8 lutego 2011
wycięte z szarości
ranek jak zwykle brudnozielony,
chmury plują, a czas nie zapina
pasów bezpieczeństwa.
zabłocony autobus spóźnia się,
zmęczeni zdrapują z czół
wyblakłe sny. ktoś biegnie ulicą,
ma w siatce mleko i chleb.
potyka się o wykoślawione znaczenia
stojące na jednej nodze.
kałuże są zbyt ciasne
na różowe niebo,
a cukier trzeszczy w zębach.
w szarej gazecie znowu półprawdy
odmierzają naparstkiem.
ze światłem księżyca może przylecą motyle.
07.02.2011
13 grudnia 2025
tetu
13 grudnia 2025
violetta
13 grudnia 2025
dobrosław77
13 grudnia 2025
Misiek
12 grudnia 2025
sam53
12 grudnia 2025
wiesiek
12 grudnia 2025
sam53
12 grudnia 2025
Eva T.
12 grudnia 2025
sam53
12 grudnia 2025
smokjerzy