13 grudnia 2011
Ojciec.
- Zabiłeś go prawda?
-Tak, panie komisarzu, zabiłem ojca.
- Czemu mówisz o tym tak bez uczuć?
-Otóż… Nie był on zwykłym człowiekiem. Nie wiem nawet czy mógłbym go tak nazwać. Może i potworem był?
- Opowiedz mi o tym…
- Był listopadowy ranek. Jak zawsze wstałem i nim cokolwiek zrobiłem,
włączyłem muzykę. Jaki to był zespół to panu nie powiem, bo nie
pamiętam. Od początku dnia chodziłem jakiś rozkojarzony. Po porannej
toalecie i zjedzonym śniadaniu (jajecznica na boczku plus kubek gorącej
kawy z cynamonem) zaczął się armagedon, ragnarok czy jak kto woli
apokalipsa. Poszedłem do swojego pokoju i rozpętał mi piekło. Nie był to
pierwszy raz, wie pan? Otóż od 13 roku życia katował mnie nie tylko
fizycznie, ale wyniszczał mi także psychikę. Ja rozumiem, doskonale
rozumiem, żem do dziadka podobny, ale za jakie winy obrywałem za jego
raka? Nie moja przecież wina, że dziadzio zmarł. Ojciec wpadł w depresję
i się leczył, ale i tak każdą swoją złość odbijał na mnie. Chciałem
poprawy i czekałem długo, ale 7 lat to już przesada, nie sądzi pan?
Wrócę do tego dnia. mama poszła do pracy. Zapieprza w niej od
poniedziałku do piątku po siedem godzin dziennie – jest nauczycielką.
Ojciec stwierdził chyba, że jak mu źle to może potraktować mnie jak to
biedne dziecko, którym byłem siedem lat temu. Najpierw wyzywał mnie od
pasożytów, bo przecież studiując dziennie, powinienem też pracować, żeby
nawet złotówki nie musiał mi dać. Odpowiedziałem mu, że jestem już
człowiekiem dorosłym, ale jeszcze się uczę i mam tej nauki dużo, więc na
pracę czasu nie mam. Uderzył mnie po raz pierwszy. Zniosłem to, bo nie
wypada przecież mi oddać. Jemu było mało, więc trafił mnie jeszcze
kolejne trzy razy. Zrobił to chyba tylko po to, żeby morda była równo
obita. Niech pan nie przerywa, to jeszcze nie koniec. Kiedy już
zatrzymałem jego rękę chcącą uderzyć mnie po raz piąty stwierdził, że
jestem gnojem a nie jego synem. „Jak przecież można podnieść rękę na
ojca!?”.. Tak właśnie krzyczał. Bez zastanowienia uderzył kolejne kilka
razy. Straciłem rachubę, bo łzy lały mi się strumieniami. Nie chciałem
tego, wie pan? Ale nie wytrzymałem, gdy nazwał matkę suką, z której
jestem poczęty, a następnie rozciął mi twarz nożem. To jest
sprawiedliwość? Nie sądzę. Wtedy uderzyłem go po raz pierwszy. Zaczął
mnie szarpać, ale powstrzymywałem się jak mogłem. Nazwanie mnie
skurwysynem nie było jeszcze najgorsze. Miarka przebrała się, gdy kazał
mi wypierdalać z domu i nigdy nie wracać… Spakowałem się po czym on
nazwał siebie zwykłym hotelarzem, a dom motelem, w którym przesiaduję.
Wtedy odwróciłem się, łapiąc w rękę pierwszy lepszy przedmiot i
uderzyłem go prosto w głowę. Wiem, wiem.. Zadałem 29 takich ciosów.. I
co z tego? Pójdę teraz siedzieć? Proszę bardzo. Moje życie i tak już
legło w gruzach..
-Przykro mi, że był tak pan traktowany, ale czy nie warto było tego zgłosić do nas?
- Ha! Żebym robił to raz.. I tak jesteście beznadziejni, bo nie
reagujecie na wezwania. Dzwoniłem co drugi dzień. Starałem się temu
zaradzić. Ani razu nie przyjechaliście…
-Śmiesz podważać autorytet policji?
-Owszem. I mogę pluć wam za to w twarz..
- Panie Rachaminoff, proszę zakuć więźnia w kajdanki i wsadzić do celi. Tam poczeka na rozprawę.
22 listopada 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
22 listopada 2024
Potrzeba zanikuBelamonte/Senograsta
21 listopada 2024
Drżenia niewidzialnych membranArsis
21 listopada 2024
21.11wiesiek
21 listopada 2024
Światełka listopadaJaga
21 listopada 2024
4. KONTAKT Z RZECZYWISTOŚCIĄBelamonte/Senograsta
20 listopada 2024
FIANÇAILLES D'AUTOMNEsam53
20 listopada 2024
2011wiesiek
20 listopada 2024
3. Uogólniłbym pojęcieBelamonte/Senograsta
20 listopada 2024
Mówią o nich - anachronizmMarek Gajowniczek