10 października 2011
Nie pukała, nie czekała na proszę, wchodziła...
Pamiętam kiedy przyszła, pamiętam jak wyglądała. Dokładnie pamiętam te wszystkie chwile kiedy była we mnie, kiedy była mną.
Przyszła nieporoszona, zresztą zawsze wpadała bez zapowiedzi, wchodziła bez pukania. Nigdy nie czekała na zwykłe: Proszę!
Chyba wiedziała, że jej nie chcę, chyba wiedziała, że nigdy nie zaprosiłabym jej z dobroci serca. Wchodziła taranem. Niszczyła wszystko wokół, rozwalała wszystkie światy - te mikro, te moje. Przychodziła w najgorszych chwilach. Była obok zawsze wtedy, kiedy upadałam. Przychdziła szybko, może nawet przybiegała, ale nie po to, aby pomóc mi wstać. Ona mnie pogrążała, wpychała w przepaść nicości, coraz głębiej i głębiej. Pozwalała mi się zatracać, zapadać w sobie. Pozwalała mi topić się w bezsensie szarych chwil. Pozwalała by ostrze cierpienia co dzień dźgało moje serce. Zawsze stała z boku, przatrzyła jak tarzałam się w błocie, patrzyła jak z bólu czołgałam się po ziemi. Śmiała się ze mnie, jak największy nikczemnik. Nie chciała podać ręki, nie chciała pomóc. Patrzyła w moje smutne oczy i syciła się moim smutkiem. Wysysała ze mnie ból. Wiedziała, że wyprodukuję go więcej i więcej...CZarna postać na tle szarości. Nie do końca śmierć, ale jej młodsza siostra. Taka przedśmierć, taka długotrwała agonia. Agonia przepełniona bólem, łzami, rozczarowaniem....
Kiedy wchodziła, wszystko nagle stawało się szare, czarne i ponure. Kiedy wpadała, otulała świat ciemną płachtą bezsensu. Ta jej twarz. Bałam się...Szydziła ze mnie i mojego bólu. Nie pozwalała mi wstać. Nikomu na to nie pozwalała. Lubiła, kiedy świat ogarniała wielka, niedająca się niczym wypełnić pustka. Wielka pustka....jakie to straszne uczucie. To było tak, jakby nagle wszystko przestało istnieć, jakby wszystko znikło. Jakby przepadło, a jednocześnie istniało gdzieś poza, poza wszystkim. To było tak, jakby ktoś co dzień wyrywał człowiekowi nadzieję, która była jego ostatnią deską ratunku, która była jednyną złudną pociechą. To było tak, jakby ktoś wciąż kpił z uczuć, gardził nimi. To było tak, jakby ktoś wyrywał serce, próbował oddzielić ciało od ducha.
Kiedy wchodziła, umierałam dla świata, dla siebie, dla ludzi...Znosiłam te chwile, przeżywałam je w milczeniu cicho łkając.
Czekałam aż odejdzie...
DEPRESJO! Pukaj i czekaj na .....Odejdź!
16 czerwca 2024
wiatrsam53
16 czerwca 2024
słaby punktYaro
16 czerwca 2024
proszę dziękujęsam53
16 czerwca 2024
Kocham cięArsis
15 czerwca 2024
Chwytliwyvioletta
15 czerwca 2024
och jak lubięTeresa Tomys
15 czerwca 2024
Destrukcyjne, negatywne myślidobrosław77
15 czerwca 2024
Dzień TatyMaria Kieś
15 czerwca 2024
DłonieMaria Kieś
14 czerwca 2024
DojrzałeJaga