13 february 2012
schodami wygodniej
czarne wrony dzisiaj siadły na gałęzi
jak polipy smętne w nosie wykrzywionym
przekarmiony rozum myślami mnie dręczy
czy śmierci też powiem jestem już zmęczony
szarości się mienią w poświaty przebłyskach
a kurz tumanami myśli obsypuje
uczucie żałości za gardło mnie ściska
choć nigdy nie powiem że życia żałuję
z mokrej kropli deszczu łza się nie urodzi
wyrwana z kontekstu krzykiem w ustach staje
w lustrze śmierć przywitam widzę że już wchodzi
i rękę chce podać prawej lewą daje
patrzy prosto w oczy i rozwija ciemność
od której przez ciało biegnie dreszczu mrowie
jeszcze tylko słyszę
poeto chodź ze mną
zabrakło już czasu żeby dać odpowiedź
5 november 2024
0511wiesiek
5 november 2024
"W żółtych płomieniachJaga
5 november 2024
Jesień.Eva T.
5 november 2024
Freedom From PainSatish Verma
4 november 2024
0411wiesiek
4 november 2024
Słucham jeszcze, jak ostatnieEva T.
4 november 2024
Pure As GoldSatish Verma
3 november 2024
Nie tak całkiem zielonyJaga
3 november 2024
0311wiesiek
3 november 2024
Listopad.Eva T.