8 lutego 2011
wycięte z szarości
ranek jak zwykle brudnozielony,
chmury plują, a czas nie zapina
pasów bezpieczeństwa.
zabłocony autobus spóźnia się,
zmęczeni zdrapują z czół
wyblakłe sny. ktoś biegnie ulicą,
ma w siatce mleko i chleb.
potyka się o wykoślawione znaczenia
stojące na jednej nodze.
kałuże są zbyt ciasne
na różowe niebo,
a cukier trzeszczy w zębach.
w szarej gazecie znowu półprawdy
odmierzają naparstkiem.
ze światłem księżyca może przylecą motyle.
07.02.2011
25 lipca 2025
violetta
25 lipca 2025
wiesiek
25 lipca 2025
sam53
24 lipca 2025
Bezka
24 lipca 2025
wiesiek
24 lipca 2025
Belamonte/Senograsta
23 lipca 2025
Marek Jastrząb
23 lipca 2025
Bezka
23 lipca 2025
wiesiek
23 lipca 2025
Misiek