Magat, 30 october 2010
Filologom dedykuję.
Natchnieni filolodzy w świątyni
Gdzie triumfuje język
Pochyleni nad dziełem
Gotowi rozpocząć torturę
Szaleni inkwizytorzy słowa
Filozofowie języka mamlący litery
bezzębnymi dziąsłami
W takt bezkompromisowego staccato
sztywnych reguł
Otępiali mędrcy litery
Rękodzielnicy słowa w warsztacie
Z tępym dłutem w drżącej dłoni
Gotowi rżnąć bezlitośnie
marmur literatury
Błądzący rzemieślnicy języka
Teoretycy sztuki mówiący o niczym
Litera po literze
Sylabizujący wersy poezji
Rzekomo aby zrozumieć
Inteligenci teorii
Ekshumatorzy umysłów i emocji
Uczuć tak odległych, że
Niemal nieistniejących
Już wcale
Bracia moi w naiwności
Magat, 31 october 2010
Złapałam diabła za nogi
Wierzgnął, warknął i przysiadł
Spojrzał na mnie zdziwiony
Nic nie powiedział
Teraz siedzi w kącie pokoju
Choć czasem wstaje
Kręci się po okręgu
Na który pozwala mu sznurek
Odmierzony przeze mnie
Sapie i jęczy
Krzyknie czasami
A potem się do mnie szczerzy
Klawiaturą zębów
Zupełnie ludzkich
I ja się szczerzę do niego
Zastygli z obnażonymi szczękami
Nawiązujemy nić porozumienia
Magat, 1 november 2010
Patrzy na mnie czarnymi oczami
Drapie się w brodę
Mimo, że jestem odwrócona
Czuję jak świdruje mnie wzrokiem
Stęka mamrocze do siebie
Pociąga nosem
Próbuje zwrócić na siebie uwagę
Kiedy w końcu mu się udaje
I do niego podchodzę
kopie mnie w łydkę
Nie gniewam się specjalnie
Sama go tego nauczyłam
Magat, 1 november 2010
Narysował dzisiaj linię
Taką w której obrębie
Może się poruszać
Wyznaczył granicę
I zrobił mi paszport
Z tektury
Mogę bezkarnie przemycać
Słodką herbatę
I gorzkie migdały
Ale nie mogę zbyt długo
Przebywać w jego przestrzeni
Wyrzuca mnie służba celna
W której skład wchodzi
Jeden nadgorliwy urzędnik
Magat, 8 july 2015
Czasami rozmawiamy
rozumiejąc się
w pół słowa
A w zasadzie
bez słów
Taka to rozmowa
w milczeniu
Nie w kłopotliwej
ciszy
Tylko w niemym
przyzwoleniu
Na bycie ze sobą
Daje nam pewność
jedno drugiego
Innym razem znów
w ogóle się nie
rozumiemy
I ta cisza
staje się Nieobecnością
Magat, 2 june 2015
Po tobie zostały mi po prostu zimne dłonie.
Nic wielkiego.
Potrafię się śmiać i pluć
pestkami czereśni.
Potrafię przytulać i opowiadać
kawały.
Potrafię kląć, śpiewać,
tańczyć, spać do południa,
zrywać się w środku nocy.
Widzieć gwiazdy.
I czuć ciepło Słońca.
Nic nie szkodzi.
Przecież mogę robić to wszystko
w rękawiczkach.
Magat, 8 july 2015
Przeglądam się
w lustrze
często
może z prózności
może z ciekawości
w lustrze
często
w źrenicy widać drugą
moją twarz
zupełnie podobną
do tej pierwszej
w lustrze
często
mogę zobaczyć
perkatość nosa
krzywiznę ust
(i ten pieprzyk przy uchu)
w lustrze
często
mam do czynienia
sama
ze sobą.
I często
już w głowie
zastanawiam się
kto tu się komu
przygląda.
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
5 may 2024
Poetic JusticeSatish Verma
4 may 2024
N1absynt
4 may 2024
Izerska rzekakalik
4 may 2024
0405wiesiek
4 may 2024
Suffering Was RightSatish Verma
3 may 2024
M1absynt
3 may 2024
0305wiesiek
3 may 2024
I Was LostSatish Verma
1 may 2024
DogmaticallySatish Verma
30 april 2024
Justice PureSatish Verma