7 grudnia 2010
arytmetyka. od zmierzchu do zmierzchu.
przed każdym snem zapamiętuję stałe siebie
- tak na wszelki wypadek. obliczam i oszukuję
by kiwnąć się z różnicą. jutro zaplanowane
będzie wykonane. pomyłki, które się przecież
zdarzają - człowiek nie jest zwykle doskonały
- dodają się jedna po drugiej już samodzielnie
i mogą odrobinę mnie przekłamać. więc liczę
palce przy precyzyjnym rozmieszczaniu szczegółów.
przymykam jedno oko na zmienność i weryfikuję
horyzont by był znów płaski. szepczę niepewny:
pocał(k)uj mnie tak jak lubię, bo podejrzewam
że jest jakaś niedowartość, ale nie mogę sobie
przypomnieć po której stronie naszej laaw.
ty wysyłasz mnie do wanny bym jeszcze raz
odkrył to samo prawo fizyki, więc odkrywam
zimny prysznic.
17 grudnia 2025
wiesiek
17 grudnia 2025
sam53
16 grudnia 2025
wiesiek
16 grudnia 2025
sam53
15 grudnia 2025
wiesiek
15 grudnia 2025
Jaga
14 grudnia 2025
sam53
14 grudnia 2025
wiesiek
14 grudnia 2025
violetta
14 grudnia 2025
jeśli tylko