20 listopada 2011
Niechciane serce (powieść wymyślona)
Odkąd pojawiłam się na czacie onet sama nie wiedziałam czego albo kogo
szukam tam. Błąkałam się niczym na świecie zbłąkana owieczka od swojego
stada. Nie wiedząc czego tak naprawdę w życiu pragnę. Przede wszystkim
miałam ograniczony dostęp w Internecie. Gdzieś na dnie mojej
podświadomości drzemało we mnie coś telepatycznego. To coś było jak
magnez przyciągało mnie coraz bardziej i bardziej, pomimo licznych
niezbyt przyjemnych incydentów ze strony notorycznych erotomanów. Na
wstępie uciekałam od nich w milczeniu, lecz to nic nie poskutkowało.
Musiałam w końcu wziąć sprawy w swoje ręce i taką samą strategią
pokonywać swoich przeciwników wtedy, gdy poczułam się znienacka przez
nich zaatakowana. Słusznie pokonać wroga na odległość własną jego
bronią. Wystarczyło użyć dwa,trzy słów o wulgarnej konsystencji i już
osobnika nie było w pokoju na prywatnej rozmowie ze mną. Ha, ha, ha
jakie to proste było. Nie osądzam wszystkich jednakową miarką. Owszem
poznałam kilka fajnych osób, ale to nie było jeszcze to co szukałam. W
głębi swego serca czułam tajemniczą tęsknotę za czymś, czego nie było,
co było dla mnie raczej obce, a dla pozostałych ludzi normalne i takie
oczywiste! Miałam wrażenie, że dotykam samego dna samotności, bezsensu
życia. Pustka rozsadzała mnie na wskroś. Nie potrafiłam już marzyć jak
dawniej, bywały dni kiedy nic mnie nie cieszyło. Na czacie rozmawiałam z
trudem , udając szczęściarę. Tkwiłam przez bardzo, bardzo wiele lat w
martwym punkcie, głęboko zamknięta w samej sobie. Jak wylękniony żółw w
swoim grubym pancerzu. Mimo, że przebywałam w takim stanie ducha, nie
było mi z tym wcale dobrze. Wręcz przeciwnie rok z roku czułam, że mnie w
środku coś ogromnie przytłacza, że się po prostu zwyczajnie duszę!
Żyłam wciąż przeszłością i wspomnieniami sprzed lat. To chyba stawało
się już moją obsesją , którą zesłał mi los. Pragnęłam za wszelką cenę
uwolnić się od niej jednak nie dawałam sobie rady , aby wyrwać się z
tych drapieżnych szponów własnej ciemnej strony przeszłości. Niby jestem
dorosłą kobietą i powinnam samodzielnie rozwiązywać własne problemy, z
którymi borykam się nie pierwszy raz, nie oglądając się za siebie , że
ktokolwiek mnie z tego wyręczy, pomoże. Jak przystało na pełnoletnią
osobę. Jakiś wewnętrzny głos w środku samej mnie wrzeszczał coraz
głośniej i donośniej: RATUNKU!!! POMOCY!!! Niestety tylko ja byłam w
stanie go usłyszeć i nikt inny poza mną. Pojawiał się on coraz częściej i
nawiedzał moją podświadomość coraz bardziej i bardziej, przerażając
mnie chwilami notorycznie. Starałam się to ignorować z początku, lecz to
stawało się coraz bardziej nie do zniesienia psychicznie. Jeszcze te
notoryczne pytania, ciągle te same… jak to się stało, że jesteś samotna?
