29 stycznia 2012
Derywacje empiryczne
Przyglądając się światu zza szyby mam przed oczami kolorowe
obrazki, obrazki te zmieniają się, zaczynają wirować co raz to nowe, co raz to
szybciej. Wszystko co mnie otacza wydaje się emanować jakimś nieziemskim
ciepłem bijącym z wewnątrz na zewnątrz z zewnątrz do wewnątrz. Cała historia
zaczęła się gdy w ręku człowieka znalazł się kamień i zamiast uderzyć gołą
dłonią, uderzył czymś co pozwalało mi wydobywać mąkę z ziaren. Chleb zwany
powszednim wszystko co było z nim związane, przyczynił się do tego że drugi
człowiek stracił życie. Teraz po tylu wiekach w końcu budzę się do życia,
nazywają mnie różnie, każdy inaczej, każdy widzi mnie w inny sposób, każdy
myśli o mnie tylko tyle ile pozwala mu na to jego kultura. Czasem wystarczy
jedno słowo aby otworzyć oczy, zazwyczaj jednak wiąże się to ze żmudnym
dochodzeniem do głosu aby jeden człowiek mógł wyobrazić sobie kalejdoskop swoich własnych wspomnień w których w jakiś
sposób zawsze byłem żywy. Gdy wchodzi się na górę po wielu latach, wiekach,
tysiącleciach snu w mroku, w którym pomimo wszystko jest miejsce na odrobinę
światła i ciepła którego wręcz się dotyka tylko po to aby spróbować uchwycić je
na moment, stopień po stopniu, mijając
dusze po duszy widząc tych upadłych i tych najjaśniejszych i brnąc do światła
powoli z uporem plącząc się po zakamarkach własnej głowy nie widzę żadnej
różnicy, wracam do siebie powoli, pomimo przyjaznych rąk które próbują
zaciągnąć mnie do siebie wracam na dół aby móc patrzeć na wszystko z góry,
pozbawiony jakichkolwiek pragnień, urojeń, ideologii, idei, izmów, schizmów,
wracam na dół aby począć się na nowo samemu z siebie bez falszu bez obłudy bez
katorgi stopień po stopniu wiedząc co mnie czeka obserwuje was wszystkich
takimi jakimi jesteście naprawdę uzależnieni od rzeczywistości która wypija z
was soki tylko po to żeby sama miała jakikolwiek powód do istnienia.
Rzeczywistości która jest zwykłym wyobrażeniem każdego poszczególnego człowieka
zniewalając go. W zamian dając ułudę,
pragnienia i marzenia które nie prowadzą do niczego co było by warte więcej od
chwili choćby tak błachej jak zmrużenie dziecięcego oka.
22 listopada 2024
wierszejeśli tylko
22 listopada 2024
Pod miękkim śniegiemJaga
22 listopada 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
22 listopada 2024
Potrzeba zanikuBelamonte/Senograsta
21 listopada 2024
Drżenia niewidzialnych membranArsis
21 listopada 2024
21.11wiesiek
21 listopada 2024
Światełka listopadaJaga
21 listopada 2024
4. KONTAKT Z RZECZYWISTOŚCIĄBelamonte/Senograsta
20 listopada 2024
FIANÇAILLES D'AUTOMNEsam53
20 listopada 2024
2011wiesiek