Latest items:
Sztelak Marcin, 1 october 2020
Z tego dworca, który nigdy nie powstał,
wciąż odchodzą pociągi, o niepełnej godzinie.
Wyznaczanej kurantem, ochrypłym
od ciągłego powtarzania znaków
na niebie i ziemi.
Tu straszy wypaleniami niegdysiejszych ognisk
na kartoflisku. Milknącym drżeniem
pobliskiego torowiska wciąż odprawiamy
modły.
Bóstwa w kolejarskich czapkach maszerują
w kierunku rynku odgwizdać odjazd:
Proszę wsiadać, drzwi zamykać. Ostatnia okazja.
Jednak zostaję na peronie, wydmuchując kółka.
Unoszą się swobodnie zacierając ślady gwiazd
i przetartych szlaków.
Wywróżone dawno temu.
number of comments: 3 | rating: 0/5 | detail |
Sztelak Marcin, 27 september 2020
Ja milczę, ty milczysz, my milczymy
– cisza zwiastująca zaćmienie słońca
albo nieplanowaną wizytę komety Halleya.
Jeszcze może być
piekło nad głową i niebo zdeptane
nogami przechodnich par;
jeszcze może być
w nas.
Taka prosta niemiłość, na raz, dwa,
z oczekiwaniem na happy end,
niestety tylko zachód za mgłą.
Oraz słynna droga,
w całkiem przeciwny kierunku.
Można też zakończyć:
ja milczę, ty milczysz, my milczymy
– cisza, bez zwiastowania.
number of comments: 1 | rating: 0/3 | detail |
Sztelak Marcin, 23 september 2020
Ściegi krzyżykowe i przeciwnie
na poboczu ścieżki. W wieku pośrednim
sen zaczyna męczyć, szczególnie w kontekście
pobudki.
Wtedy obiema dłońmi osłaniamy kłamstwa,
chociaż figowe liście dawno opadły i zaschły
pomiędzy kartkami listów z młodości. Mdłych
od romantyzmów i upojnych zapachów.
Te wciąż krążą w zakamarkach, lecz nie czas
na zakazane powroty, szczególnie gdy ciśnienie
rośnie wprostproporcjonalnie do przemilczeń,
przeszłych i przyszłych zaniechań.
Ściegi krzyżykowe i przeciwnie
na końcu ścieżki.
number of comments: 2 | rating: 0/3 | detail |
Sztelak Marcin, 7 september 2020
Ecce homo – szeleszczą wyschnięte skóry
węży nieokreślonych gatunków.
Rozkrzyżowane wokół sceny miały dzwonić
na zakończenie antraktu.
Ten jednak trwa, szczególnie w podcieniach,
gdzie prorocy spokojnie dopalają fajki
i ogniska ofiarne.
Na scenie, w marnym świetle kadzideł
dla umarłych toczą się nadgryzione jabłka.
Słodki sok spływa na partytury orkiestry
odzianej w pasiaste uniformy.
Bezpańskie wilki poszukują gwiazdozbiorów
do wylizania, niestety rampa ciemna
jak na sekundę przed zaraniem.
Kurtyna spada z chrzęstem kości, pieśń
nie milknie. Rozdziera i na powrót składa
niebiosa. Wyniosłe aż po rozdarte brzegi
raju.
Ecce homo – drwią upadli, tuż spod poziomu gruntu.
number of comments: 1 | rating: 0/3 | detail |
Sztelak Marcin, 1 september 2020
Kolorowe obrazki płoną w kryształowej
popielnicy, trzeszczą niczym gałęzie
albo gnaty obgryzione do czysta.
Popiół użyźnia podłogę i głowy pokutników
przechodzących w korowodzie przez pokój.
W zimną stronę okna, wtopieni w szkło
nie pozwalają dojrzeć perspektywy.
Chociaż szeptunki obrócone do ściany
blednącymi głosami wciąż od nowa
opowiadają, że tam tylko szarość,
poprzetykana punktami światła.
Bajędy kiedy zmrok zapada
w wiatrem rozbebeszoną pościel.
A na suficie dobranocne ślady łap
przedwczorajszego kota.
Wymyślonego w stanie umysłu
mocno odbiegającym od normy.
number of comments: 1 | rating: 0/3 | detail |
Sztelak Marcin, 27 august 2020
Utknąłem w korku
od butelki; czując się chorym na ciele i umyśle
mam stan maniakalno - depresyjny,
który zapiszę przytomnym.
W połowie bezpośrednim potomkom
pierwszej małpy, sepleniącej bezskładnie
o przyszłych podbojach.
