23 june 2010

Moja Tola

– Nie wierzę, że mój Antoś nie żyje – powiedziała babcia.
Kuchnia pełna czarnych ciotek aż westchnęła z oburzenia na brak babcinego szacunku do słowa pisanego i krwawej pieczątki w rogu kartki. W śmierć wojenną nikt nie wątpił. Ona jedna się postawiła.
– Albo by mi się tak śnił – mówiła – i swoje role odgrywał i udawał tego antychrysta hitlera i dzieci rozśmieszał, ciągnął za nosy? Nie, żywy mój Antek we śnie cięgiem. Może już w drodze i wraca do domu.
Na tej niewielkiej wiosce stanowili zagadkę; wziął ją niepiśmienną, wyszukał w kościelnym chórze i poślubił, liter z książeczki do nabożeństwa nauczył. Pokochał Tolkę wysokopiersiatą, poczciwą i dorodną, z oczami jak dwie mokre niezapominajki. Dziadek był uczony, z walizką książek zamieszkał w osobnym pokoju. Piękny, dostojny, z burzą płowych włosów, był panem i wyrocznią. Babcia po ślubie zakazała mu pracy w polu:
– Ty masz Antoś wielką, mądrą głowę, a ja silne ręce. Będziesz robił swoje, a ja swoje. Urodziła mu dwoje dzieci. Kochali je oboje wielką miłością, ale każde kochało inaczej:
– Popatrz, Antoś - jak podzieliły się nasze dzieci – Ircia do książek nic się nie garnie, ino pole i pole a jaka wartka i bydło nakarmi, kurę oskubie. Za to twój Kajtuś zaś krowy pogubił, boś mu książkę na łąki dał. I upilnuje taki bydląt?
Zagrabiała wtedy czerwcowe siano na łące pod lasem, w chustce nasuniętej na czoło, żeby uciec od słońca. Patrzyła tęsknie w stronę drzew i myślała o cieniu. Zobaczyła go dopiero, gdy wszedł na wydeptaną ścieżkę, w zielonym jeszcze życie.
– Wyczekałam cię Antoś - pomyślała, a on już biegł do niej przez zboże, krzycząc i echo powtarzało za nim: moja Tola, moja Tola! Babcia przyklękła i pięścią wymachując w stronę wioski krzyczała:
– A widzita, wy cholery żałobne, że wrócił! Jużeście mi Antka pochowały, opłakały i nowego
kazały szukać, a serce swoje wie.
Na te krzyki przyleciała Józia od Walczaków, a za nią Andzia Kowalikowa. Babcia spłakana, ściskała już wychudzonego Antka i swoim zwyczajem szybko wróciła do równowagi, bo od razu zaczęła wydawać kobietom dyspozycje:
– Lećta mi zaraz, wszystkich ludzi zwołajta,trza się nam z żywym Antkiem pogościć!
Kobiety pobiegły w stronę wioski, a babcia wzięła od dziadka płócienny worek i trzymając za rękę, prowadziła do domu.




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1