13 grudnia 2011
pejzaż wzgórza
szaniec Trupiej Czaszki
ciało człowiecze rozpięte na drzewie
jakby w przytuleniu niedomknięte
usta skargą nie_tknięte są ani lamentem
widzę jak kona Oblubieniec
[kiedy znów przyjdziesz
czy będziesz miał dla mnie czas?]
garście rozdarte przeokrutnie
i na wylot skaleczone śródstopia
widzę jak kona Mocarz Jakuba
uniżenie (p)oddaje swego ducha, Ojcu…
za nieprawości ludzkich mrowię
[lubię Twoje pieprzyki na powiekach
i ten cichy uśmiech też]
nagle błękit zgasł
a ci co lżyli jadowicie
trwogą zdjęci polękli na twarzach
rozdarta zasłona powiewała
uklękłam…
potem pamiętam już tylko
Jego szept przecinający powietrze
– zapłacone…
23 listopada 2024
Psychologia wskazuje wzórdobrosław77
23 listopada 2024
ZnaniMarek Gajowniczek
23 listopada 2024
Delikatny śniegvioletta
22 listopada 2024
niemiła księdzu ofiarasam53
22 listopada 2024
po szkoleYaro
22 listopada 2024
22.11wiesiek
22 listopada 2024
wierszejeśli tylko
22 listopada 2024
Pod miękkim śniegiemJaga
22 listopada 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
22 listopada 2024
Potrzeba zanikuBelamonte/Senograsta