Dlaczego jesteś samotna? Kiedy odpowiadałam pierwszy, drugi, trzeci raz
wydawało mi się to rzeczą naturalną, ale przy pięćdziesiątym, którymś
czy setnym razie zaczynało mnie nużyć to klikanie znanych mi na pamięć
odpowiedzi. Zazwyczaj były one krótkie, treściwe i rzeczowe. Najprostsza
odpowiedź brzmiała, że jeszcze nie spotkałam na swojej drodze nikogo
odpowiedniego dla siebie. Odbierano to z mojej strony jako nadmierność,
wybredność, że przebieram mężczyznami jak ulęgałkami. Natomiast ja nawet
chcąc dokonać jakiegokolwiek ostatecznego wyboru nie miałam w czym po
prostu wybierać. Z moich niespełnionych marzeń pozostały tylko sny
niespodziewane nocą powtarzające się. W nich ciągle widywałam tą samą
postać. Nie mogłam rysów twarzy nigdy dostrzec na jawie, ale
wiedziałam, iż ten ktoś jest moim ideałem mężczyzny. Najczęściej był to
szczupły, dość wysoki brunet, otulający mnie czule swoimi ramionami,
uśmiechając się karmił mnie mandarynkami. Ten sen powtarzał się co jakiś
czas. Był taki prawdziwy i rzeczywisty, że zaraz po przebudzeniu z rana
nachodziła mnie nostalgia. Wolałabym się nigdy nie obudzić, śniąc i
śniąc pozostać w tamtym świecie, żyjąc naprawdę szczęśliwie. Na dnie
serca swojego zachowałam dalszy rysopis mojego wymarzonego jednego,
jedynego z snu. Z natury bardzo tolerancyjny, wyrozumiały, prawdomówny,
odpowiedzialny, o dobrym sercu, pełen poświęcenia. Opiekuńczy, przy
którym mogłabym się poczuć bezpiecznie, ufając mu bezgranicznie. Z
natury w jednej osobie A.D.O!!! Czyli Abstynent, domator i jeszcze do
tego bardzo dyskretny. Banalne prawda? A jednak prawdziwe. Pewnego
zimowego dnia weszłam do pokoju Lublin. Jak zwykle dziewczyny z
chłopakami na ogólnym rozprawiali o dyrdymałach. Przez co zawsze czułam
się nieswojo i niepewnie, ale chciałam jakoś zwrócić na siebie uwagę i
odwieść ,choć na moment wszystkich obecnych od tematu damsko-męskiego.
Więc odezwałam się .Cześć wszystkim! Czy mogę wiedzieć w jakim tutaj
wieku mniej więcej Jesteście? E tam na nikim nie wywarłam najmniejszego
zainteresowania. Zupełna cisza jak makiem zasiał wokół mnie. Już miałam
odejść stamtąd, gdy ktoś mi odpowiedział. Tu same małolaty po 13-15 lat
rozmawiają. Grzecznie podziękowałam i zamierzałam już zniknąć, kiedy
ujrzałam na monitorze przed sobą okienko: ADRIAN zaprasza Cię do rozmowy
na prv. Miałam trzy wyjścia odmówić, przyjąć to zaproszenie albo je
zignorować. Długo nie zastanawiając się, kliknęłam myszą na tak. Ten
ktoś mając w klawiaturze wciśnięte CAPS zapytał. SZUKASZ SPECJALNIE
TUTAJ KOGOŚ? Na co ja jemu. Nie, już sobie idę stąd, tylko tak z
ciekawości zapytałam, ale nie krzycz na mnie już proszę! Nowy rozmówca
odpowiedział ja wcale na ciebie nie krzyczę ani nie wyganiam cię z tego
pokoju. Zapytałem tylko z czystej ciekawości, bo wydałaś mi się taka
jakaś zalękniona. Było to niestety prawdą, lecz nie chciałam się do tego
przed nim przyznać, żeby mu nie dać do tego powodu satysfakcji.
Właśnie, że krzyczysz na mnie, bo piszesz do mnie wielkimi literami.