Kosmosu, który runie na głowy, całkowicie
niespodziewanie.
Nie wieszczę żadnych kresów
– to nieprzystojne w pewnym wieku
oraz wygodnym miejscu, przed zgaszonym
telewizorem. Wiadro wody zawsze na podorędziu.
Na wypadek pożaru, zgagi, posuchy i innych
plag nie wymienionych z nazwy
w żadnej księdze opisującej linie podziału
świata. Te, oczywiście, nie obejmują kotów,
im się zwyczajnie tego nie robi.
number of comments: 3 | rating: 0/4 | detail |
Sztelak Marcin, 21 august 2020
Szczęśliwe śledzie w śmietanie
śpiewają ku pokrzepieniu.
I butelka rumu.
Jakie to przewidywalne, nudne przypływy
rozbijają brzegi cichych przystani,
tam aniołowie o wypchanych szatach
w skupieniu konsumują sushi.
Nawet trzęsłyby się uszy, gdyby nie przyciśnięcie
aureolami. Bezpodstawne pomówienia
o brak kultury i skrzydła umazane wasabi.
Ostra jazda, przynajmniej na języku.
Wszechobecna sól, najwyraźniej widoczna
w przerywanym świetle latarń, nieobyczajne
kuszenie mieliznami i domniemaniem klifu.
Wszystko w wychodzącym z użycia alfabecie,
kropki i kreski – z góry ustalony ciąg znaków,
ostatecznie liczy się tylko kolejność
odlotów.
Szczęśliwe śledzie zjedzone,
pieśń wibruje na wylizanym talerzu.
I butelka rumu.
number of comments: 1 | rating: 0/3 | detail |
Sztelak Marcin, 19 august 2020
Za srebrnika z autografem Kajfasza można kupić
ciepłe piwo bez gazu albo jeden słonecznik
we wściekle fioletowym kolorze.
Żółty wyszedł z mody wraz z zachodem
świata. Dlatego: ciura la la – zatańczmy w krąg.
Jak brązowe liście, chociaż bezwietrznie
niczym w zamkniętej beczce.
Mimo wysiłków Ksantypy i innych Muz
zrzuconych na dół, w ziemię czarną.
Taka sól.
Na rany – czysty masochizm, a może
ekshibicjonizm. Wyrazy bliżej nieznane
władcom świata. Zamkniętego w słoiku
po kremie czekoladowym.
Pora na śniadanie,
więc sami przyznajcie – mało liryzmu,
ale wiadomo gdzie to mamy.
I właśnie stąd tytuł.
Ze wszystkimi konsekwencjami.
number of comments: 2 | rating: 0/2 | detail |
Sztelak Marcin, 16 august 2020
Zakładnicy prawa wyboru nie modlą się wieczorami.
Zasady funkcjonowania w najciaśniejszych przestrzeniach,
upchniętych między słowem a przemianą.
Ofiary rozłożone w ciasnych korytarzach piwnic,
do przechowywania powietrza stęschłego
na początku nowego milenium.
Podobno wszyscy zostaną rozpoznani, a napewno
namierzeni. Systemy czuwają nad wycofanymi
ze wszystkich możliwych kręgów.
Na szczęście jesteśmy wolni na wyciągnięcie palca,
od jego czubka po pięty pokryci
zasięgiem.
Zakładnicy prawa wyboru nie znają modlitw.
Off-line.
number of comments: 1 | rating: 0/3 | detail |
Sztelak Marcin, 15 august 2020
Mieszkam w psiej budzie,
uczepiony krótkiego łańcucha,
nie szczekam na listonosza, od czasu
wylizania do kości ostatniej ręki
karmiciela.
Miesięcznie wyję do bezustannie
nieświecącej latarni.
Księżyc jest zbyt daleko, po ciemnej stronie
drogi do nikąd.
To punkt przecięcia nieoznaczoności
na mapie, wyrysowanej koniuszkiem
martwego języka.
Wyczuwam pomiędzy snami
– buda przecieka,
prosty wstęp do tanatologi stosowanej,
ale to za trudne słowo.
Do wywarczenia z zaciśniętymi zębami.
number of comments: 1 | rating: 0/2 | detail |
Latest comments:
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
28 may 2022
Satish Verma
27 may 2022
kalik
27 may 2022
wiesiek
27 may 2022
jeśli tylko
27 may 2022
jontek79
27 may 2022
Satish Verma
26 may 2022
jeśli tylko
26 may 2022
be27be27
26 may 2022
be27be27
26 may 2022
be27be27