Satish Verma, 19 december 2023
Body was culture
at blue heights. Frozen
till my candle lights.
I fumble in dark
to remain human. No one
would be godfather.
Give back my pain.
Unwrap my bones. The blood
should be drying up.
Satish Verma, 17 december 2023
Today the sun
will rise without you in pain of
two stars kissing.
A brief pause
between the hiccups. Poem
was incomplete.
How would I say
you goodbye facing the dark
burningmoon?
Satish Verma, 16 december 2023
You should not
have done this? Trespassing
the virginity of the
olive branch and the ashes.
I will borrow the
words to clean blood
in your eyes. A lovely
jasmine will sit on your lips.
The death holds its
own mercy between good
and bad. Any fondling
of moon was a bliss.
Where will dysplasia
go, after giving an unbearable
loss? You cannot roll the
carpet after the blaze.
The tangerines will give
a big surprise.
Satish Verma, 15 december 2023
To become insane,
I think. I miss the ruptured
wounds.
I ask myself,
was it true, you
were painting water body?
Somebody was
laughing after the funeral
of raped truth.
The bells go
without sound. I hold
my trembling hands.
The door knob was
broken. I cannot open the
portal of dreams.
A lone swan treads
softly on the smashed mirror
to reach the lake.
Satish Verma, 14 december 2023
Living without you
was like a kite, flying
alone in blue sky.
Like a downy mildew
climbs the damp poems.
Letters tremble.
Wearing all red, frills
a setting sun, was
smiling in deep sleep,
tears swiping the dry lips.
Maybe, you wanted
to set me free from
tarantula's web.
Going there
where moon weeps.
I will search the rock.
Satish Verma, 12 december 2023
Simple hearted priest
asks me to stay dead. The mystery
of living in the eyes of God is unveiled.
One day words would stop.
Then you find the killer was killed and the
suffering of living would exist ever.
The point of observation
has no observer. The mode of revert
living gives you eternal peace.
Satish Verma, 11 december 2023
You were eating
out from our hands.
O God, we are hungry.
Sometimes I collapse
in on myself, to achieve
the quietus. Even moonlight
won't escape from me.
I collect the ashes
falling from your
golden locks. Was it the death's
pride?
The moon fattens
to receive the lost crown
of sleeping queen.
The shadow falls
at your feet. You become
taller than me.
Satish Verma, 10 december 2023
Why your lips
quiver, kissing a rose
before sunrise.
A serious question
seeks a simple answer.
Why did you live
inside me?
I don't believe in
myself. I will go
with the moon.
Just wanted to
know, how do we
die in sleep, when
body curls like a snake
to shed the skin.
I look at the world
pass by. None was
my grain.
Andrzej Talarek, 9 december 2023
Biblia Tysiąclecia: Zagadka powodzenia bezbożnych
Jan Kochanowski: Słuchaj, co żywo, wszytki ziemskie kraje
Kto chce dziś słuchać, że warto być biednym,
niech słucha. Choćby swoim uchem jednym.
Niech też słuchają ci, którzy pieniądze
nad wszystko mają, a za nie swe żądze.
Czy tu mądrością zabłysnę dziś, nie wiem.
Czy roztropności z serca dam zarzewie?
Jednak los ludzki, szczęśliwy czy smutny,
zderzę ze sobą w sposób dość okrutny.
Żył biedny człowiek, żył też i bogaty.
Bogacz pieszczoty, biedny dostał baty,
jeden od losu, a drugi od Boga.
Taka przez życia była obu droga.
Pomyślał biedny: no i cóż, że razy?
Pójdę do nieba, nie wezmę urazy.
Pomyślał bogacz: ale go złoiłem
i tyle złota na nim zarobiłem.
Pomyślał biedny: warto żyć uczciwie,
Bóg mnie nagrodzi w niebie sprawiedliwie.
Bogaty w złoto dni swoje obtoczył,
w końcu świątynię zbudował i spoczął.
Żył też poeta tak mądry, jak biedny.
Dla Boga pisał wciąż poemat rzewny.
Myślał: cóż złoto, za grobem nie działa.
I umarł z głodu, poezja została.
Żył wreszcie mądry, co nie chciał biedować.
Wołał w mądrości swej nowe budować.
Sam się dorobił i biednym dał pracę.
Za to i Bóg mu, i ludzie zapłacą.
Wszyscy widzimy: mędrcy umierają,
głupcy, prostacy, wszystko zostawiają,
co dorobili. Z Bogiem, czy bez Boga.
Na koniec tylko mniejsza, większa trwoga.
Nikt też sam siebie od śmierci nie kupi.
Nawet świątynią. Jeśli nie jest głupi,
wcześniej pojedna się z Bogiem w swej drodze,
złoto zostawi, wziąć go wszak nie może.
Jednak zostaje coś po nas na ziemi:
życzliwe słowo, które nawet niemi
o nas wyszepczą, albo przekleństw wiele
nad złotem, choćby zostało w kościele.
Nie nam rozstrzygać, co będzie za grobem.
Czy nierób wygra niebo z groszorobem?
Czy dobre słowa u Boga przeważą -
choć on wie wszystko - i winy nam zmażą?
Czy do Szeolu bogatych Bóg wygna
jak stado owiec, z dala od poidła,
którym jest źródło Boga obecności
i tam na zawsze bogaty zagości?
Tego nikt nie wie. Na próżno prosimy
o zły los dla tych, których nie lubimy.
I potępienie im prorokujemy.
To tylko Bóg wie. Na tym przestajemy.
Satish Verma, 9 december 2023
I don't recognize
you, after giving
a pause to poem.
It was an eerie
accident. I don't own
my body, and you don't
own your tears.
With solemnity, I
place my book, on the road
going nowhere. To be
read by the sun.
You buy the words
I sell the silence.
The hyphens wail.
Cost rises.
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
24 november 2024
0018absynt
24 november 2024
0017absynt
24 november 2024
0016absynt
24 november 2024
0015absynt
24 november 2024
2411wiesiek
23 november 2024
0012absynt
22 november 2024
22.11wiesiek
22 november 2024
Pod miękkim śniegiemJaga
22 november 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
21 november 2024
21.11wiesiek