Prose

Prezes
PROFILE About me Friends (2) Prose (9) Diary (1)


19 may 2016

T A B L O I D Y Z A C J A

Proszę się nie dziwić, jeśli tytuł tego artykułu brzmi obco. Nie ma jeszcze tego słowa w Wielkim Słowniku Języka Polskiego PWN z 2006 roku. Nie ma nawet w internetowej encyklopedii Wikipedii. Spróbuję więc opisać znaczenie tego wyrazu.
Słowo TABLOID jest zapewne Państwu znane. Chodzi o popularne gazety mniejszego rozmiaru, drukowane na kiepskim papierze, wypełnione kolorowymi zdjęciami znanych gwiazd filmu, telewizji i polityki. Pod zdjęciami kilkuzdaniowe teksty w rodzaju, że tej pani na premierze filmu pękło ramiączko i pokazało się kawałek piersi, a ten pan, ledwo się ożenił piąty raz, a już robi skoki w bok. Na innej stronie jest informacja, że znany polityk, nie wytrzymał i pokazał język reporterowi, a jeszcze na innej, że ta zanana pani to przerwała ciążę.
Są to pisma bardzo popularne, nie będę więc zajmował się ich oceną. Ale problem ten przenosi się również i na inne media. Telewizja, oszczędzająca czas na reklamy, które przynoszą pieniądze, też skraca informacje do jednozdaniowego, a najwyżej kilkuzdaniowego przekazu. Poza tym, według obowiązujących reguł, jest to przekazywane językiem na poziomie piątej klasy szkoły podstawowej. Bardzo popularne i coraz popularniejsze staje się komunikowanie przy pomocy tekstowania przez telefon komórkowy. Ile można przekazać w jednym, czy w dwóch zdaniach? Czasami wiele, ale na ogół bardzo mało. Większość z nas korzysta już z internetu, prześlizgując się przez kilkuzdaniowe opisy i na ich podstawie buduje swój obraz współczesnego świata.
Świat stworzony w naszej wyobraźni z takich przekazów jest płaski, jednowymiarowy. Nie jesteśmy w stanie wejrzeć głębiej, nie mamy wiedzy o tym, co kryje się pod powierzchnią. Nie znamy mechanizmów tego, dlaczego i w jaki sposób powstaje to, co widzimy na wierzchu. Wystarczy sięgnąć do historii. Czy komuś przyjdzie do głowy, że Niemcy dopuściliby Hitlera do władzy, gdyby wiedzieli, co ich czeka? Nie, na pewno nie. Ale przecież uwierzyli w jego hasła wykrzykiwane przy różnych okazjach. Później mówili, że zostali oszukani. Po kilkunastu milionach swoich trupów i kilkudziesięciu milionach z innych krajów. A przecież wszystko było napisane w Mein Kampf, książce Hitlera wydanej na wiele lat przed jego dojściem do władzy. Ale komu się chciało nad tym zastanawiać, łatwiej było uwierzyć.
Można jeszcze więcej, ale wydaje mi się, że to, co napisałem powyżej ukazuję skalę problemu.
Ktoś zapewne zapyta, a co to szkodzi? Przyjrzyjmy się więc temu bliżej. Kilka lat temu przeczytałem, już nie pamiętam gdzie, że przeprowadzono badania na ten temat. Okazało się, że wśród młodzieży następują zmiany w mózgu, polegające na tym, w jaki sposób mózg przetwarza informacje. Niedawno przeczytałem wypowiedź jednego z profesorów nauk humanistycznych, który powiedział, że zadanie studentom przeczytania trzystustronicowej książki wywołuje protesty, bo oni nie są w stania przetrawić takiej ilości nowych informacji. Jeśli to nie robi na Państwu wrażenia, to idziemy dalej.
Problem ten przeniósł się do świata polityki i dotyka, albo będzie dotykał bezpośrednia nas wszystkich. Politycy doskonale wiedzą o tych zmianach w percepcji informacji i wykorzystują to w sposób, który powoduje, że wydaję z siebie dzikie okrzyki i łapię się za głowę. A oto kilka przykładów. Polityk, żeby zdyskredytować rywali przed wyborami krzyczy, że kraj jest w ruinie. Po kilku dniach rozmawiam z moim znajomym, facetem z wyższym wykształceniem, któremu mówię o tym dodając, że przecież wszystkie wskaźniki ekonomiczne wskazują, że jest to normalne kłamstwo.
– Bo wszystkie statystyki są manipulowane i nieprawdziwe – wykrzykuje.
– Ale przecież są to statystyki nie tylko krajowe, ale i zagraniczne, podawane przez różne organizacje międzynarodowe – odpowiadam spokojnie.
– One wszystkie kłamią.
No tak. Na to już nie mam odpowiedzi i ręce mi opadają, bo przecież jego wizja opiera się o wiarę.
Inny polityk krzyczy: – Obniżymy podatki, które gnębią ludzi.
On doskonale wie, że bardzo niewielu jego słuchaczy zastanowi się nad tym, że obniżenie podatków oznacza albo obcięcie w budżecie w innym miejscu, albo życie na kredyt, czyli zapłacimy za to dużo więcej w przyszłości. Tu przykład Grecji jest bardzo wymowny, ale przecież to nas nie dotyczy. Oczywista bzdura, bo wszyscy podlegamy tym samym prawom ekonomii.
Inny polityk zatroskany ujemnym przyrostem naturalnym, czyli problemem, że więcej ludzi umiera w kraju, niż się rodzi krzyczy, że damy na każde dziecko tysiąc dolarów. Bardzo ładnie, ci to dopiero dbają o szarego człowieka i o kraj. Okazuje się, że ten chwyt działa, bo tylko niewielu zastanowi się nad tym, że tego typu pociągnięcia były absolutnym fiaskiem w innych krajach, a przecież ktoś za to będzie musiał zapłacić – w przyszłości.
Pamiętam, jak jeden z polityków krzyczał, że mamy za dużo regulacji i rząd za dużo wtrąca się do businessu. Więc zderegulowano przepisy bankowe. Oczywiście, wszyscy przyklasnęli, bo biurokracja dusi gospodarkę. Po kilku latach rozpasanie banków omal nie rozwaliło gospodarki światowej.
A teraz inny krzyczy, że zlikwidujemy obce banki i banki będą tylko nasze, narodowe. No tak, oczywiście, te obce i wrogie nam banki wysysają krew z naszej gospodarki i nikomu do głowy nie przyjdzie, że to już było. Komuniści znacjonalizowali banki i co z tego wyszło, dobrze wiemy. A jeśli ktoś nie pamięta, to niech przyjrzy się takim krajom, jak Wenezuela, Kuba, czy Korea Północna. Ale to będzie już wymagało wysiłku umysłowego, więc może wierzmy tym, którzy powinni wiedzieć. A ja niedawno napisałem, że wierzyć można tylko w Boga, a reszta podlega analizie intelektualnej. Przecież nawet w internecie można znaleźć przystępnie napisane artykuły analizujące te problemy. Łatwiej jest jednak wierzyć w to, co odpowiada naszej uproszczonej wizji świata, a od czytania może tylko głowa zaboleć.
A na koniec o tym, jak tabloidyzacja przenosi się na nasze życie. Żeby mnie i to, co mówię zdyskredytować, opowiadano, że jestem komuch, agent bezpieki, bezbożnik, świnia, Żyd, alkoholik i już nie pamiętam, co jeszcze. Głowę daję, że spora grupa czytających wierzy, że coś w tym jest, bo przecież ludzie by tak nie mówili. Mam nadzieję, że ci, którzy mnie dobrze znają, myślą inaczej. Kluczowym słowem jest to, że ci ostatni na ogół myślą.


