7 lipca 2012
23 czerwca 2011, czwartek ( Amsterdam, spotkanie z bezuchym )
Monsieur Vincent! Dokąd tak spieszno? Zapomniał pan płaszcza i kapelusza. Oddałam Bogu, co boskie. Jest jeszcze czas. Spotkajmy się o 19:15 przy Keizersgracht.
Fou-Roux
wariacie z Tobą krucho
obciąłeś sobie prawe ucho
choćby krzyczeć noc i dzień
będziesz głuchy jak ten pień
Obetnij sobie drugie ucho, nie musi to być w Arles, zrób to w Amsterdamie, na trzecim piętrze w Żółtym domku, jutro. Przyjdę popatrzeć. Przyniosę dla ciebie gałąź migdałowca albo irysy.
Bulwar nad kanałem. Szeroki i jasny w kształcie podkowy. Woda w nim czysta, bez owego zielonego nalotu, charakterystycznego dla kanałów łączących Rzekę Samobójców, w których do dziś widzę odbicie kwiatów lobelii i niezabudek...
Gwar ucichł. Czerwone Szaleństwa siatką kwadratów osaczyły Czerwoną Dzielnicę. Runęła Wieża Babel. Cisza. Siedzę w hotelowym patio, otulona chustą Eleny z mentolowej mgły. Ptaki śpiewają. Szemrze czarodziejska woda. Odradzają się wspomnienia. Pachnie lawendą. Biegam po lawendowych polach. Znów nie dotykając - dotykam. Nie zawodząc - zawodzę. Nie raniąc. Cisza.
31 maja 2025
sam53
30 maja 2025
wiesiek
30 maja 2025
wolnyduch
29 maja 2025
wiesiek
28 maja 2025
sam53
28 maja 2025
wiesiek
28 maja 2025
Jaga
27 maja 2025
sam53
27 maja 2025
wiesiek
26 maja 2025
Belamonte/Senograsta