10 września 2011
10 września 2011, sobota ( Come back, House ! )
Pewnego dnia w Szpitalu Klinicznym Princeton - Plainsboro (PPTH) w New Jersey zjawił się Edward Vogler, gruby, maksymalnie spasiony i nakoksowany, ogolony na skinheada, czarnoskóry hochsztapler (pardon - Afroamerykanin) w angielskim garniturze, ze 100 000 000 dolarów w teczce. W zamian za te zielone papiery zażądał dla siebie fotela Przewodniczącego Rady Nadzorczej PPTH. Udaje mu się to bez trudu. Papierki z podobizną frajerów w perukach robią swoje. Swoje rządy (tzn. mentalną ruję i poróbstwo) zaczyna od racjonalizacji zatrudnienia czyli zwalniania z pracy kogo się tylko da, w tym doktora House'a – największego geniusza medycyny od czasów Hipokratesa, lekarza – filozofa, wyznawcy zdrowego ateizmu, heglizmu, sartrowskiego egzystencjalizmu i taoizmu. Przedsiębierze też inne działania oszczędnościowe. Ma to służyć przekształceniu instytucji przywracającej ludziom zdrowie w przedsiębiorstwo handlowo - usługowe, przynoszące krociowe zyski. A więc tylko money, geld, l'argent, dinero, деньги, soldi…
W Polsce też pojawił się taki Vogler, może o innym kolorze skóry, może jednak z jakąś fryzurą, może w innym gajerniaku, ale w tym samym celu. Nie wiadomo, co przyniósł w swojej teczce, komu rozdał jej zawartość, gdzie posadził swój spasły tyłek. Jednak chodzi mu o to samo, co temu z New Jersey – zrobić ze szpitali fabrykę pieniędzy dla siebie i swoich kompradorów. Zrobił więc racjonalizację zatrudnienia i ograniczył znacznie zasady dostępu społeczeństwa do szpitali. Wyznaczył, kogo nie wolno reanimować, komu nie wolno, ze względów ekonomicznych podawać pewnych, sztucznie drogich, leków, ilu pacjentów może rocznie przyjąć lekarz specjalista, kogo w ogóle nie leczyć... I machina poszła w ruch. Mimo, że np. w szpitalach jest sporo wolnych łóżek, na miejsce czeka się miesiacami, a nawet latami, osoby powyżej pewnego wieku i z pewnymi chorobami, nie są reanimowane, a chorzy, którzy mają powyżej iluś tam punktów w jakieś idiotycznej skali, nie są leczeni. Vogler rozpoczął też dyskusję na temat eutanazji i wspomaganego samobójstwa czy tez zaniechania uporczywego leczenia. Jak widać, wyłazi tu słomą z butów hitlerowski kult młodości, pełnego zdrowia, harmonii ciała i fizycznej tężyzny. Wszyscy inni na wymarcie. Nawet zatwardziali naziści w okresie swoich rządów nie odważyli się tego robić w majestacie prawa (Aktion T4 i Sonderbehandlung 14f13 byłyprzedsięwzięciami pozaprawnymi w systemie prawnym III Rzeszy, nigdy nie zalegalizowanymi). Vogler, zainspirowany pomysłami Karla Brandta, Philippa Bouhlera, Leonardo Contiego, Viktora Bracka czy Maxa de Crinisa, rozpoczął reformy... Ale przeciez od czasów III Rzeszy nastąpił znaczny postęp. Dziś niepotrzebne są już kule, cyjanowodór, czad czy cyklon B. Wystarczy dać komuś 518 złotych renty, a nie będziemiał pieniędzy na leki, nie reanimowac go, kiedy nastąpi zatrzymanie krążenia, nie podać jakiś leków, odmówić mu miejsca w szpitalu, ograniczyc dostęp do lekarzy specjalistów czy zabiegów...
Pewna siedemdziesięciokilkuletnia kobieta z Olsztyna, idąc ulicą, dostała wylewu i straciła przytomność. Wezwane pogotowie odwiozło ją do olsztyńskiego Szpitala Wojewódzkiego. Tam, po krótkiej diagnozie, postanowiono... nie robić nic, bo za stara i zbyt schorowana. Ponieważ kobieta ta, mimo stanu nieświadomości, nie umierała, przetransportowano ją do hospicjum w Dobrym Mieście (miasteczko warmińskie w powiecie olsztyńskim, dwadzieścia kilka kilometrów na północ od Olsztyna, nad rzeką Łyną). Dobromiejskie hospicjum niewiele różni się od szpitali w hitlerowskich obozach koncentracyjnych. Wyżywienie takie samo albo i gorsze (np. na obiad pół kubka porcelanowego wodnistej zupy) a obsługa medyczna w zasadzie sprawdza tylko, czy pacjent jeszcze żyje. Stamtąd się nie wychodzi. Niestety, dla Voglera i jego kompradorów na złość, ta spisana na straty kobieta w tym hospicjum, mimo rozlicznych starań, odzyskała przytomność, ba, wyszła z niego o własnych siłach bez niczyjej pomocy. Niedługo potem odwiedziła lekarza w Szpitalu Wojewódzkim, który spisał ją na straty. Ten tłumaczył jej, iż postępowal zgodnie z ogólnoprzyjętymi europejskimi (czyt. nazistowskimi) normami. W serdecznej podzięce dostał od niej z liścia w parszywą gębę i trochę plwociny (miejmy nadzieję, że maksymalnie zielonej) na oko.
