2 lutego 2011
Gwiazda
Odkąd soki z jej cipki zakleiły mu usta koledzy nie rozpoznawali w nim kumpla. Sam się sobie dziwił. Nawet skłonny był się z nią ożenić, gdyby tylko napomknęła. Podejrzewał nawet, że może dlatego dostawał na jej punkcie szalu, bo nie sugerowała małżeństwa. Ale nie, czuł w pachwinach, że to coś zupełnie innego – miłość.
Miłość zaczęła się w dyskotece. Wieczór był majowy, ale zimny i pochmurny jak cały dzień.
Chociaż tyle, że nie lało, więc nie był to ani piękny dzień, ani piękny wieczór jak w powieściach.
Co prawda, w życiu nie przeczytał żadnej powieści, ale takie miał o nich wyobrażenie i być może właśnie z powodu tego wyobrażenia nie czytał. Z nieczytania był tak samo dumny jak w liceum z papierów dla dyslektyka, które pozwalały mu na labę w trakcie lekcji. Owszem, pani psycholog w poradni powiedziała matce, że dysleksja to nie żadne żółte papiery ani zwolnienie z lekcji czy egzaminów, ale w praktyce wyglądało to zupełnie inaczej. Zwyczajnie nauczyciele mu odpuszczali.
Ona często nawija o literaturze. Czyta te swoje powieści jak jego babka łyka pigułki nasenne, systematycznie i przed nocą, a zdarzało się jej i w biały dzień. I mówi o jego dysleksji niczym ta pani psycholog, że to jest choroba i należy ją leczyć, w tym przypadku ciężką pracą, że ucieczka i lenistwo jest złym wyborem, bo problemy i tak wrócą.
Michał obawia się, że właśnie wróciły.
Próbuję ten problem zatuszować słowami, które usłyszał w poradni: że każdy ma jakąś dysleksję, czyli słabe strony, ale ona patrzy tylko tymi swoimi wielkimi szarymi oczami, w których odbija się na przemian zieleń z błękitem i uśmiecha się lekko. Michał nie ma pewności, czy to nie jest politowanie.
Wraca do tego majowego wieczoru i nie może uwierzyć, że się tak pomylił: blondynka w biało czarnej sukience, białe tipsy, białe szpile, nogi, aż po szyję, niezłe biodra i cycki. W świetle dyskoteki wyglądała zajebiście, w cale nie jak bibliotekareczka, jak ją zwykł nazywać.
Jeszcze tej nocy wylądowali u niego, ale rano kiedy się obudził już jej nie było. W pierwszej chwili się ucieszył, bo nie lubił siebie ani zblazowanych kobiet o poranku, szczególnie dopiero co skonsumowanych. Tym razem jednak się wkurzył, bo nie mógł sobie przypomnieć, choćby najdelikatniejszego cmoknięcia na
do widzenia. Mgliście też przypominał sobie z nią seks. I nie wiedział czy się sprawdził. Trochę za dużo wypił.
Pech chciał, albo przeznaczenie, w które zasadniczo nie wierzył, bo koncepcja losu z góry określonego, budziła w nim nieokreślony niepokój (zakładał, że wszystkiemu winna była jego babka, która w każdą niedziele po popołudniowej herbacie stawiała mu karty, żeby tę określoną przyszłość poznać, zanim stanie się coś strasznego, by do tego strasznego móc się psychicznie przygotować), że następnego dnia, na stacji diagnostycznej fakturę wypisywała mu ona.
W pierwszej chwili jej nie poznał, lecz kiedy wstała i odwróciła się do drukarki jej pupa wydała mu się znajoma. Tyłeczek w kształcie gruszki to było to, co lubił najbardziej. Od razu sobie przypomniał, to o czym rano zapomniał. Ona chyba też, sądząc po wypiekach. Skasowała go 99zł i 99 gr za przegląd samochodu i nawet ten grosz wygrzebała, ale widać było, jak trzęsą się jej dłonie. Słowa nie zamienili.
Wyszedł i zamiast pojechać do klienta, wrócił się do firmy, pod firmą się zorientował, że coś z nim nie tak. Chciał się wrócić. Jednak nie wrócił. Pomyślał o kartach swojej babki, pierwszy raz od momentu, gdy dorósł na tyle, by powiedzieć niedzielnym wróżbom basta. Za dziesięć minut stał już pod bramą kamienicy i naciskał guzik domofonu. Babka otworzyła bramę, nie pytając nawet kogo wpuszcza, za to długo kręciła się przy wizjerze w drzwiach. Trochę przestraszona, w końcu uchyliła drzwi.
Rozłożyła mu karty i nawet nie zakpiła, nie zapytała też na co karty mają mu odpowiedzieć.. Pominęła cały rytuał przy rozkładaniu kart i wyciągnęła tylko jedną kartę - kartę Gwiazdy.
I z tej jednej, jedynej karty wyczytała koniec drogi, ukojenie, osiągnięcie celu, cieszenie się zwycięstwem, sukces, dobre widoki na przyszłość, nadzieja, dobry omen, uduchowioną miłość, wpływ gwiazd, przyjemność, harmonia kosmiczna, wdzięk, młodość, inspiracje, narodziny dziecka.
Te narodziny dziecka wcale mu się nie podobały, ale reszta. Reszta, szczególnie ten kawałek babki, że naga kobieta pojawiająca się na karcie Gwiazdy symbolizuje wyzwolenie z ziemskim uwarunkowań i może to oznaczać, że pozwoli to im wydostać się z ciała fizycznego i stopić w jedno z Najwyższą Inteligencją robiło wrażenie, bez względu na to, jak to Michał w tamtej chwili interpretował.
cdn.
21 listopada 2024
Drżenia niewidzialnych membranArsis
21 listopada 2024
21.11wiesiek
21 listopada 2024
Światełka listopadaJaga
21 listopada 2024
4. KONTAKT Z RZECZYWISTOŚCIĄBelamonte/Senograsta
20 listopada 2024
FIANÇAILLES D'AUTOMNEsam53
20 listopada 2024
2011wiesiek
20 listopada 2024
3. Uogólniłbym pojęcieBelamonte/Senograsta
20 listopada 2024
Mówią o nich - anachronizmMarek Gajowniczek
19 listopada 2024
Bielszy odcień bieliMarek Gajowniczek
19 listopada 2024
Niech deszcz śpiewa ci kołysankę.Eva T.