27 december 2021
BIBELOTY - zestaw mówiący
I
Trawa odzwierciedlona
Serca błotniste
Wędrowni chłopkowie.
II
Inne słowa w pościeli
I pośpiech rzecz ludzka
Światło w tkaninie.
III
Coż zatrzymywać
Baseny kołyszą się
Pod konarami.
[Fantazmat]
Nóż słowa
Z mahoniową
Oprawą.
Mleczyk duszy.
Z lenistwa jem
Te kluseczki
Codzień umieram.
Dlaczego światło milczy
Wobec moich wolt
Filozoficznych.
(HYLIK)
"Nie pytam więc, kim jestem. Jakie to ma znaczenie. Jak być naturalistą, to w ogóle się nie przywiązuje wagi do takich rzeczy. Panie! Chociaż ten czy tamtej jeszcze wk****. To się go bierze - że czysta automatyka i nie ma co tracić nerwów."
Szczelina
Ja. Ptaki.
Stalowa piana.
Stal transcendentalna:
Tato i Mama -
I NIC.
Ćwierkają od trzeciej
Ptaszęta.
Raz
smukła poręcz
drucik ciała
ja - ptaki
>>> Z korespondencji
Jakbyś jednak chciał się uduchowić, mam dla ciebie proste ćwiczenie teologiczne. Obserwuj światło - światło słońca na ścianach, między liśćmi drzew i na pyłkach w powietrzu. Albo światło jarzeniówki wieczorem w wypełnionym dymem papierosowym baraku. Badaj delikatność, z którą jasność pada na przedmioty i łagodność, z którą ustępuje cieniowi.
[SED CONTRA ]
(...)
II
Jest klin - przyjąłem go w swoją pierś. Na jego temat wszystko jest wiadome. Fantazja ulatnia się spomiędzy żeber obrośniętych tłuszczem, i ściągają się mięśnie na każdy głośniejszy ton. Widziałem już hinduskiego Boga, jak królował w dzikich przedmieściach, między dębami, między wierzbami. Widziałem Boga Gaugaine'a w pomarańczowo-żółtych, kwadratowych budynkach - i w osieroconych lekkoduchach spod znaku ołowianej roboty.
III
Trzeba uderzać siłą swojego lodu i nasłuchiwać. Co mi powie ściana cekhauzu, w którym tak wygodnie się zadomowiłem, a nawet hoduję tu kwiaty? A więc rozwija się forma życia, razem ze swoim ciepłem. W miarę upływu czasu paprocie i draceny powszechnieją o telewizory, radia i meble z płyty. Tak obrasta stary arsenał. Jego pamięć rozpływa się w bielmo, z którego pozostaje tylko źrenica krzyku. Piękny, przepiękny jest świat.
****
(MIMESIS )
Milczenie. Milczenie sadzawki na działkach, w której pływają źdźbła okolicznych traw... ale żadnych pojezierzy, żadnych tataraków, żadnych żab leśmianowskich. Zamiast tego pobliska studzienka nadgryziona zębem czasu i niesprawna - ot, nie ma już pompy, czysta woda sika z dziurki zatykanej patykiem. Tyle żyć tu się przesunęło, tylu działkowców. W kraciastych koszulach, albo w bardziej eleganckich, siedzących na dachu i kładących papę, z rzodkiewkami, z różyczkami, z kompostownikiem. Niemiecka Polonia, ludzie poczciwi, których zarówno maniery jak i kręgosłup moralny, jak i bezsenne noce, jak i troskę - stworzył ten budowany cichcem, bez zezwolenia, rękami wolontariuszy - parafialny kościółek. On odzwierciedla życie w niepewności i nadzieji. Odzwierciedla wędrówkę z domów bielonych wapnem do miast w drugim etapie industrializacji, miłość do ziemi i powagę wyniesioną z domu, w którym Tato był przetrzymywany w więzieniu za udział w partyzantce. I gromadzenie się przy jedynym we wsi radio, które nadaje Wolną Europę, przydrożne kapliczki które okiełznały fantazję wiejskiej głuszy tak, by ranę zadaną przez otchłań historii opatrzył pacierz i różaniec.
***
"To tutaj.
Ogryzek jabłka,
Przetrącone żebro."
***
(PIERŚCIONEK)
Cudowny jest alkohol i to bynajmniej nie w proporcji dionizyjskiej. Wystarczy, że pomyślę o tym, żeby poświęcić parę złociszy na pszeniczny stymulant - i każde słowo zaczyna ważyć. Wyostrza się uwaga, a z umysłowego huku powoli wyodrębniają się strumyczki sensów. Wystarczy, że stoję w kolejce z butelką, a już odnajduję odwieczną jedność antroposa - ze sprzedawczyniami, z klientami, z dostawcami, z profesorami, z mechanikami. Rodzi się przyjaźń dla każdej formy istnienia - dla blaszaków, dla bibliotek, dla wierzb, dla klatek schodowych, dla kolorów, dla powietrznej ciszy. Tak sobie patrzę na mój lokalny świat i słucham wróbelków, obserwuję jaskółki, pozdrawiam sąsiadów. Zasiadam później przy stanowisku, gdzie pod ręką są książki, czasopisma, malarstwo, wszystkie sztuki wyzwolone, gdzie jest okno na całą historię dziejów. Mogę poświęcić się lekturze. Mój umysł sięga ku najgłębszym pokładom doświadczenia i syntetyzuje ze sobą ducha i literę, formę i materię, prawo i życie. Byłbym docenił nawet warstwę kurzu na metalowym zbiorniku, gdyby było więcej słońca. Byłbym namalował ją odpowiednią techniką i przedstawił takie dziełko wielce poważnym marszandom - patrzcie! Teraz też tak się da! Ileż mądrości zawarte jest w moim patrzeniu...
[METROPOLITAN]
Kobieta w niebieskiej sukience ujarzmiła lwa. Jej ciemne okulary, subtelne pogranicze nienazwanych przez nikogo sprzeczności. Szczypta zupełnie ponowoczesnego zblazowania, spod którego sączy się nieuświadomiony spokój. Jakaż ona jest rozsądna...
(...)
Niektórzy twierdzą, że genialne dzieła aniołowie zabierają do Nieba. Czy jednak w ten sposób możliwe jest odkupienie? Ktoś mógłby tak uznać. Np. gadameryści. Oni nie rozróżniają ściśle pomiędzy prawdą a zmyśleniem.
(...)
Pamiętam, że nim zstąpiłem w Otchłań, z nieba spadły płatki róż. Byłem podrostkiem i nie rozróżniałem jeszcze między Jahwe a Buddą. Oto właśnie sublimacja - Jack Nicholson w roli Jokera trzyma w dłoni różę i tańczy przy świetle księżyca.
27 may 2022
Satish Verma
26 may 2022
jeśli tylko
26 may 2022
be27be27
26 may 2022
be27be27
26 may 2022
be27be27
26 may 2022
Satish Verma
25 may 2022
jeśli tylko
25 may 2022
Marek Gajowniczek
25 may 2022
Marek Gajowniczek
25 may 2022
Satish Verma