Okej już przestaję odparł mi Adrian. Od słowa do sława między nami
nawiązała się bardzo długa rozmowa, wydał mi się miły no i na poziomie
inteligentny. Nie to co większość młodzieży w Lublinie na czacie
chamstwo, draństwo i obłuda. To co mi akurat z jego strony odpowiadało,
to, iż nie wypytywał mnie gdzie mieszkam, w jakim wieku jestem i jak mam
naprawdę na imię takie tam… albo jak wyglądam? Co już stało się dla
mnie tak nagminnie oklepane. Przez to przy wstępnych rozmowach czułam
się zwyczajnie znużona takimi pytaniami. Adrian odtąd zaproponował mi
pogawędki na prvach co dzień o 10 rano. Wydał mi się człowiekiem wielce
wnikliwym. Jakby za wszelką cenę starał się odkryć we mnie samej
skrywaną na dnie duszy tajemnicę. Momentami bardzo przerażała mnie ta
dociekliwa postawa z jego strony. Niby starał się być delikatny,
wyrozumiały i nie wymuszał nic na mnie, ale powracał do tego samego
tematu wciąż jak bumerang. Ponad moje siły nieraz cała ta sytuacja jaką
stwarzał sam stawała się wręcz chwilami nie do zniesienia. Do reszty
wyczerpywało mnie ciągłe odpowiadanie na jego pytania.-Tak, nie, nie
wiem… Jednak miał coś w sobie, co jednocześnie ogromnie przyciągało mnie
do niego jak magnez. Wyczuwałam czasami jak dotyka mojej zranionej
duszy. Adrian zdawał sobie sprawę, że to musi być coś bardzo
wstrząsającego, ponieważ przy każdej mojej próbie otworzenia się przed
nim jeszcze bardziej zamykałam się w sobie jak wylękniony żółw w grubym
pancerzu. Obawiałam się nie raz zastanawiając się kim on naprawdę jest?
Adrian zapewniał mnie, iż pragnie mi tylko pomóc. Od jakiegoś czasu
dusiłam się, zamykając się w sobie coraz bardziej i bardziej aż do
utraty tchu. Nie wiem jak on to dostrzegł po mnie? Przez tyle lat nikt
poza nim tego nigdy nie zauważał. Wiedziałam, że jak naprawdę na świecie
istnieją bratnie dusze, to ja i Adrian właśnie nimi jesteśmy. Nie
byliśmy siostrą i bratem po tych samych rodzicach, ale było coś, co nas
oboje zbliżało do siebie. Owszem wspólne zainteresowania, światopogląd
na różne sprawy nawet oboje byliśmy z natury domatorami. Los pełen
porażek w życiu osobistym nas oboje łączył. Nie wiedziałam czy to
przypadek, czy jednak przeznaczenie? Nagle od dawna hałasujący
wentylator karty graficznej zaczął mi się zacierać. Próbowałam wcześniej
interweniować do serwisu kom., ale usłyszałam przez telefon tylko cooo?
Znowu coś sama spierniczyłaś w swoim komputerze?! W oddali w słuchawce
usłyszałam gromki śmiech informatyka wspólnika. Na co ja nie, proszę
pana tym razem nic nie zrobiłam naprawdę coś mi wysiada, nie wiem co. Na
wskutek pracy komputera czułam ulatniający się dziwny zapach, jakby
gdzieś plastyk, guma się stapiała. Wyłączyłam natychmiast sprzęt i
zadzwoniłam do swojego informatyka z serwisu. Był bardzo wściekły i za
każdym razem odkładał na bok złośliwie słuchawkę, abym nie mogła się
dodzwonić i impulsów sobie tym dodatkowo nabiła. Ewentualnie odmawiał mi
natychmiastowej wymiany części w komputerze, twierdząc iż nie ma czasu i
kazał mi ponownie zadzwonić w tej samej sprawie za kilka dni. Było mi
bardzo przykro, że tak mnie traktuje tamten, więc przypomniałam sobie
rozmowę z Adrianem. Pamiętaj jakbyś potrzebowała pomocy, zawsze możesz
liczyć na mnie. Miałam wszystko w notesie spisane, jego nr. tel. do
biura, adres do pracy, nazwisko. Jednak coś mnie ogromnie powstrzymywało
przed wykręceniem tego numeru. Wszystko o mnie wiedział oprócz tego
gdzie dokładnie mieszkam i jak się naprawdę nazywam. Boże po co ja
się jemu zwierzałam?!!! Teraz los zamierzał mnie i Adriana postawić oko w
oko naprzeciw siebie. Ogromne miałam opory w głębi duszy przed tym
pierwszym spotkaniem z nim. Cały czas zastanawiałam się, jak ja temu
człowiekowi spojrzę prosto w oczy? W ostateczności zadzwoniłam do tego
biura i poprosiłam go do telefonu. Dzień dobry ja w sprawie awarii
komputera. Wyjaśniłam w skrócie ponownie co się dzieje z moim
komputerem. Poczekaj zaraz wezmę kartkę , długopis i zapiszę sobie twój
numer telefonu wraz z adresem domowym. Po chwili przedstawiłam się tak
naprawdę mam na imię Laura Peters. Przekazałam nr. tel. adres. Ok. będę
dzisiaj u Ciebie przed 18-stą. A tak nawiasem masz ładniejsze imię jak
nick na czacie. Bardzo dziękuję odpadłam uśmiechając się do słuchawki.