Od kilku lat jestem diabetykiem (nie licząc innych chorób). Mój oficjalny dochód to 518 złotych renty inwalidzkiej (po siedemnastu latach pracy w szkole na stanowisku merytorycznym, nie licząc innych miejsc i stanowisk pracy). W zasadzie jestem zdany sam na siebie, bo na niczyją pomoc liczyć nie mogę (i nawet nie chcę). Z uzyskiwanej od ZUS kwoty muszę opłacić czynsz, prąd, gaz, Internet, komórki... O innych rzeczach nie ma nawet już mowy. Według pań z MOPS, nie mogę być beneficjentem opieki społecznej, bo... mam przeciez jakiś dochód i... z powodzeniem mógłbym pracować, a ja nie wykazuję jakiejkolwiek aktywności własnej, tylko żądam. No cóż, nie jestem podziaranym pod okiem gitowcem - recydywistą ani alkoholikiem (czy jednym i drugim od razu), więc mam iśc na szczaw, bo oni mają pierwszeństwo. Taaak..., niektórym paniom zdecydowanie wzrasta ukrwienie podbrzusza na widok ogolonego na zero osła z tatuażami, np. na szyi czy innych członkach (to mają być macho, podobno:)). Ja swoje dziary zlikwidowałem jakiś czas temu, więc jestem poza zainteresowaniem pań z MOPS. Z kwoty swojej renty mam wygospodarować na leki i już. A ja, tymczasem, tygodniami nie mam tabletek od cukrzycy czy bisocardu, nie mam na bandaże... Właśnie - bandaże... Ponad miesiąc temu moja lewa noga, tuż nad kostką zaczęła przeciekać. Jakiś przezroczysty, lepki płym zaczął cieknąć do buta. Jakiś czas po tym, w miejscu przecieku pojawiły się samoistnie rany powiększające się z dnia na dzień. Niezbędnym stało się bandażowanie tego i to kilka razy dziennie, jednak okazało się to niemozliwe, bo mój budżet tego nie wytrzymał. Bandazy nikt nie rozdaje za darmo ani nie przedaje za symboliczny 1 grosz. No, do tego jeszcze chwilami, okropny ból... Lekarz rodzinny wypisał Detralex i Aescin oraz wypisał skierowanie do chirurga naczyniowego. Detralex nie jest lekiem dla mnie tanim (a jeszcze łykam cały arsenał innych), więc musiałem dopuszczać się róznych pożyczek, żeby ten specyfik zakupić. By the way, już mi się kończy i nie wiem, kto znów mi pożyczy, bo tamtej pożyczki jeszcze nie oddałem. Kiedy udałem się do przychodni specjalistycznej przy olsztyńskim Szpitalu Wojewódzkim, żeby zarejestrowac się do chirurga naczyniowego, okazało się, że w 2011 roku miejsc do tego specjalisty już nie ma i mam przyjśc w grudniu, kiedy będa zapisy za 2012 rok. Ale pani z rejestracji była tak miła, że zaoferowała mi adresy gabinetów prywatnych tychże specjalistów, gdzie będę przyjęty od ręki lub, co najwyżej, po tygodniowym oczekiwaniu. Bo co to dla mnie np. 150 złotych za piętnastominutową rozmowę z jakimś utytułowanym, pospolitym wyrwigroszem. Kiedy pewnego weekendu ból nogi stał się nieznośny, a przeciek niezwykle upierdliwy, poszedłem na izbę przyjęć do olsztyńskiej Polikliniki, tam jedynie zmieniono mi opatrunek i odesłano do... lekarza rodzinnego. Kiedy poprosiłem tam o coś antydepresyjego, bo w związku z tą nogą popadam w coraz większy dół psychiczny, usłyszałem, że to nie ich sprawa.
Najprawdopodobniej czeka mnie cięcie po kawałku kończyn dolnych, a później powolna eutanazja przez zaniechanie. Bylebym miał tylko tyle sił psychicznych, by sam skończyc z sobą. Chociaż doktor House twierdzi, ze życie to fakt jednorazowy, żaden okres próbny przed mitycznym niebem czy piekłem i więcej się nie powtórzy. Więc trzeba go utrzymywac jak najdłużej się da. Bo tylko życie jest godne, śmierć zaś – nigdy godna nie jest, mimo bzdurnych teorii różnych filozofów, teologów, katolickich hierarchów czy... polityków.
Jeszczę można żywic nadzieję, ze jednak nadejdzie House i swoją laską otłucze tłustą mordę Voglerowi, po czym rozbije mu czaszkę i tym samym odeśle go tam, gdzie jego miejsce – do szmbia infamii.
21 listopada 2024
Drżenia niewidzialnych membranArsis
21 listopada 2024
21.11wiesiek
21 listopada 2024
Światełka listopadaJaga
21 listopada 2024
4. KONTAKT Z RZECZYWISTOŚCIĄBelamonte/Senograsta
20 listopada 2024
FIANÇAILLES D'AUTOMNEsam53
20 listopada 2024
2011wiesiek
20 listopada 2024
3. Uogólniłbym pojęcieBelamonte/Senograsta
20 listopada 2024
Mówią o nich - anachronizmMarek Gajowniczek
19 listopada 2024
Bielszy odcień bieliMarek Gajowniczek
19 listopada 2024
Niech deszcz śpiewa ci kołysankę.Eva T.