2 june 2011
Promocja
Była jesień. Słońce rzucało światło na obraz umierania tworząc ogniste refleksy na wczorajszej zieleni. Męcząca droga, fatalne dni poprzedzające przyjazd znalazły ujście w błogostanie stuporu Poza czasem myśli ślizgały się delikatnie muskając po problemach. Po napotkaniu niewygodnego tematu ześlizgiwały się z niego kierując ku bezpiecznym przystaniom łagodnie poprawnych refleksji natury ogólnej. Spokojnej przemianie materii, towarzyszył szelest wydających ostatnie tchnienie liści.
- panie sąsiedzie! panie sąsiedzie, głos wyrwał mnie z błogostanu. Próbowałem go ignorować,ale natarczywość głosu wskazywała że nie odejdzie, ot tak po prostu.
- hej sąsiad! podniósł o parę decybeli przywołanie o uwagę.
Niechętnie spojrzałem w stronę głosu przyjmując jeden ze swoich
zblazowanych wyrazów twarzy.
- echeee!
- choć pan! choć pan!, ale numer!
- ale o co chodzi?
Nie nie byłem zainteresowany. Co mogłoby być jakąkolwiek alternatywa dla tej chwili jedności z przyrodą, tego misterium jesieni, refleksji i wyciszenia po które jechałem ponad cztery godziny?
- pozwól pan na momencik.
Uśmieszek nie schodził mu z twarzy. Cieszył się jak dziecko z udanego psikusa.
Sąsiad. Dobrze mieć sąsiada. Przypilnuje. Zawsze ma gwóźdź, klucz płaski 27. Chętnie załatwi drzewo do pieca, robotników do prac ziemnych. Jednym słowem. Trzeba iść.
Lustrując z potencjalnym zainteresowaniem otoczenie domku podszedłem do płotu.
- pan wpadnie do mnie na momencik!. jedna chwilka!
- ale o co chodzi? Jeszcze się broniłem.
- oj wpadnie pan , na chwile, do szopy
Poszedłem. Szopa, królestwo sąsiada na niewielkim metrażu mieściła wszystko co sąsiadowi do życia było potrzebne. były tu stare meble, narzędzia pamiętające dawnych niemieckich właścicieli, ramy rowerów, kawałki motocykli i różnych niezidentyfikowanych przedmiotów, którego przeznaczenia nawet nie siliłem się domyślać.
- pan siada!
posłusznie zwaliłem się na fotel samochodowy przeżywający drugie życie w składziku sąsiada.
- no niech pan tylko spojrzy!
wyciągnął z szafki narzędziowej pokaźny pocztowy worek. Zawartość pobrzękując wzmogła moją czujność. Całkiem słusznie. Sąsiad z entuzjazmem pokazał zawartość.
- trzy skrzynki! Duma rozpierała sąsiada
- alee....?
- promocja była!, wykrzyczał nie kryjąc radości.
- jaka promocja?
- no, trzecia skrzynka gratis!, to wziąłem!
Straszliwe podejrzenie nie dawało mi spokoju. No tak. Będę musiał spróbować bełta krajowej produkcji. Część nie przemienionej skutecznie treści żołądka podeszły mi do gardła.
- fajnie. Stwierdziłem z udawanym entuzjazmem.
- jasne!, panie sąsiedzie! PROMOCJA!!!
nie wiem kiedy w mojej dłoni znalazła się promocyjna butelka. Nie wiem jakim cudem udało mi się przełknąć paskudną cierpko-słodką ciecz o smaku landrynek.
- tak tanio!.I to dobre wino!,słodkie!
Sąsiad wprowadzał mnie w zasady promocji. Przestałem słuchać z udawanym zainteresowaniem wymalowanym na twarzy
Zobojętniałem. Jesień oddaliła się gdzieś, przepadła cisza. No trudno.....promocja......
23 november 2024
0012.
23 november 2024
2311wiesiek
22 november 2024
22.11wiesiek
22 november 2024
Pod miękkim śniegiemJaga
22 november 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
21 november 2024
21.11wiesiek
21 november 2024
Światełka listopadaJaga
20 november 2024
2011wiesiek
19 november 2024
Niech deszcz śpiewa ci kołysankę.Eva T.
19 november 2024
1911wiesiek