21 grudnia 2010
KADOGO
PROLOG
- Przeszukać wioskę!!! Sprawdzić wszystkie domy!!! – Krzyczał komendant
stanowczym i pełnym nienawiści głosem, cały czas nerwowo gestykulując.
Zgodnie z rozkazem generała wszyscy żołnierze - o ile można ich było tak
nazwać, bo najstarszy z nich nie miał nawet18 lat – plądrowali wioskę okradając
mieszkańców z ostatnich zapasów jedzenia. Bezwzględni oprawcy w skórach dzieci
dopuszczali się najgorszych zbrodni, zabijając i gwałcąc nawet małe
dziewczynki, które potem zabrali do swojego obozu w buszu.
- Kto to jest żołnierzu!? – Zapytał generał jednego ze swoich podwładnych,
który przyprowadził niewiele młodszego od siebie chłopca, chowającego się
gdzieś w jednym z domów.
- Mój syn. – Odpowiedział nie pytany o zdanie zrozpaczony ojciec klęczący
w kałuży błota u stóp komendanta .
- Ukrywasz go żeby nie walczył!? - Krzyknął podchodząc do niego twardym i ciężkim
krokiem jak na wyższego stopniem przystało.
- Ale przecież on nie jest wojownikiem – odparł - on ma dopiero dziewięć lat.
- Łżesz! – Komendant patrzył na niego nieruchomo, tylko jego oczy rzucały
nieprzeniknione gromy, które doskonale znane były jego żołnierzom.
- Zdrajca! – słychać było głos tłumu rebeliantów, którzy szarpali się z
mieszkańcami skupiając ich w pobliżu miejsca, gdzie rozgrywała się cała
sytuacja. W sercach mieszkańców mieszał się strach i żal. Niektórzy zamykali
oczy, wiedząc co za chwilę może się wydarzyć.
- Nie zabijajcie mi syna! Błagam!
- Zamknij się , albo cię zabiję! – Krzyknął z impetem jeden z żołnierzy.
W oddali zaś słychać było odgłos uderzania żelaznej maczety o maczetę powodując
przeraźliwy i złowrogi hałas.
- Wstawaj! – Powiedział komendant do chłopca szarpiąc go z całej siły.
Dał znak żołnierzom by wręczyli mu karabin. Chłopiec trzymał karabin, który
ledwo mógł unieść. Jeden z rebeliantów skierował jego lufę w stronę ojca. Tłum
żądny krwi krzyczał z każdej strony. Chłopiec ogarnięty strachem i kompletnie
zdezorientowany łkał. Nie mógł uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Patrzył na
ojca z nieopisaną miłością. Stanęły mu przed oczyma wszystkie piękne
wspomnienie związane z ojcem, który zawsze wiedział kiedy syn się boi. Tulił go
wtedy w swoje szerokie ramiona symbolizujące oazę spokoju i bezpieczeństwa.
- Zabij go! Zabij! – skandował tłum
- Zdrajca! – Grzmiał generał.
Padł strzał.
Kula utkwiła w brzuchu ojca, który bezwolnie osunął się na ziemię. Jeszcze
przez kilka sekund walcząc z bólem, który przeszywał go na wskroś. Ojciec
patrzył jeszcze przez chwilę na syna szarpanego przez żołnierzy, jakby chciał
spojrzeniem powiedzieć synowi, że go kocha i że nie ma do niego żalu.
Po chwili
rozległ się gromki okrzyk generała i wszyscy obecni przy egzekucji rozpoczęli
tryumfalne tańce i śpiewy ruszając w ich rytm w stronę buszu.
4 listopada 2024
WiewiórkaMarek Gajowniczek
4 listopada 2024
0411wiesiek
4 listopada 2024
z ręką w gipsiesam53
4 listopada 2024
Ostatnia prostaMarek Gajowniczek
4 listopada 2024
Słucham jeszcze, jak ostatnieEva T.
3 listopada 2024
Nie tak całkiem zielonyJaga
3 listopada 2024
0311wiesiek
3 listopada 2024
Listopad.Eva T.
3 listopada 2024
Pokój za ziemięMarek Gajowniczek
2 listopada 2024
światłojeśli tylko