10 grudnia 2011
****
Światło,
którego barwę chciałeś odgadnąć,
skupia się w tobie.
Wiatr,
który chciałeś wchłonąć,
odtrąca cię,
zawsze o krok
jeden w tył.
Z jakiego źródła wyrwano rzekę,
która idzie przez ciebie,
z drżeniem,
lśniąc?
A zmrok zapada nagle
i nagle nastaje świt.
Oglądasz swoje dłonie i pytasz:
Co teraz jest naszym polem?
Przedwcześnie dojrzały, rozsiany,
zatrzymany w pędzie,
obserwujesz cień drzew,
który pada
sam.
Zapatrzeni w słońce,
zapatrzeni w niebo,
zaliczeni wszyscy do sezonów,
zaliczeni bez wyjątku do pór roku,
stłoczeni
u wrót próżni,
w ramach ciał,
w cieniu ściętych dni.
Płonąc,
płonąc, płonąc,
z każdym oddechem bardziej
utlenieni.
Na koniec
za chrzcicieli planet starczamy,
za skalę wieku gwiazd.
13 września 2025
sam53
13 września 2025
wiesiek
13 września 2025
sam53
13 września 2025
dobrosław77
12 września 2025
sam53
12 września 2025
Yaro
12 września 2025
wiesiek
12 września 2025
ais
12 września 2025
smokjerzy
12 września 2025
Sztelak Marcin