31 october 2011
Popiół w poziomkach
Drzewa utuczone tylko w jednym
celu, który pozostaje zagadką, pomimo papieru. Kończy się era papieru, zaczyna
się era nowego. Era bitów trwa. Zapisz to sobie, bo stracisz. To jest materia
opowieści. Ktoś stuka w klawiaturę, myśląc: rozkosz. Ktoś zatracił się w
książce a później, słowo po słowie, wdrapał się na powierzchnię ekranu. Świat
przedstawiony, świat wyświetlony, świat od którego nie można uciec. Ktoś ucieka
w literaturę, a tam znowu świat. Ktoś wchodzi do księgarni i widzi pułki poszatkowane
grzbietami konających zwierząt. Ktoś kupuje książkę i daje kobiecie. Kobieta
wolałaby kwiaty, ale tak na prawdę nie wie czego chce. Mężczyzna wolałby wódkę,
ale tak naprawdę nie wie, pomimo rozkoszy. Zanim sobie pójdzie, pójdą na
kompromis, spalą kwiaty i liście, szczęście dla obu stron, rozwód będzie huczny,
bo tutaj nie ma przyszłości. Jesteśmy ludźmi cywilizowanymi, a rzeczywistość
jednak się różni, więc poróżnieni są rzeczywiści. Szelest kartek pozwu
przypomina komuś szelest liści tamtego dnia o północy, kiedy zapomniał się w
parku i jak dotąd nie odnalazł drogi wyjścia. Czytelnictwo i piśmiennictwo.
Statystyka rządzi i są to rządy absolutne, bez wodza, którego dałoby się zabić,
bez porządku, który dałoby się obalić. Statystyka pełna wpisanych w nią
wyjątków. Ktoś wyobraził sobie eksplozję biblioteki, myśląc: kruchość. Ludzkie
szczątki ślimaczą się po ścianach stopione ze szczątkami nieludzkimi. Ktoś zapisuje
w ekstazie jakieś słowo, które powtórzy wielu, lub odwrotnie, zapisuje wiele
słów, które nie zostaną powtórzone. Ktoś wstaje, robi herbatę lub kawę, pali
papierosa, przeklina w duchu lub w powietrzu i dzwoni do kobiety, która jest
jego. Ktoś inny czyta latami bez takich telefonów; później nazywa to celą i
korzysta z ramion obcych kobiet jak z kuchni, jak z łazienki, jak z toalety. Ktoś
ma dzieci z kobietą, ktoś inny ma z mężczyzną same problemy i patrzy nań ostro,
ostro na dzieci, tępo w ścianę, na zmianę, dalej ktoś stara się wejść cicho w
oczy kobiety jak do wnętrza katedry, a ona już dawno nie patrzy, tylko unika, w
podłogę lub w sufit, najgorzej w okno. Uprzejme unicestwia wszelkie próby, bez
buntu, bez inicjatywy. Bez miłości, która jest dla niej narzędziem zniewolenia,
która inaczej jest nierzeczywista, jak popiół w poziomkach.
5 november 2024
Jesień.Eva T.
5 november 2024
Freedom From PainSatish Verma
4 november 2024
0411wiesiek
4 november 2024
Słucham jeszcze, jak ostatnieEva T.
4 november 2024
Pure As GoldSatish Verma
3 november 2024
Nie tak całkiem zielonyJaga
3 november 2024
0311wiesiek
3 november 2024
Listopad.Eva T.
3 november 2024
"Surrender"steve
3 november 2024
You Were Not Like MeSatish Verma