo przecież mogłaś
i rozmyło się wszystko
zamilkło co krzyczało
i jakoś czasu mi przybyło
i wszystkiego ciągle jest mało
Szyderca, 11 june 2011
poznałaś go
i chcesz dalej poznawać
każdy jego ruch, gest
każde spojrzenie
czuć chcesz jego zapach
i obecność przy sobie
kochać
tak bardzo chcesz
kochać go
więc bądź z nim
kochaj i szanuj
ufaj i wierz
daj mu wszystko
co masz najlepsze
zrób to co ja robiłem
dla Ciebie
a ja
nie kochać
tak bardzo chcę
nie kochać ciebie
Szyderca, 10 june 2011
Ze specjalną dedykacją dla Patrycji.
Za to, że dałaś nadzieję.
zawstydzeni swą nagością
razem być pragniemy
namiętnością zaślepieni
fantazje spełniamy
konwaliami otoczeni
eteryczną woń ich chłonąc
zapachem odurzeni
chcemy w splocie ciał zapłonąć
gęstwiną uniesień nadmiernych
opadamy bezwładnie
zmysłowo się kołyszą
konwalie na wietrze
czyste i niewinne płatki
cicho chylą się ukratkiem
zawstydzone choć świadome
jedynym naszym świadkiem
słodki zapach twego ciała
jak z kielicha nektar picie
swoje zmysły kumuluję
jak konwalii pęk w rozkwicie
Szyderca, 12 june 2011
w bezkresie życia
czasu otchłani
między ziemią a niebem
okrutnie rozpięty
zapomnienia poszukuję,
litości wołam,
nienawiści wzywam,
obojętności oczekuję
krzyczę, błagam - umieram,
zasypiam i z blaskiem jutrzni
nim kur trzy razy zapieje
- zmartwychwstaję
rodzę się i umieram
- zapomniany istnieję
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
28 april 2024
Pan pokląskwa w ostatnichJaga
28 april 2024
CompromisedSatish Verma
27 april 2024
Uśmiech z trawkąJaga
27 april 2024
By KissesSatish Verma
26 april 2024
2608wiesiek
26 april 2024
The EntitySatish Verma
25 april 2024
2504wiesiek
25 april 2024
QuartzSatish Verma
24 april 2024
The End StartsSatish Verma
23 april 2024
Three poemsAdam Pietras (Barry Kant)