To do zobaczenia odezwał się Adrianie. Czekam! Cześć! Przed 18-stą po
otworzeniu drzwi stanął w progu wysoki brunet wprost z mojego snu! Boże
cała osłupiałam, ale musiałam momentalnie oprzytomnieć. Adrian bardzo
dobrze znał mnie od wewnątrz, więc nie chciałam niczego dać mu po sobie
poznać. Serce waliło mi jak młot! Nie wiedziałam co się ze mną dzieje.
Wszedł do mojego pokoju i powiedział: to ja jestem Adrian. Czy możesz
uruchomić komputer? Tak oczywiście odparłam z lekkim uśmiechem na ustach
i przycisnęłam granatowy klawisz w komputerze Zanim komputer uruchomił
się na dobre ukradkiem przyjrzałam się uważniej Adrianowi. Miał brązowe
oczy i czarujący uśmiech. Nie wiedziałam czy to sen czy jawa. Boże nie
mogę po sobie dać poznać! Myślałam. Wysoki mężczyzna wyjął z torby długi
śrubokręt i nowy wentylator. Część z komputera położył na biurku i
zabrał się za odkręcanie bocznej ścianki mojego sprzętu kom. . Po
niedługiej chwili odezwał się dobrze przypuszczałem, że to wiatrak od
karty graficznej się zaciera. Stąd ten charakterystyczny swąd jaki
czułaś. Przyglądając się wewnątrz dodał. jest mały problem. Jaki?
Zapytałam zaniepokojona. Wentylator taki sam, ale wtyczka inna od tej ze
starego. Powiedział Adrian. No i co teraz będzie? Spytałam. Na razie
zamknij komputer. Wyłączyłam go. Nic się nie stało, nie bój się nie
zostawię Ciebie z zepsutym komputerem. Zrobię tak, że będzie działał z
nowym wiatrakiem. W nowym wentylatorze odciął kombinerkami wtyczkę,
która nie pasowała. Masz może taśmę izolacyjną? Zapytał mnie. Tak
oczywiście, że mam. Odpowiedziałam Adrianowi. Po czym szybko wciągnęłam z
jednej z szuflad biura 3 rolki taśmy bezbarwnej. Oj to tylko kawałeczek
wystarczy jak powiedział tak obciął kawałek taśmy izolacyjnej z rolki.
Następnie w środku komputera taśmą obkleił kable dookoła. Prawie gotowe!
Teraz włącz komputer. Uruchomiłam go ponownie, a Adrian obserwował
obroty nowego wentylatora przez kilka minut, stojąc naprzeciwko mnie
przy komputerze ze ściągniętą boczną ścianką. Okej dobrze jest!
Usłyszałam. Wyłącz jeszcze raz go, bo muszę ściankę przykręcić. Po 5
minutach było już po naprawie. Siedzieliśmy oboje obok siebie przy
komputerze. Adrian jeszcze zamierzał mi instalować przeglądarkę
Firefoxa. Byłam od nie dawna na Internecie, bardzo obawiałam się
zainfekować swój komputer. Owszem można na Internecie znaleźć antywirusa
i zainstalować go w komputerze, ale to tylko działa zaledwie przez
miesiąc. Po 30 dniach od nowa ten sam problem powraca. A ja chciałam
mieć z tym święty spokój raz na zawsze. Dlatego Adrian zaproponował mi:-
zainstaluję Tobie specjalną i jedyną antywirusową przeglądarkę. Dzięki
niej możesz bez obawy wchodzić gdzie chcesz. A jest taka? Spytałam z
niedowierzaniem. Pewnie, że jest! Uśmiechnął się do mnie. W takim razie
zdaję się całkowicie na ciebie. Przystałam na propozycję Adriana. Za
wszelką cenę starałam się skupić nad tym, czego uczyłam się od swojego
nowego kolegi. Nie potrafiłam przecież jeszcze wysyłać maili. Adrian
zainstalował mi również specjalną skrzynkę odbiorczą w Mozillii
Thunderbirdzie. Pierwszy raz w życiu nagle poczułam siedząc obok niego,
że mam nieodpartą ochotę do przytulenia się do niego. Nie wiem jak to
się stało, że ogromnie zapragnęłam, aby on mnie objął swoimi ramionami.
