16 marca 2011
PRAWDZIWA HISTORIA IKARA
Perfekcja była wyspą, jak każda przyzwoita kraina szczęścia. Nieskończony ocean oddzielał ją skutecznie od mniej idealnych części świata. Nad wyspę przylatywały ptaki i zmuszały ludzi do odrywania się od ziemskich spraw. Ptaki przylatywały nie wiadomo skąd, leciały nie wiadomo dokąd, ale nigdy nie chciały osiąść. Przyglądały się wyniośle wyspie i negatywnie oceniały ją swym ptasim móżdżkiem pod kątem przydatności dla zdobycia pokarmu.
Mieszkańców wyspy intrygowali podniebni przybysze, szczególnie zaś ich zdolność lotu. Gdyby tak móc wznieść się w górę i znaleźć drugi koniec oceanu... Zdolność lotu pobudzała najtęższe umysły. W końcu jeden z uczonych orzekł, że ptaki muszą być lżejsze od powietrza. Miał na to niezbity dowód: ptak trafiony strzałą zyskiwał na wadze i spadał. Władcy wyspy nadali uczonemu tytuł „wielkiego mędrca”, obdarowali go złotem i jeszcze za życia uczcili stosownym pomnikiem.
Teoria wielkiego uczonego przetrwała lata, aż ktoś ośmielił się zauważyć ptaka lądującego na nadmorskiej skale bez wymaganej przez naukę strzały. Potrzeba zrodziła nowego geniusza. Twierdził, że ptaki są cięższe i tylko ich wnętrze wypełnia lżejszy gaz. On także miał niezbity dowód: strzała dziurawiła ptaka i gaz ulatywał z niego jak z balonu; ponadto ptak mógł sam regulować wysokość lotu upuszczając nadmiar gazu dziobem. Za swą teorię dostał tytuł „wielkiego mędrca” i... resztę królewskich zaszczytów.
Jeszcze za życia geniusza pewien młody naukowiec zaczął rozgłaszać, że on jedyny poznał prawdziwą przyczynę lotu ptaków - skrzydła. Tego już było za wiele: dwa pomniki geniuszy za życia jednego pokolenia na wyspie niewiele większej niż cień ptaka? Królewski trybunał, któremu przewodniczył „wielki mędrzec”, postanowił poddać próbie naukowego wichrzyciela. Skoro ptaki latają tylko dzięki skrzydłom niech więc sam wzniesie się w niebo na własnych skrzydłach.
Młodzieniec starannie przylepiał ptasie pióra do bambusowej konstrukcji roślinnym klejem własnego pomysłu. Jacyś głupcy mówili później, że to był wosk... Lot z nadmorskiej skały nie trwał długo. Krew z kamieni spłukały systematyczne fale.
Wkrótce zapomniano o szaleńcu. Spotkało go to, na co zasłużył. Tyle było różnych naukowych teorii... ale nikt nie ośmielił się twierdzić, że zna prawdę. Nareszcie znów można było żyć szczęśliwie.
22 listopada 2024
niemiła księdzu ofiarasam53
22 listopada 2024
po szkoleYaro
22 listopada 2024
22.11wiesiek
22 listopada 2024
wierszejeśli tylko
22 listopada 2024
Pod miękkim śniegiemJaga
22 listopada 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
22 listopada 2024
Potrzeba zanikuBelamonte/Senograsta
21 listopada 2024
Drżenia niewidzialnych membranArsis
21 listopada 2024
21.11wiesiek
21 listopada 2024
Światełka listopadaJaga