18 października 2021
comme ci come ca
Kwiaty upadały rzęsiście w powolne i ciche równania grządek
z ich płatków gwałtownie strząśnięte spadły lśniąc jak brylant najdroższy
krople rosy
to było kiedy przepytywałem ogród na okoliczność marzeń
z dłonią ułożoną w najsubtelniejszy symbol
lecz moje własne uszy własny głos mój rani
moje usta wypluwają wyłącznie suchych pestek kamienie bez ciała
i nie odnalazłem prawdy o szóstym wymiarze
jedynie lekko zanurzone w kawie obolałe neurony
leczę snem zbyt krótkim na okoliczność świtu
i w twarz posępną patrząc grafomańskim szeptem
szydzę tutaj sam z siebie
Póki co
Odprawiam swoje gusła
Przygładzam wciąż na nowo niezborne kroki i gesty myśli rozczochranych
niewydarzone wydarzenia co je tak bardzo chciałbym wreszcie pochwycić i chciałbym
aby się zaraz teraz wydarzyły skoro już tak wyraziście się zapowiedziały
umykają mi ich tony zbyt lekkimi będąc te ptasie przejrzyste płody poronione
nie chce żaden zasiedlić mej duszy i w niej dojrzeć pieśni jej nie rozpoznając
tak więc śpiewać im będę moją nową pieśń aby je na nowo oswoić
A czy ich owoc dojrzeje czy spadnie w me ręce
w usta wpółotwarte
tego nie wiem przecież jednego tylko jestem pewien
że nic wiedzieć na pewno nie można
Dlatego w śpiew swój zasłuchany pląsam
I kiedy mnie zapytasz
błądzę po parkiecie
tańczę
tańczę jeszcze
23 lutego 2025
Jaga
23 lutego 2025
Belamonte/Senograsta
23 lutego 2025
sam53
22 lutego 2025
violetta
22 lutego 2025
Eva T.
22 lutego 2025
wolnyduch
22 lutego 2025
wolnyduch
22 lutego 2025
wiesiek
22 lutego 2025
wolnyduch
22 lutego 2025
wolnyduch