Niestety to było nierealne, ponieważ to czego bardzo chciałam w głębi
duszy. Zmuszona bylam zapanować nad tym i ukryć na dnie własnego serca.
Adrian pierwszy i raczej jako jedyny mężczyzna w życiu wydawał mi się
kimś przy kim poczułam prawdziwy spokój. Byłam pewna teraz po ujrzeniu
jego, że mogę tylko jemu zaufać. Poczuć się przy nim pewnie i
bezpiecznie. Z każdym dniem przekonywałam się, iż nie byłam w błędzie co
prawda nie rozmawialiśmy już na czacie onet, gdyż odeszłam stamtąd.
Ogromnie pragnęłam porozmawiać z Adrianem, ale nie tak jak do tej pory
tylko i wyłącznie o komputerach, o informatyce, nie! Raczej o tym co
czułam i o tym co tak naprawdę nas oboje łączyło i jednocześnie tak
bardzo dzieliło… Moja mama śmiała się z nas mówiąc: - para
30-toparolatków, a zachowują się jak smarkacze. To nie była moja wina.
Adrian jeszcze przyobiecał mi, że przyjedzie i nauczy mnie przegrywać na
przegrywarce kom. Gdy pojawił się ponownie akurat moi rodzice mieli coś
do załatwienia na mieście i wyszli z domu. Zostaliśmy sami Przypatrując
się temu co wykonuje i jemu pomyślałam sobie. Teraz muszę zdobyć się na
odwagę, ale od czego tu zacząć?... Na moment zatrwożyłam się. Nagle
odezwał się Adrian.-Widzę, że to przegrywanie dla ciebie Lauro jest
jeszcze wyższą szkołą jazdy. Co chcesz to gromadź na dysku, a jak
nagromadzi się Tobie dużo napisz maila. Znajdę czas przyjadę i przegram
Ci muzykę, filmy co chcesz. Na wieść o tym ogromnie ucieszyłam się.
Zdałam sobie sprawę, że kiedy dowie się całej prawdy ode mnie przy
drugim spotkaniu, wtedy bardzo szybko go na zawsze stracę. Uznałam, że
to nie jest najlepszy moment. Jednak Adrian wyraźnie coś z mojej strony
wyczuwał na odległość, jakby domyślał się, bo nigdy więcej u mnie już go
nie było. Zapraszałam go wielokrotnie do siebie, ale on ciągle zmieniał
temat. W końcu w moim komputerze zainstalował zdalnie sterowany
program, który jemu umożliwiał pomaganie mi na odległość. Nie chciałam
się narzucać jako kobieta. Miało to bardzo dobre strony jak i te gorsze,
w każdej chwili nieoczekiwanie Adrian mógł wejść ze swojego sprzętu z
domu czy biura do mojego kom. kiedy np. rozmawiałam na gg z innym
chłopakiem i czytać moją rozmowę albo czytać moje maile do innych osób i
te do mnie skierowane. Przyznaję w głębi duszy ogromnie to mnie
krępowało, choć nigdy takich maili do żadnego chłopaka nie pisałam jak
właśnie do Adriana. Zawsze podkreślałam w mailach jemu to, że on dla
mnie jest bardzo kochany niczym anioł stróż. Z czasem niestety moje
komplementy prosto ze szczerego serca zaczęły jego coraz bardziej
irytować. Niby nie krzyczał na mnie, ale jak coś odpisał to tak jakby mi
nóż w samo serce wbił. Coraz większą katuszą było dla mnie ukrywanie
swoich prawdziwych uczuć do niego. Mało kto wie co wtedy się czuje w
ogóle ciężko to jest opisać. Owszem byłam dla Adriana taką przyjaciółką
jak nikt nigdy w życiu, ale czy to była przyjaźń z mojej strony? Na
pewno nie. Traktował mnie jak zwykłą kumpelę, lecz zwyczajnie nie czułam
się z tym dobrze. Coraz to potworniej czułam się z dnia na dzień z
brakiem lojalności ze mojej strony. Zdobyłam się po raz drugi na odwagę.
