17 lutego 2023
Nina i Czarna Herbata - Rozdział dwudziesty czwarty (ostatni!)
Wtorek, czternastego lutego.
Od paru dni byłam jakby w transie. Wiem, że nie powinnam czytać pamiętników mamy, ale też nie potrafiłam robić niczego innego. Ciągle je czytałam, tak jakby coś było w nich jeszcze ukryte, a nie jest. W końcu znam każde słowo na pamięć.
Tomek zaczął się odzywać. Na razie nie chciał mieć jeszcze ze mną zajęć, ale co jakiś czas dzwoni. Tak jak dziś. Odebrałam telefon. Fizjoterapeuta wydawał się przejęty.
- Nina, oni wszystko ukartowali! Po tym całym pocałunku mama namówiła tatę do romansu z Anielą! Rozmawiałem dziś z nimi!
- Ale jak to...? - Byłam w takim szoku, że nie dochodziły do mnie oczywiste fakty.
Niestety nie zdążyłam usłyszeć odpowiedzi, bo w drzwiach do mojego pokoju stała mama. Nigdy nie widziałam jej aż tak wściekłej. Ba, nigdy nie widziałam na jej twarzy żadnych emocji, a teraz aż cała była złością, Nie wiem jakim cudem, ale chwyciła mnie za rękę, zrzuciła z łóżka na podłogę i przeciągnęła przez cały korytarz, aż do salonu gdzie siedzieli Oskar z tatą. Mężczyźni byli przerażeni, szczególnie gdy rodzicielka wymierzyła mi soczysty policzek. Wtedy nie wytrzymałam.
- To że dziadek cię bił nie oznacza, że ty możesz mnie!
- Zamknij się! Kto ci pozwolił czytać moje prywatne zapiski?! - Nadal kipiała złością, ale było widać, że ta pierwsza adrenalina już z niej schodzi. Mężczyźni wykorzystali ten moment i pomogli mi wstać oraz usiąść na kanapie. Usiedli też po obu moich stronach. Czyżby chcieli mnie ochronić przed kolejnym atakiem?
- Tak, wiem, nie powinnam tego czytać. Przepraszam. Tadeusz mi je dał. - Tata, jakby współczującym gestem pogłaskał mnie po ramieniu.
- Uważasz mnie za dziwkę, prawda? - Zapytała mama płaczliwym tonem. Nigdy u niej takiego nie słyszałam. Wyglądała na taką... bezbronną.
- Nie. Uważam, że zostałaś wykorzystana. - Wbiłam w nią swój wzrok, tak aż się skuliła.
- To ja... rozbiłam rodzinę... - Wydukała.
- Najwyraźniej niczego nie rozbiłaś, skoro nadal są razem! - Powoli traciłam już nad sobą panowanie. - Mamo, on cię wykorzystał! Wykorzystał twoje zauroczenie, bo jego żona nie mogła dać mu dziecka! A ty sama byłaś dzieckiem! Ty mogłaś się nim zauroczyć, ale on nie miał prawa z tego korzystać!
Mama stała jak wryta. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji, ale po policzkach ciekły jej łzy.
-Akurat tego nie mam ci za złe, ale co innego już tak... - Chciałam mówić dalej, ale tata przytrzymał mnie mocno za ramie, które jeszcze jakiś czas temu czule głaskał. Zazwyczaj dałabym mu się zbyć. Każdego innego dnia, ale nie wtedy. - Nie, tato dość chowania głowy w piasek, dość krzywdzenia nas dla waszej wygody!
- Ale wasza mama...
- Mama to jest doprawdy przedziwna istota! - Nie hamowałam już słów czy emocji. - Całe życie obwinia się za sytuację, w której była ofiarą, a za tą, która jest jej winą obwinia wszystkich wokół!
- O czym ty mówisz? - Tata wyglądał na coraz bardziej przerażonego.
- Nie udawaj, że nie wiesz! Wiem, że Pawełek utopił się u nas na podwórku! Widziałam artykuł w gazecie! Tylko nie wiem skąd, mam tyle wspomnień z tego dnia nad jeziorem.
- To przeze mnie! - Oskar nagle się odezwał. - To mnie chronili. Miałem pilnować tego dnia Pawła na podwórku, ale całowałem się wtedy w krzakach z Maryśką!
- I serio myślałaś, że uda ci się przechytrzyć policję? - Tu już zwróciłam się do mamy.
- Nie wiem... nie myślałam wtedy.... - Zdecydowanie była roztrzęsiona.
- Nino, zamilcz już. Oskar, ty też! - Tata podniósł głos.
- Nie! Mam dość tych cholernych tajemnic! - Tutaj znowu wkroczył brat. - Na początku chroniliście mnie, ale potem głównie siebie! Nie potrafiliście sami przed sobą przyznać do własnego błędu. Nie reagowałem, gdy matka wtłaczała Ninie do głowy te fałszywe wspomnienia przy każdej bajce na dobranoc! Żałuję, że dałem zatkać sobie gębę tą aborcją Maryśki! Dlatego milczałem!
- Aborcją...? - Chyba byłam w szoku, bo zapytałam o najmniej istotną rzecz w całej sprawie.
