31 maja 2010
Kostur przechodni
Pobudka jak kubeł zimnej wody. Śniegiem celnie w oczy,
w sam środek tarczy. Preludium świetnego dnia – słońce
wzeszło i pajda chleba na ząb. Wyprowiantować się trzeba
na drogę, szczególnie że perspektywa bezpowrotna. Jeszcze
modlitwą można by się wesprzeć. Tylko bogowie nie cierpią
dwuznaczności, jasno się trzeba określić, tymczasem są drzwi
których lepiej nie domykać. W pozycji oranta cierpną ręce,
i język kołkiem staje, w pewnej fazie modlitwy nawiedzenie
jest mile widziane, a w kościołach ziąb do szpiku, szepty
się roztrzaskują o witraże, krzyże wybrużdżają czoła wiernych.
Głowa powoli opada na piersi, ruchem jednostajnym, spodziewana
normalizacja stosunków nie nadeszła. W nieodległej perspektywie
spowiedź powszechna przez zaciśnięte zęby i pięści. Chociaż lęk
w kącikach oczu przycupnięty to niecenzuralne cisną się na usta.
Jednak dowiedziałem się paru rzeczy. Kobiety płaczą z prawdziwym
artyzmem, wódki można nie popijać, najwięcej achów i ochów jest
w pornografii, wiersze się pisze z nadzieją, a najczęściej nie pisze
się wcale. Jakby się nie starać – przemijanie nas zawsze zaskoczy
ze spuszczonymi spodniami.
5 lutego 2025
Kefalonia - wszystkie odcienieajw
5 lutego 2025
Maxajw
5 lutego 2025
tak, już kwitnąsam53
5 lutego 2025
Rozmyślanie w miesiącuMisiek
5 lutego 2025
Tańcowała bieda z nędząMarek Jastrząb
5 lutego 2025
Wykład nawróconego tłuściochaMarek Jastrząb
5 lutego 2025
Passus, czyli mowa o sepulkachBezka
5 lutego 2025
Językowy pucMarek Jastrząb
4 lutego 2025
byłoby dobrzesam53
4 lutego 2025
łóżkosam53