7 grudnia 2010
arytmetyka. od zmierzchu do zmierzchu.
przed każdym snem zapamiętuję stałe siebie
- tak na wszelki wypadek. obliczam i oszukuję
by kiwnąć się z różnicą. jutro zaplanowane
będzie wykonane. pomyłki, które się przecież
zdarzają - człowiek nie jest zwykle doskonały
- dodają się jedna po drugiej już samodzielnie
i mogą odrobinę mnie przekłamać. więc liczę
palce przy precyzyjnym rozmieszczaniu szczegółów.
przymykam jedno oko na zmienność i weryfikuję
horyzont by był znów płaski. szepczę niepewny:
pocał(k)uj mnie tak jak lubię, bo podejrzewam
że jest jakaś niedowartość, ale nie mogę sobie
przypomnieć po której stronie naszej laaw.
ty wysyłasz mnie do wanny bym jeszcze raz
odkrył to samo prawo fizyki, więc odkrywam
zimny prysznic.
16 sierpnia 2025
dobrosław77
15 sierpnia 2025
violetta
15 sierpnia 2025
sam53
15 sierpnia 2025
wiesiek
14 sierpnia 2025
wiesiek
14 sierpnia 2025
absynt
14 sierpnia 2025
absynt
14 sierpnia 2025
absynt
14 sierpnia 2025
absynt
14 sierpnia 2025
jesienna70