26 june 2016
Dziewczyna bez odbicia. Cz. 1
Scena standardowa i znana wam wszystkim z codziennej rutyny. Każdego dnia wstajecie rano. Resztką świadomych ruchów wyłączacie budzik, a cała reszta jest już w was zaprogramowana. To działa jak plik bat, który został stworzony i wgrany już lata temu. Nie mamy wpływu na jego przebieg. Nie wiemy nawet kiedy zgodziliśmy się na jego instalację. Tak samo było w jej przypadku. Wtorek? Czwartek? Poniedziałek? Nie było to ważne. Pracowała w trybie, w którym dni tygodnia stały się tak mało ważne, jak jej osoba dla jej własnego kota. Stanęła przed lustrem, przemyła twarz, sięgnęła po ręcznik, którym niedbale wytarła twarz, zdjęła koszulkę i majtki. Była gotowa do porannego prysznica. Jej oko jednak wyłamało się rutynie i dość uważnie spojrzało w lustro. Wyprostowała się i stanęła idealnie przodem do swojego odbicia. Obejrzała się od góry do dołu. Obróciła na palcach jednej nogi w jedną, to w drugą stronę. Oceniła swój brzuch, piersi i w miarę możliwości tyłek na tyle, ile dała radę. Spojrzała swojemu odbiciu prosto w oczy.
-Tłusta świnia…
Jej wory pod oczami nagle stały się tak jakby ciemniejsze. Sylwetka zgarbiona. Brzuch bardziej obwisły. Piersi rozjechały się na boki, jak dwa tramwaje w mieście.
-Tłusta świnia?!
Trzy sekundy konsternacji. Absolutna cisza została przerwana wyłącznie cichym szelestem wślizgującego się pomiędzy jej kostki kota. Pomału podnoszące się brwi były ciężkie niczym ołów o tej porze dnia, ale szok, w którym się aktualnie znajdowała, mógłby przenosić góry.
-Zdziwiona?
Jej usta pomału otwierały się do jakiegokolwiek dźwięku, mimo, że w tej chwili jedyne, co miałaby sensownego do powiedzenia, to bliżej niezrozumiałe dźwięki na granicy pomruku i westchnięcia.
-Żyję z tobą tyle lat. Codziennie słyszę to samo. Mam dość. Myślisz, że miło jest wysłuchiwać ciągłych obelg na swój temat? Wytrzymałam tyle przekleństw, wyzwisk, pełnych wyrzutu spojrzeń, ale przebrała się miarka. Za kogo ty mnie masz?! Czułam się wspaniale póki nie zostałam przydzielona do twojej osoby. Jeszcze nikt – nigdy – przez tyle stuleci nie zmieszał mnie z błotem tyle razy, co ty. Starałam się jak mogłam. Ustawiałam się bokiem – brzuch zbyt wystaje. Ustawiałem się przodem – cycki nie te. Ustawiałam się na ukos – o matko, lepiej nie patrzeć! Dość! Rzucam tę robotę.
Sylwetka z lustra, która do tej pory była wyłącznie jej niemym odbiciem obróciła się na pięcie i odeszła znikając z kadru. Konsternacja trwała. Przyszedł czas na pierwsze tego poranka słowa.
-Ale…
Z lewej krawędzi lustra wychyliła się jej głowa. Przynajmniej tak do tej pory sądziła. Teraz nie była już tego taka pewna.
-Nie ma szans. Radź sobie beze mnie. Nie jestem skazana na tę robotę. Mam nadzieję, że kiedyś za mną zatęsknisz.
Głowa znów zniknęła z lustra. W obiciu widziała teraz tylko ścianę, drzwi i kawałek prysznica, który znajdował się za nią. Konsternacja pomału ustępowała miejsca przerażeniu. Zaraz potem do głosu doszedł rozsądek, który nakazywał potraktować to wszystko, jako część niedokończonego porannego snu, albo przywidzenie wynikające z braku kawy. Zebrała się w sobie i pozostając w osłupieniu pomaszerowała pod prysznic. Mycie zajęło jej dwa razy więcej czasu niż zwykle. Na koniec wyłączyła strumień wody i oparła się czołem o matowe drzwi kabiny. Jej ręce pomału zaczęły odsuwać je w bok. Kiedy jedno oko wyłoniło się zza skrzydła i spojrzało prosto w lustro, jej serce zamarło. Drzwi poruszały się same. W środku nie było nikogo. Odepchnęła drzwi z całej siły i wybiegła nago na środek łazienki. Miała wrażenie, że patrzy na lustro obłąkańczym wzrokiem, ale nie mogła tego potwierdzić, bo do jasnej cholery nie widziała tam nikogo! Czuła, jak krople wody spływają po jej ciele na ziemię. Czuła, jak z włosów ścieka stróżka w dół jej pleców po linii kręgosłupa. Spojrzała na swoje lekko zmarszczone wodą dłonie. Istniała! Była! Widziała całe swoje ciało ze standardowej perspektywy pierwszej osoby, ale w lustrze uparcie nikt się nie pojawiał. Zagonione do pracy, resztką zdrowego rozsądku, myśli zaczęły podejmować za nią decyzje. Ubierz się, załóż buty, jedź do pracy. To na pewno przywidzenie. W biurze była pół godziny przed czasem. Usiadła przed monitorem i spróbowała zebrać wszystkie urywki zdarzeń, które zarejestrowała rano w jedną całość. A co jeśli naprawdę straciła odbicie w lustrze? A co jeśli już nigdy nie zobaczy sama siebie?
-O kurwa…
Ciąg dalszy nastąpi.
22 december 2024
2212wiesiek
21 december 2024
2112wiesiek
21 december 2024
Wesołych ŚwiątJaga
20 december 2024
2012wiesiek
19 december 2024
18,12wiesiek
18 december 2024
1812wiesiek
17 december 2024
tarcza zegara "miasteczkojeśli tylko
17 december 2024
3 zegary ceramiczne - środkowyjeśli tylko
17 december 2024
1712wiesiek
16 december 2024
1612wiesiek