- Tak, ojciec zapłacił za aborcję Maryśki w Czechach, bylebyśmy ja i Maryśka milczeli o tym, co się stało! Jej starzy chyba radośnie na to przystali!
- Zostawcie mamę w spokoju, nie widzicie, jak ona przez was cierpi?!
- My też przez nią cierpieliśmy, tego nie widzisz?! - Wykrzyczałam to ojcu w twarz.
- Żona jest zawsze na pierwszym miejscu! Muszę ją chronić! Sami wiecie, ile przeszła!
- Mam tego dość! Przeprowadzam się do dziadków! - Wtedy doszło do mnie, że oni nigdy się nie zmienią. Myślałam, że jak wszystko sobie wygarniemy, to atmosfera się oczyści, ale do rodziców jednak nic nie docierało. Nic się nie zmieniło. Nadal jestem tu nieważna!
- Nie musisz do dziadków, możesz zamieszkać u nas. - Nagle usłyszałam głos Tomka. Stał w drzwiach razem z Patrycją. Najwyraźniej zaniepokoiło ich nagle przerwane połączenie.
Mama spojrzała na Tomka tak jak patrzy się na kogoś, kogo bardzo się skrzywdziło.
- Pani Anielo... - Zwrócił się do niej. - Nie mam do pani pretensji. Mój ojciec bardzo panią skrzywdził. Nie czuję też potrzeby nawiązywania więzi z panią. Nie będę nigdy postrzegał panią jako matki. Jednak nie mogę patrzeć na krzywdę Niny.
- Czyli pan nie ma mi tego wszystkiego za złe? Nie będzie pan szukał ze mną kontaktu? - Mama wyglądała tak, jakby z serca spadł jej wielki kamień.
- Nie będę. Żałuję tylko tego, że nie widzi pani, jak skrzywdziła pani własną córkę. Chodź Patrycja, spakujemy rzeczy Niny.
To była najdłuższa godzina w moim życiu. W końcu młodzi Kaliszowie wyszli ze wszystkimi moimi rzeczami. Najszybciej jak mogłam, opuściłam dom. Tylko było smutno, że nikt prócz Oskara mnie nie zatrzymywał...
Środa, Ósmego marca.
Mieszkam sobie z Tomkiem (nadal nie umiem go nazwać bratem) i Patrycją. Dostałam piękny pokoik. Po raz pierwszy czuję w życiu spokój. Duży spokój. Moje oceny poprawiły się na, tyle że spokojnie będę w stanie zdać do klasy maturalnej.
Chyba wszyscy odcięliśmy się od dawnego życia. Ja i Tomek chodzimy do psychologa. Oskar czasami mnie odwiedza. Rodzice podobno zachowują się, tak jakbym nigdy nie istniała. Może im lepiej beze mnie? Podobno już nawet Ignaś przestał o mnie pytać. Jednak czuję, że kiedyś wszystko będzie dobrze! Muszę w to wierzyć!
Pozdrawiam,
Nina Piotrowicz.
Pewnie zastanawiacie się, dlaczego moje radosne blogowanie nigdy nie wyszło na jaw?
Co, jeśli powiem wam, że to wszystko, co działo się na tym blogu, nigdy nie miało miejsca? Nie jestem Niną, bo Nina nigdy nie istniała. Tak samo, jak każda inna postać tutaj występująca. Tak naprawdę mam na imię Aniela (dla znajomych Nela) i mam dwadzieścia trzy lata. Podobnie, jak Nina mam MPD. Niedługo przeprowadzam się do małej, rodzinnej wioski mojej mamy. Żeby to wszystko sobie oswoić, zaczęłam pisać opowiadanie. Wiem, że mój przyszły fizjoterapeuta będzie facetem. Pomyślałam, że chciałabym z kimś takim przeżywać przygody. I wyobraźnia ruszyła. A ja sobie oswoiłam przyszłą przeprowadzkę.
Przepraszam was za tak długie okłamywanie.
Nela.
Od autorki: Proszę nie utożsamiać mnie z Nelą! :) Nela jest główną postacią mojej kolejnej powieści, którą zacznę pisać na wiosnę. Tak jakby będzie to samo uniwersum, a postać mojej nowej powieści pisała tak jakby tą poprzedni, czyli Ninę :)
Na koniec chciałabym wam wszystkim podziękować za to, że czytaliście i komentowaliście. To wszystko bardzo dla mnie wiele znaczy. To jest pierwsza książka, którą zakończyłam. Bardzo się tym stresuję. Jak oceniacie ostatni rozdział ? A jak całość?
Jeszcze raz – Bardzo dziękuję wam, czytelnikom za wszystko!
NINA I CZARNA HERBATA – KONIEC. 17.02.2023
22 grudnia 2024
Prostotadoremi
22 grudnia 2024
fantazjeYaro
22 grudnia 2024
2212wiesiek
22 grudnia 2024
śnieg w prezenciesam53
22 grudnia 2024
Błogosław nam Boże Dziecię!Marek Gajowniczek
21 grudnia 2024
2112wiesiek
21 grudnia 2024
Wesołych ŚwiątJaga
21 grudnia 2024
Rośliny z nasieniem i bezdobrosław77
21 grudnia 2024
NEOMisiek
21 grudnia 2024
Mgła pojmowaniaBelamonte/Senograsta