Petroniusz, 8 september 2015
Daję ci pędzel i sztalugę,
I wszystkie barwy świata,
Abyś namalował mnie po
środku morza, którego odcieni
nie da się nawet nazwać.
Sportretuj moje myśli:
wzniosłe i plugawe,
beztroskie i osowiałe.
Jednym ruchem ręki
ochrzcij moje sprzeczności,
I jady nigdy nieproszone,
Które zatruwają krew
w żyłach.
Namaluj smak moich słów,
gorzkie zawody i miłość,
Niewidzialny port, do którego
kazano mi płynąć.
Otocz mnie chaosem spraw
codziennych, który w bezczelnym
porządku trzyma moje życie
przy życiu.
Petroniusz, 31 august 2015
Dobrze jest umrzeć za życia
i żyć życiem umarłym
jakby wszystko było już
po wszystkim.
Dobrze jest być umarłym dla żywych,
gdy żywi muszą wciąż żyć,
a umarłego nie tyczy się już
nic.
Petroniusz, 31 august 2015
Ciemna cisza unosi się
nad biegiem słów,
których pojąć się nie da.
W niej rodzi się z nicości
zaciekawienie i niepewność.
Przez nią słuch sięga do serca,
by jego biciem zagłuszyć
milczący lęk przed nadchodzącą
burzą.
Dziś jesteś, a jutro cię nie ma.
Petroniusz, 29 august 2015
Na spalonej ziemi,
gdzie dawniej kłębiły się wonie
róż i jaśminów pamiętające
żonglerów słów namiętności
i mędrców barw cieszących zmysły...
Na ziemi jałowej ukrytej
w moim sercu, które
stało się ciemną piwnicą
dla popiołu buduję swój
pomnik cmentarny.
Dwa anioły przelewające
z warg do warg smutek
opowiadają o zwiedzionym
nadziejami życiu, które
karmili ludzie rajskich ogrodów
uwięzionych na mieliźnie.
Ich miłość przebita włóczniami
wyrwanymi z pejzażu Golgoty
i ciał rzymskich gladiatorów
nie troszczy się o bezdomnych
wędrowców duszonych w oparach
przeznaczenia.
Petroniusz, 18 july 2015
Jeszcze wczoraj byłem bogaty
w kwiaty, które rodziły się w mojej duszy,
szumiące lasy i górski potok.
Przechodnie mawiali: jak tu pięknie,
gdy zapach róż zatrzymywał ich w drodze.
Jednak wystarczył jeden podmuch wiatru,
błysk na niebie i grom zrywający bębenki
w uszach.
Dziś jestem wyłącznie wyjałowioną ziemią,
która budzi postrach.
Pustynią, na której umiera życie.
Pasterzem ciemnych dni.
Tak wiele nienzanych chwil przed nami,
a wystarczy tylko jeden czarny trefl,
aby rzucić nas na kolana.
Petroniusz, 18 july 2015
Nasze życie zawsze kończy się klęską.
Starość, śmierć, choroba, przemijanie -
to puste bukłaki nabierające sensu wraz
z wlewanym do niego winem.
Wzniosłe nadzieje uskrzydlone
zapachem z ogrodu rozkoszy
upadają jak kamienne kostki
domina - jeden po drugim
przy wtórze monotonnego
śpiewu antycznego zegara.
Tak mało czasu przed nami,
a tak wiele cierpienia czeka,
aby nas otulić swoim
zimnym ciałem.
Petroniusz, 12 july 2015
Upijam się słodką chwilą samotności,
ukryty za własną duszą, gdzie nie szukają
mnie błędne oczy i nie dochodzi promień błękitu,
uczę się słów ciszy.
W ciemnej otchłani rodzi się anioł wolności,
który nie ma twarzy i nie zna uczucia bijącego
serca.
Jego białe skrzydła otulają mnie przed światem,
w którym prawo kocha się z bezprawiem.
Ogołocony z życia trwam w istnieniu.
Wolny od ciał płaczących bólem,
zegarów odmierzających litery przemijania,
myśli dźwiękiem barw uwodzących umysł.
Petroniusz, 11 july 2015
Nie mam juz złudzeń,
gdy z nieba zrzucam
nadzieje ubrane w perły.
Sny haftowane ze złotych nici,
marzenia śpiewane o brzasku
przez słowika.
Będąc kaznodzieją zapalonej świecy,
w którą z tęsknotą wpatrują się
róże zielonookie...
Nie mam już złudzeń,
czego najbardziej pragną
kwiaty rosnące na równinie.
Petroniusz, 28 june 2015
Jeśli jesteś w drodze niech
twoje myśli nie będą
zniewolone Ziemią Kanaan.
Wzrokiem sokoła obejmij
kręgi pól, lasów i łąk.
Zadziwiający pejzaż oblany
zachodzącym słońcem,
tylko pozornie nakarmi cię
usypiającym spokojem.
W piwnicach swej pamięci
pielęgnuje zapach bez celu
przelanej krwi, ludzki trud
i łzy nad bezwładnym ciałem
dziecka, które jak rwący potok
płynęły z oczu serdecznej matki.
Idziesz po niwie zmęczonej i
strapionej, która przyglądała
się twarzom Kaina, Napoleona,
Tyberiusza i młodego chłopca,
który nie znał jeszcze słów:
głód, choroba, wojna.
Oni upadli w proch,
ciebie też to czeka.
Zatrzymaj się na dłużej, żeby
zrozumieć złudny śpiew ptaków.
One głosem fagotu opowiadają
sobie o tych, co szli przed tobą.
Medytują nad ich pychą i naiwnością,
dzięki temu nie muszą siać,
żąć i gromadzić w magazynach,
aby przetrwać.
Niech cię nie zmylą powiewy wiatru.
Jego chłodne ramiona nie wspomogą
cię w wędrówce: on szyderczo bada
kolejnego tułacza, który chce poczuć
smak gorzkich ziół, które można
kupić na małym bazarze w opustoszałej
Ziemi Kanaan.
Petroniusz, 28 june 2015
Maluję na niebie witraże,
ramki z ołowiu zapełniam
miłością o twarzy anioła i
głosie niewiasty.
Z jej pofałdowanych szat
można wyczytać troski:
o pokrytych mgłą rozstajach
i podartych sandałach, w których
trzeba ruszyć w drogę.
Maluję na niebie ludzi,
którzy wypełniają
kolorowe witraże.
Przeźroczyste farby tworzą
ich ostre kontury ubrane w życie.
Moje niebo mówi, że między
narodzinami a śmiercią
grany jest spektakl o wszystkim
i niczym.
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
26 november 2024
2611wiesiek
26 november 2024
0021absynt
26 november 2024
Gdy rozkołysze wiatrJaga
25 november 2024
AfrykankaTeresa Tomys
25 november 2024
2511wiesiek
25 november 2024
0019absynt
25 november 2024
Pod skrzydłamiJaga
24 november 2024
0018absynt
24 november 2024
0017absynt
24 november 2024
0015absynt