27 czerwca 2010
XXXVI AKTÓW (VI)
AKT VI
Treść się nie kończy: trwa jednakowo
to rozpoczęte, co wstało z nicości.
Wątek nieważny to ten, co przemija:
zostawia ślady domniemania. Nową
jakość ma twarz. Twarze gości
co się otarli, nie są realne: oni nie byli.
Rozkosz, to stan szczerości tylko
ulokowanej w pewnej, znośnej,
okoliczności. Ma się nijak.
Ratuj, ją ratuj swym skrzydłem motylim!
Starczą ci znaki opiekuńcze,
te nikłe w skutkach, nieistotne.
Nawet ich nie brał pod uwagę,
sam owad, robiąc rundy nocne,
muskając przestrzeń! - Kiedy dotknę
twej skóry, naturalnie spłoszy
warstwę naskórka przerażenie.
(Tak, jak wisielec, co się odciął
od sznura, śmierci robiąc zdradę
niekonsekwencją). Lecz ja proszę
ćmy, co na grzbiecie noszą czaszki,
by niemo krążąc nieświadomie,
koniec wieszczyły tym przestrzeniom,
którym pisana lekkość fraszki,
bo życie biegnie stałym zwojem,
początku, kresu i poznania,
a ciało moje, to namiastki
lotów ćmy z okna, przez pokoje,
przeciągom na wskroś, gankom, sieniom,
byś mógł spokojnie spać do rana.
23 lutego 2025
wiesiek
23 lutego 2025
Eva T.
23 lutego 2025
wolnyduch
23 lutego 2025
ajw
23 lutego 2025
ajw
23 lutego 2025
AS
23 lutego 2025
ajw
23 lutego 2025
Jaga
23 lutego 2025
Belamonte/Senograsta
23 lutego 2025
sam53