27 july 2010

Lusterko

Z pracy wracałam pekaesem, ale  nie zawsze pierwszym, jaki się właśnie trafił, czasem zajrzawszy do środka rezygnowałam, żeby poczekać na następny. Kierowcą następnego mógł być ten mały brunet z czarnym wąsikiem i o to mi chodziło - widziałam, jak na mnie zerka. To nic, że czarnym wąsikiem usiłował przykryć zajęczą wargę, niewielki defekt swojej urody… Podobał mi się. Przyznaję. Niewysoki, to prawda. Ale wydawał się bardzo męski.
     
Na przystanku stała grupka oczekujących, kilka osób – było już po godzinach szczytu. Zza zakrętu wyłonił się pekaes i już wiedziałam – to on. Tak, to był mój kierowca. Wysadził pasażerów po przeciwległej stronie ulicy, skręcił w lewo, wycofał się i podjechał na przystanek. Przybrałam pozę nonszalancką, całą sobą demonstrując obojętność. Byłam ciekawa, co zrobi, kiedy mnie zobaczy. Nigdy do tej pory mnie nie zaczepiał, nie odezwał się nawet słowem, ale miedzy nami wytwarzało się napięcie. Czekałam, aż się wychyli. Już mnie zobaczył. Zaczął wykonywać gwałtowne ruchy, coś poprawiał, siadał, wstawał, nie patrząc na mnie, chociaż stałam naprzeciwko otwartych drzwi. Nie patrzył na mnie, ale ja wiedziałam, że mnie widzi. Wchodziłam przed innymi, żeby zająć miejsce z przodu autobusu, w pobliżu lusterka. Z tej, czy z tamtej strony, to nie miało znaczenia. Zawsze lusterko, w którym mógł widzieć pasażerów było skierowane na mnie – dostrzegłam, jak je poprawiał, jeśli coś było nie tak. Nasze oczy spotykały się w tym lusterku, patrzyliśmy na siebie podczas jazdy, a mnie nawet do głowy nie przyszło, jakie to niebezpieczne – mógł przecież spowodować wypadek. Jego czarne oczka nabierały dziwnego połysku, jakby świecenia od wewnątrz, a całą niewielką postać rozpierała energia. Robił wrażenie człowieka pełnego wewnętrznego ognia. I jeździł za szybko, brawurowo, to mi się podobało. Podobało mi się również i to, że nie usiłował nawiązać znajomości – nie wiem, jakbym to zniosła. Co bym mu powiedziała. Pewno – nic. Spojrzenia, z pozoru nic nieznaczące gesty – to było i tak ogromnie podniecające.
 
Autobus na końcowym przystanku stał, czasem kilka, a czasem kilkanaście minut i wtedy on, nabrawszy odwagi, mógł popróbować zaczepki, ale jeszcze się na to nie zdecydował. No i dobrze. Na szczęście, w samą porę zjawiał się jakiś znajomek, czy koleżka – Mały był człowiekiem towarzyskim i zaczynała się rozmowa. Siedząc blisko miałam uczucie, że rozmawiamy we trójkę. Był rozmowny w dobrym tego słowa znaczeniu, nie używał przekleństw, ani brzydkich słów, starał się dobrze wypaść, bo to, co mówił, było chyba głównie skierowane do mnie. Przysiadał na pokrywie silnika, który w tym typie autobusu zajmował przód pojazdu. ( I służył jako siedzenie, pomimo tabliczki – nie siadać na masce.) Niemal dotykaliśmy się kolanami. Bałam się poruszyć. Byłam świadoma swoich, dobrze widocznych nóg w szpilkach i swoich oczu podkreślonych czarną kreską. Pewność, że jestem taka ponętna i pożądana, była równie ekscytująca, jak jego bliska obecność. Wreszcie nadchodził czas odjazdu i pozostawało już tylko lusterko. Nie trwało to długo – wysiadałam na trzecim przystanku. Robiłam to z udaną obojętnością, nie rzucając porozumiewawczych spojrzeń. Potem drzwi się zatrzaskiwały. Ruszał gwałtownie, od razu nabierał szybkości, jakby chciał pokazać swój temperament. I to wszystko. Trzeba było czekać do następnego dnia.
 
Oczekiwanie  na ponowne spotkanie zaczęło pochłaniać wszystkie moje myśli. W domu zaczynała dręczyć mnie niepewność. Nie mogłam usiedzieć na miejscu. Szosa była tuż, tuż. Wiedziałam, że będzie jechał w tą, albo w tamtą stronę o określonej godzinie i wychodziłam na spacer. Bez pośpiechu. Ot, tak sobie. Zatrzymywałam się na poboczu. Było już ciemno. Przejeżdżające z rzadka samochody oświetlały mnie na moment i zapadała jeszcze głębsza ciemność. Autobus widać było z daleka, miał w górze dwa dodatkowe światełka. Stałam nie patrząc na autobus, a Mały nie zwalniał. Jakby mnie nie poznał. A może nie zauważył? A może poznał zbyt późno? Czego się spodziewałam?  Nie wiem.
 
Autobusem dojeżdżali znajomi z osiedla, ale ja nie lubiłam towarzystwa. Nie było o czym gadać. W takich chwilach byliśmy tylko we dwoje. Jego oczy w lusterku nabierały coraz gorętszego blasku. Czy moje też tak świecą? A przecież nie wiedziałam, czy mu w ogóle odpowiem, kiedy się do mnie odezwie. Wstydziłam się. To przez ten jego niewielki wzrost i przez  tą zajęczą wargę... Lecz on uparcie milczał, a ja, nie wiem dlaczego -  dziwne - zapragnęłam go wtedy  dręczyć. Okazja sama się znalazła. Niejaki Mirek,  piłkarz, przystojny chłopak,  przysiadł się do mnie któregoś dnia i rozmawialiśmy po przyjacielsku. Zerknęłam w lusterko. Twarz Małego  była szara, oczy bez połysku. Patrzył przed siebie. Potem wysiedliśmy. Mirek objął mnie w świetle reflektorów autobusu i usiłował pocałować. To tylko chwila. Autobus ruszył  i nagle zrobiło się ciemno.
 
