10 czerwca 2011

Z jednego

mojej zielonej wystrzałowej kawce



Nie miały głowy. Zamiast niej powyginane zwoje drutu, każdy zakończony kulką. Bezpieczne końcówki chroniły zawartość dźwiganą przez ozdobne drewniane korpusy. Były identyczne. W białych gorsetach, ukryte w słojach serce biło bezgłośnie. Szerokie krynoliny w koronkowe zawijańce otaczały jedną ozdobną nogę. Nazwały siebie zatem syrenami.
Stały tak na trójkątnie rozwidlonej płetwie i karmiły się zapachem wypełniającym pokoje.
Różniła je tylko treść, w którą były przystrajane, choć to właściwie niewielkie różnice. I tu, i tu paciorki nawlekane na sznurki, żyłki i rzemyki.
Figurki do wieszania korali. Dwie, jak bliźnięta jednojajowe, jak odbicie w lustrze.

Pozornie bezczynne, ale w istocie zapamiętywały więcej niż przeciętny rejestrator. Więcej o miarę swoich przemyśleń. Precyzyjnych jak haczyki, które wyrastały z szyi.
Chociaż nieruchome, to bardzo bystre. Łączył je czas, jaki miały na wnikanie w naturę obserwowanej rzeczywistości.
Co prawda, nie znały pojęcia czasu, jak to zdarza się niektórym przedmiotom, i nie odmierzały swoich pięciu minut w jakikolwiek sposób, ale zauważały notorycznie powtarzające się zmiany. Półcień, ostre światło, potem półmrok i ciemność owinięta często mgiełką poświaty nieznanego pochodzenia.
Pewnie notowałyby opieszalej i płyciej, gdyby ręce, w jakie trafiły i które dotykały ich każdego dnia nie wierzyły w życie przedmiotów. Wzmacniane jednak tym zastrzykiem z wyssanych myśli kobiet, łatwiej rozwijały swoje zdolności.

A potem zaczęły rozmawiać, pokonując dzielące je kontynenty.
Gdy już poznały nawzajem obrazy zapisywane pieczołowicie o każdej porze dnia i nocy, zaglądały kobietom do głów i nasączały się ilustracjami z nocnych marzeń.
Wpływały na siebie też wszystkim tym, co zdołało zapisać się w ozdobach, które obejmowały dekolty mieszkających z nimi kobiet.

Komunikacja dotykała oczywiście też dwie kobiety, choć nie zdawały sobie sprawy z poczynań ukrytych kamer, stojących na ich meblach. I syreny-wieszaki nie wiedziały w końcu, czy to podobieństwo, które obserwują każdego dnia jest ich zasługą, czy też jednomyślność, jaka ogarnia ten układ ma korzenie jeszcze głębiej.

Nie ma tu żadnej zagadki. To zupełnie proste i prawdopodobnie zdarza się każdemu.
Siatka porozumienia nie zrodziła się przecież przez przypadek.

Splatał ją od początku kawałek drzewa, z którego powstały.


liczba komentarzy: 2 | punkty: 11 |  więcej 

Ania Ostrowska,  

Kiedy napisałaś w komentarzu pod "Zmysłem": "To właśnie z gatunku na poczucie i własne domysły" chyba nie do końca uświadamiałam sobie wtedy, co to jeszcze może znaczyć. Teraz jestem krok dalej, no, może pół kroku :) Dla mnie Twoje teksty są trudne w odbiorze, pogoń za sensem poszczególnych zdań lub ich ciągów przypomina łapanie cienia na ścianie... ale kusi nieznanym, więc chcę to robić dalej:))) Pozdrawiam serdecznie - Ania

zgłoś |

Izolda Youkali,  

Cienia albo zajączka migającego światłem. Dzięki

zgłoś |



pozostała proza: Na hamaku, Z jednego, Chromatyka, Zmysł,

Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt

Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.


kontakt z redakcją






Zgłoś nadużycie

W pierwszej kolejności proszę rozważyć możliwość zablokowania konkretnego użytkownika za pomocą ikony ,
szczególnie w przypadku subiektywnej oceny sytuacji. Blokada dotyczyć będzie jedynie komentarzy pod własnymi pracami.
Globalne zgłoszenie uwzględniane będzie jedynie w przypadku oczywistego naruszenia regulaminu lub prawa,
o czym będzie decydowała administracja, bez konieczności informowania o swojej decyzji.

Opcja dostępna tylko dla użytkowników zalogowanych. zarejestruj się

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1