Usiadłam i napisałam maila do niego, a w nim nie pamiętam jaki już
wierszyk. Nie był zbyt dobitny, ale dawał nieco do myślenia na temat
uczuć. Oczywiście zmyśliłam dopisując, że biorę udział w konkursie
literackim i nie jestem pewna czy ta propozycja będzie dobra. Adrian
odpisał: „Witaj Lauro! Nie za bardzo znam się na literaturze, ale
uważam, że za bardzo ograniczasz się utrzymując kontakt ze mną. Ponownie
zamykasz się w sobie i najlepiej powinnaś zwrócić się z tym do
psychologa, ja nie mogę w żaden sposób ci pomóc.” Mój Boże ja jemu piszę
o tym co czuję, a on mi każe iść z tym do psychiatry! No nie tego było
już za dużo! Wyłączyłam kom. i wyszłam do łazienki, siadłam na muszli
klozetowej i rozpłakałam się. Po kilku minutach przemyłam zimną wodą
twarz, osuszyłam ręcznikiem i wróciłam do pokoju. Odtąd płakałam tylko w
nocy gdy mnie nikt nie słyszał i nie widział z rodziców. Nie
odpisywałam na maila Adrianowi przez 3 dni. Doszłam do wniosku, że
najlepiej będzie udać czy skłamać, że nie otrzymałam tej odpowiedzi. Na
trzeci dzień zerknęłam do skrzynki odbiorczej i nie dowierzam własnym
oczom. Miałam maila od Adriana. Otwieram z lekką obawą i czytam. Hej
Laura! Co się stało?! Czemu nie piszesz ?! Martwię się o ciebie, czy coś
złego dzieje się?! Daj jakiś znak życia proszę! Adrian. Nie zwlekając
dłużej odpisałam: Witaj Adrianie! U mnie wszystko ok. Nie chciałabym
tobie przeszkadzać po prostu, może zbyt często zawracam ci głowę
głupstwami… Chciałam abym częściej pisała do niego. Czasami nie
rozumiałam go nic a nic. Gdyż Adrian rzeczywiście zaczął się dziwnie
zachowywać wobec mnie, jak coś jemu nie przypadło do gustu potrafił mi
na złość niespodziewanie wyłączyć zdalnie kom. Kiedy byłam bardzo miła
dla jakiegoś kolegi. Często na komunikatorze „Miranda” ze mną
rozmawiając widział zdalnie jak się do mnie ktoś dobijał, zaraz
zasypywał mnie pytaniami kto to jest, czego chce od ciebie i skąd jest?
Nie wiem czy to była ze strony Adriana zwykła ludzka ciekawość czy
pierwsze symptomy zazdrości o mnie?... Było to nawet miłe ze strony
Adriana. Był jak dzieciak zazdrosny o zabawkę. Oczywiście nie
zamierzałam umyślnie wzbudzać w nim tej zazdrości i dawać mu ku temu
powody, ale to dodawało mi troszeczkę otuchy w tej miłości bez
wzajemności. Wakacje się kończyły nastawał wrzesień, a Adrian jak co
roku wybierał się dopiero na wczasy. Od 28 sierpnia do 4 września.