 
Dziś mi się wydaje, że to właśnie w tym czasie mały kierowca zniknął z trasy. Potem obiło mi się o uszy, że gdzieś tam był jakiś wypadek – autobus wpadł do rowu, czy coś takiego, na skutek zbyt szybkiej jazdy. Może to był mój Mały? Nikt nic nie wiedział pewnego na ten temat, ale ja wyobraziłam sobie, że to był on. Wyobraziłam sobie, jak pędzi przez noc z rozpaczą w sercu i w końcu ląduje w rowie. Pasażerom, oczywiście nic się nie stało. Tak mogło  być, ale czy tak było? Na tej trasie nie pojawił się nigdy więcej.
 
Zobaczyłam go po roku, może po dwóch na dworcu autobusowym. Gdzieś jechałam, a może sprawdzałam tylko rozkład jazdy. Szedł do mnie przez halę, dzieliła nas spora przestrzeń. Dostrzegłam jego uśmiech pełen radości i nadziei… I przestraszyłam się nie na żarty. Nie było możliwości ucieczki. Stałam przed rozkładem jazdy z kamienną twarzą. Zbliżał się. Katem oka widziałam, jak gaśnie. Nie odważył się podejść. Czyżby naprawdę sądził, że mogłoby nas coś łączyć? To lusterko, to była tylko taka podniecająca gra.


Jarosław Trześniewski,  

Pani Wando ! Maestria. To lusterko. Nolens volens quasi flirtu . I ten żal.bo tak właściwie to całe flitrtowanie byó gra spojrzeń i niczym więcej. nieśmiałośc i paraliżujacy lęk peelki .Czy dzisiaj by sie odważyła?

report |

Wanda Szczypiorska,  

Panie Jarosławie. Dzisiaj na pewno nie, ale z całkiem innego powodu.

report |

Wanda Szczypiorska,  

Panowie, jak zawsze uprzejmi. Dzięki.

report |

xxxx,  

Wydaje mi się, że dodawałam komentarz ale gdzieś uciekł. Wracając do tekstu ... ach te kobiety, najpierw kokietują a później uciekają ze strachu ;-) Kobiece. Fajne.

report |

Towarzysz ze strefy Ciszy,  

i niech potem ludzie nie mowia ze kierowca autobusu to nie jest stresujaca praca :) bardzo fajnie sie czytalo :)

report |

Aleksander Selkirk,  

dla mnie majstersztyk; dotychczas byl taki minimalny realizm na kanwie wspomnien; tym razem jest stworzony subtelnie dystans, takie postmodernistyczne, dzieki lusterku, podwazenie wiarygodnosci i 'umagicznienie' narracji. Troche mnie rozczarowuja dwa ostatnie zdania, od "Biedaku..." Mysle, ze tu mozna probowac cos zmienic, w taki sposob by to nie byl jednoznaczny sad, ale cos bardziej niedokreslonego. No ale to tylko takie moje gdybymisie...

report |

Wanda Szczypiorska,  

Słusznie. Dziekuję.

report |

Mirka Szychowiak,  

Nadrabiam Panią. Uczta.

report |

Wanda Szczypiorska,  

Dziekuję Pani Mirko. Muszę z konieczności coś tutaj obwieścić.

report |

Wanda Szczypiorska,  

Zgodnie z umową zawartą z wydawnictwem, którą jestem zobowiazana przestrzegać, informuję, że powyższe opowiadanie jest fragmentem książki "Sidła" wydanej przez wydawnictwo RADWAN http://www.radwan.pl/

report |

xxxx,  

A ja bardzo serdecznie gratuluję i jak będę miała okazję to kupię książke. Iwaszkiewicz pisał tak lekko. Jego opowiadania też lubię ;-)

report |

Anna Klimowicz,  

Bardzo wciągające opowiadanie jestem zaskoczona jego wysoka klasą:) Super przeczytam jeszcze raz na spokojnie :):)

report |

LadyC,  

A ja wiem. Bo ja byłam podobna do peelki. Może i nadal trochę jestem. Nie można się gniewać na peelkę w żadnym razie. Szalenie mi się podoba. Pozdrawiam. Uwielbiam tę Pani peelkę.

report |

Darek i Mania,  

jakże cudownie pani pisze i w jaki sposób czytając text włączam się jakby do jego treści .Ani przez chwilę nie było nudno -taka wciągajaca osobowość pasażerki .Prawie jej pomagałem by nawiązała kontakt z kierowcą ale lepiej, że do tego nie doszło bo to niby obcowanie za pomocą lusterka jest tu takie nieskosztowane i poruszające zmysły gdzieś głębiej niż samo ciało.W 4 zdaniu od końca zabrakło ogonka ą -"katem oka " i tutaj też mam taki niedosyt że nie było szczęśliwego zakończenia ale się cieszę bo jest pięknie -tylko znowu to oko niby zazdrości coś zamieszało -cieszę się że przypadkiem zobaczyłem pani intrygujący mnie troche komentarz na poezji i to zwróciło moją uwagę i teraz mogę poznać jak piękna może być proza .

report |




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1