14 june 2012
Skowyt ubrany w biel
penetruję się - bo, odkleiło mnie od rzeczywistości.
siedzę w sobie frontalnie, koliduję z życiem nijako.
niejasna sprawa bo niewygodnie, uwiera.
fakty się zmieniają jak dyżury, co noc inny świat.
korytarzowe cienie zalegają pomiędzy szelestem
a trepem drewnianym, między konceptem i kreacją.
litość dostała wczoraj wypowiedzenie, zszarzała.
język utknął pamięcią podniebiennie.
koncentracja wyostrzona przy spadku
i przydennym poszukiwaniu, nie zaskakuje, podskórnie drąży
małoinwazyjną metodą. specyficzny zapach unosi się,
gdy pomijamy kolejną stronę. bo wyrwać nie sposób
z kości, z krwi, z ducha. szept ust skazany na istnienie.
czuć czas. strachu w to nie mieszać. wiele mi nie trzeba,
byle zabolało, bym coś poczuł, wyszedł z siebie,
by mieć dowód, że choć trochę jestem, że trzyma mnie więcej
niż przyzwyczajenie. naturalna zdolność oddychania tobą.
29 march 2025
Eva T.
28 march 2025
wiesiek
28 march 2025
Jaga
28 march 2025
marka
28 march 2025
marka
28 march 2025
marka
28 march 2025
marka
28 march 2025
ajw
28 march 2025
ajw
27 march 2025
wiesiek