6 grudnia 2011
gatunek
kiedy leniwe tłuste krople
deszczu łomoczą w okiennice
wolno rozbieram się z kostiumu
i pełznę zwiedzać okolice
spływam rynsztokiem w serce miasta
rzeką odpadów komunalnych
gdzie błyska czasem jakaś gwiazda
dalekie echo ciał astralnych
śmieję się brzękiem pustych flaszek
grzybem przyczajam w kamienicach
pełnych zdeformowanych czaszek
o rozłupanych potylicach
powolnym ślizgiem tłustej glizdy
przemierzam obszar szkła i stali
milczący gniewny nienawistny
gotowy by ten świat podpalić
nigdy nie spocznę nie ustąpię
napięty chciwy nieugięty
kto się codziennie w szambie kąpie
temu kloaczny zapach piękny
czasami moja płazia skóra
poczyna drżeć mam też uczucia
strach że nic tutaj już nie wskóram
że nie zostało nic do psucia
wtedy przebieram się szybciutko
w sztuczkowe spodnie fular fajkę
z ojcowsko uśmiechniętą brodą
sprzedając jeszcze jedną bajkę
25 listopada 2024
Wróciłem do domu, MamoArsis
24 listopada 2024
Nie ma lekko...Marek Gajowniczek
24 listopada 2024
0018absynt
24 listopada 2024
0017absynt
24 listopada 2024
0016absynt
24 listopada 2024
0015absynt
24 listopada 2024
2411wiesiek
24 listopada 2024
Ile to lat...doremi
24 listopada 2024
od wczorajsam53
24 listopada 2024
Anioł stróż (Budda)Belamonte/Senograsta