3 november 2011
3 november 2011, thursday ( Czwartkowe poranki. )
Czasem są takie dni, kiedy budzi się we mnie pragnienie wpłynięcia na otaczającą zewsząd rzeczywistość. Tą ponurą, której do wszystkiego w pewnych momentach brakuje ambicji, na tą poddającą się krzywym, nieszczerym uśmiechom. Wtedy budzę się roztrzęsiony, cięższy o kilka sennych koszmarów i z przerażeniem szukam ucieczki w szybie uchylonego okna.
Dobiegł mnie krzyk z pokoju o zielonych ścianach i szklanym suficie. Głos płaczącego dziecka wymachującego bezradnie rączkami, jakby chciało przepędzić złe wspomnienia, która z pewnością jeszcze na niego czekają. Przez chwilę sam zapragnąłem być takim, beztrosko i bez przyczyny zalewać się łzami, zmywać nimi szarości i czernie.
5 may 2024
0505wiesiek
5 may 2024
N2absynt
5 may 2024
Poetic JusticeSatish Verma
4 may 2024
N1absynt
4 may 2024
Izerska rzekakalik
4 may 2024
0405wiesiek
4 may 2024
Suffering Was RightSatish Verma
3 may 2024
M1absynt
3 may 2024
0305wiesiek
3 may 2024
I Was LostSatish Verma