Bardzo mi przykro było mimo iż miał „laptopa” oznajmił mi zawczasu, że
tam nad morzem gdzie on bywa nie ma Internetu. To miała być pierwsza
taka rozłąka między nami. Pojechać z nim nie mogłam, bo
niepełnosprawność ograniczała mnie w tym. Po drugie zresztą nic mi nigdy
nie zaproponował ze swej strony, a ja jako kobieta też mam swój honor i
ambicję nawet jeżeli jestem po uszy w kimś zakochana. Było coraz bliżej
wyjazdu Adriana do Dżwirzyna coraz bardziej zaczynały mnie prześladować
uporczywe myśli, że jedzie sobie nad to morze z inną albo niebawem
pozna tam jakąś i wtedy naprawdę stracę jego bezpowrotnie. Obsesyjne nie
do zniesienia! Jak ja bardzo pragnęłam w głębi serca, aby z sobą jednak
zabrał tego „laptopa”. Zabrał z sobą komórkę albo wypożyczony od
swojego kolegi foto aparat cyfrowy., obiecując mi, że nad morzem zrobi
kilka fotek i mi przyśle w mailu. Skrycie marzyłam o tym, aby przysłał
mi swoją fotkę znad morza. Adrian jednak przysłał mi tylko krajobraz
stamtąd. Coraz rzadziej do mnie od tamtej pory pisał maile ,wydawał mi
się coraz bardziej zdystansowany, obojętny nawet oziębły wobec mnie.
Ogromnie przykro mi było z tego powodu, ale byłam bezradna czując jak
się oddala ode mnie. Za nic nie chciałam być wobec Adriana natrętna i
wypytywać o cokolwiek czasami jeszcze skrobnęłam coś do niego w sprawie
problemów w informatyce na klawiaturze, ale on jak zwykle odpisywał mi z
dużym opóźnieniem. Coraz rzadziej aż zamilkł. Nie chciałam Adriana
przymuszać siłą mocy do niczego co by jego mogło unieszczęśliwić , ale
mimo wszystko przyjaciółmi wirtualnymi moglibyśmy pozostać aż po
dzisiejszy dzień. Dla niego byłam gotowa znieść samotność aż po grobową
deskę, wystarczyłoby mi to gdyby tylko ze mną mailował. W ciągu 3 lat
następnych moja nieodwzajemniona miłość graniczyła już z obsesją.
Codziennie pisałam po jeden,dwa wiersze o miłości do Adriana i zamieszczałam
je na blogu albo portalu literackim na Internecie z cichą nadzieją, że
może zwróci uwagę, przeczyta, przemyśli i odezwie się do mnie. Adrian
nadal milczał. Nie mogłam dłużej tego znieść! Coś zżerało mnie w środku.
Postanowiłam ogłosić się na IPON w randkach. Nie wierzyłam samej sobie,
że zapomnę o nim. Za każdym razem nawiązując z kim nowym znajomość
spotykała mnie nie z mojej winy totalna klęska, porażka. Jak zawiódł
mnie inny chłopak natychmiast moje myśli powracały do Adriana.
Wspomnienia o nim. Nagle napisał do mnie z daleka ktoś, kto tak jak ja
pragnął miłości bardzo samotny. Podświadomie poczułam, że udaje się
Bogdanowi sprawić, że zapominam o Adrianie. Coraz częściej przyłapywałam
się na tym jak się uśmiecham. Świat stał się dla mnie kolorową bajką.
Razem wspólnie przeszliśmy przez bardzo ciernistą drogę, żeby być z sobą
.Jak okazało się, że połączyła nas miłość spełniona. W przeciwieństwie
do Adriana nie boi się przyszłości ze mną na dobre i złe. Dzisiaj wiem,
że serce mimo wszystko potrafi nie jeden, jedyny raz pokochać.
22 grudnia 2024
Prostotadoremi
22 grudnia 2024
fantazjeYaro
22 grudnia 2024
2212wiesiek
22 grudnia 2024
śnieg w prezenciesam53
22 grudnia 2024
Błogosław nam Boże Dziecię!Marek Gajowniczek
21 grudnia 2024
2112wiesiek
21 grudnia 2024
Wesołych ŚwiątJaga
21 grudnia 2024
Rośliny z nasieniem i bezdobrosław77
21 grudnia 2024
NEOMisiek
21 grudnia 2024
Mgła pojmowaniaBelamonte/Senograsta