17 maja 2010
Telfast to za mało
wychodzi zza krzaków, pełza po ławkach. małgorzata nie znosi kwitnących jabłoni
i tęsknych spojrzeń poczciwych brzydali, których litościwie przytula się
do piersi. potem wychodzą z nich piękni dranie. za późno, żeby uciekać,
chyba że w miejsca, co nie pozwalają zapomnieć. małe dziewczynki plotą
tam wianki, trochę większe gubią, a ona próbuje wygonić z siebie te mruczki
zrzucane z okien przez instynkt, człowieka, który nie chce wyjść, choć dawno
po szczytach. pamięta; rok temu też byli parkowymi insektami –
pewna otyła kobieta w średnim wieku łzawiła na ich widok.
22 listopada 2024
wierszejeśli tylko
22 listopada 2024
Pod miękkim śniegiemJaga
22 listopada 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
22 listopada 2024
Potrzeba zanikuBelamonte/Senograsta
21 listopada 2024
Drżenia niewidzialnych membranArsis
21 listopada 2024
21.11wiesiek
21 listopada 2024
Światełka listopadaJaga
21 listopada 2024
4. KONTAKT Z RZECZYWISTOŚCIĄBelamonte/Senograsta
20 listopada 2024
FIANÇAILLES D'AUTOMNEsam53
20 listopada 2024
2011wiesiek