number of comments: 5 | rating: 7 |  more 

alt art,  

to chiba nie jest proza; może esej albo raczej felieton; więc lepiej do dzienników..

report |

Prezes,  

Zgadzam się. Na usprawiedliwienie mam to, że jeszcze nie wiem, jak się tu sprawnie poruszać. Poprawię się. Pozdrawiam.

report |

Wiktoria,  

A czy jest Pan Żydem?

report |

Prezes,  

Droga Wiktorio! Mój przyjaciel Żyd bardzo delikatnie zwrócił mi uwagę, że nie powinienem używać słowa „Żyd” w kontekście tego określonego fragmentu mojego tekstu. Przyznałem mu rację. Pisząc to, byłem w pełni świadomy mojej niedelikatności, ale postanowiłem to zostawić. Dlaczego? Może dlatego, że rola Żyda wśród moich rodaków nie odpowiada mi. Kiedyś w barze, jakiś „intelektualista” zaczepił mnie kolejny raz i nie był on pierwszy, że jestem Żydem. Przy świadkach ściągnąłem spodnie, pokazałem moje przyrodzenie, potrząsając nim i spytałem, czy teraz jest już usatysfakcjonowany. Prawdopodobnie rozniosło się to w moim środowisku, bo już później nikt mnie o to nie pytał. Moja niechęć do tego rodzaju pytań wynika z prostego faktu, że człowieka powinno się oceniać według innych kryteriów i staram się trzymać tego. Mam nadzieję, że odpowiedziałem na Pani pytanie. Pozdrawiam serdecznie.

report |

Prezes,  

Droga Wiktorio! Mój przyjaciel Żyd bardzo delikatnie zwrócił mi uwagę, że nie powinienem używać słowa „Żyd” w kontekście tego określonego fragmentu mojego tekstu. Przyznałem mu rację. Pisząc to, byłem w pełni świadomy mojej niedelikatności, ale postanowiłem to zostawić. Dlaczego? Może dlatego, że rola Żyda wśród moich rodaków nie odpowiada mi. Kiedyś w barze, jakiś „intelektualista” zaczepił mnie kolejny raz i nie był on pierwszy, że jestem Żydem. Przy świadkach ściągnąłem spodnie, pokazałem moje przyrodzenie i potrząsając nim spytałem, czy teraz jest już usatysfakcjonowany. Prawdopodobnie rozniosło się to w moim środowisku, bo już później nikt mnie o to nie pytał. Moja niechęć do tego rodzaju pytań wynika z prostego faktu, że człowieka powinno się oceniać według innych kryteriów i staram się trzymać tego. Mam nadzieję, że odpowiedziałem na Pani pytanie. Pozdrawiam serdecznie.

report |




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1