16 november 2013
Przywiązanie
Poczuła delikatne mrowienie. Na początku starała się nie zwracać na nie uwagi, lecz w końcu stwierdziła, że nie wytrzyma. Zebrała pośpiesznie swoje rzeczy i wyszła z sali audytorium. Stojąc w kabinie damskiej toalety sięgnęła dłonią między uda. Wilgoć bielizny nie pozostawiała śladu złudzeń. Chciała tego. Zsunęła do kolan wszystko, co było koniecznie, po czym jej palce rozpoczęły spacer po gorącym centrum jej ciała. Prawa dłoń swoimi długimi palcami czołgała się po jej wilgotnej i nabrzmiałej kobiecości, lewa zaś stąpała twardo po piersiach ukrytych w czeluściach jej ubrań. Nie była głośno – nie mogła. Znajdowała się w toalecie miejskiej biblioteki. Ukrywając ciche westchnienia doprowadziła do momentu, gdy jej ciało wygięło się w nienaturalny, rozkoszny sposób, a następnie zgięło wpół, aż przyjemność poczuła głęboko w trzewiach. Chwila odpoczynku, po czym naciągnęła na siebie ubrania i udała się z powrotem do głównej sali, gdzie starszawy mężczyzna chwalił się swoją ostatnią, nadzwyczaj nieudaną książką. Zaczęła analizować swoje łazienkowe poczynania: „och… trzeba zrobić zakupy och… co z tą reklamacją? ach… matka będzie dzw… aaa… ładne kafelki…”
-Jestem pojebana… - pomyślała. Ani jednego wspomnienia swojego faceta, żadnego faceta, jakiegokolwiek faceta, kobiety, kota, karła, trolla… Czegokolwiek, co miałoby jakikolwiek potencjał seksualny. Czysta fizyczna przyjemność – zero uczuć – zero myślenia. Całe jej życie tak wyglądało, mimo nieustanych starań.
-Dość tego. Mam ja się kiedy tym zadręczać- autor powoli zmierzał do końca swych wywodów, więc szybko skleciła w głowie krótką wzmiankę dla swojej gazety, o tym, jaki niesamowity i porywający był to wykład oraz jak ten starszawy człowieczek umiejętnie porwał głodne audytorium do dyskusji tak głębokiej, że aż nierealnej.
-Niech ma. Każdy czasem potrzebuje, aby go pochwalono…- z tą myślą wyszła w zimną mżawkę szarego miasta.
Wyglądało na to, że deszcz planuje przerodzić się w coś potężniejszego, więc postanowiła szybko wrócić do domu, nie włócząc się bez sensu po mokrych ulicach. Na niebie ciemniały chmury wyzwalając swoje niezadowolenie z każdym kolejnym przebłyskiem gniewu na horyzoncie. Miasto wyglądało pięknie. Mokrzy ludzie odbijający się w kałużach, w których przeglądały się budynki i światła przejeżdżających samochodów. Wszystko błyszczało i mieniło się srebrno. W smugach światła ulicznych latarni ujawniały swoje istnienie miliardy kropel wody spadającej z nieba.
-Zabawne jak ludzie boją się deszczu- powiedziała do siebie na głos, widząc grupkę ludzi zebranych pod zadaszeniem centrum handlowego, beznadziejnie wpatrzonych w granatowe niebo.
-Wystarczy kilka kropel, by zaczęli chować się w bramach i sklepach, byleby tylko bezlitosna natura nie przypomniała im, gdzie ich miejsce- powiedział głos w jej lewym uchu. Tymczasem tłumek pod centrum rósł w siłę smutnych twarzy, wyczekujących na magiczny moment, gdy będzie można opuścić bezpieczny schron. Deszcz natomiast nadal padał i nie wybierał się nigdzie. Rozciągnięte na mokrym asfalcie smugi samochodowych świateł łączyły się i rozdzielały, lśniły i pyszniły, by za moment zgasnąć i przerodzić się w czerwone ślady mijających ją samochodów. W oddali dał się słyszeć grzmot niezadowolenia, a zaraz potem drugi.
-Długo tak sobie postoją- głos z prawego ucha tak jakby ostatnio zaczynał chrypieć. Odchrząknął, sapnął raz i drugi, po czym się zamknął.
-Niewyraźnie brzmisz, mój drogi- powiedziała –coś ci dolega?- nie doczekała się odpowiedzi. Miała ważniejsze sprawy na głowie, na przykład faceta w domu, któremu obiecała spędzony wspólnie wieczór przy dobrym filmie. Nie bardzo miała ochotę realizować tę obietnicę, lecz cóż… Była bardzo dobrą aktorką. Zastała go tak, jak zostawiła. Leżał na łóżku z wpół otwartymi oczami, udając, że śpi.
-Wstawaj!- jej głos silnie odbił się od ścian zapełnionych półkami i szafkami, na których piętrzyły się książki oraz inne oznaki codziennego zbierania przez życie nieistotnych trofeów, mających przypominać o tym, kim się było i gdzie się było. Jej głos odbił się także od jej faceta, który ani drgnął.
-Ok. Nie będę z tobą walczyć- zrzuciła mokre ubrania. Zostając w bieliźnie przypaliła papierosa, drugą ręką naciskając klawisz zasilania laptopa, który zapłonął niebiesko.
-Co ty z nim robisz?- zachrypiał głos z prawego ucha.
-O! jednak żyjesz?- zaśmiała się szyderczo. Przeklepała swoją notatkę prosto z głowy do maila zaadresowanego na redakcję pisma, w którym pracowała. Krótko i zwięźle. Takich notatek jej autorstwa ukaże się w tygodniowym wydaniu jakieś pięć do sześciu. Lubiła tę pracę, bo bez skrupułów mogła okłamywać całe rzesze czytelników na temat innych ludzi, którzy ku swej zgubie odważyli się przelać swoje myśli na papier.
-Wszyscy tak robią- odezwał się głos lewego ucha usprawiedliwiając jej zachowanie. Tego właśnie potrzebowała. Dzwonek do drzwi. Szybko odnalazła wzrokiem szlafrok i narzuciwszy go na siebie otworzyła drzwi staruszce spod szóstki. Po wysłuchaniu pięciominutowego monologu babci, z kamienną miną trzasnęła jej drzwiami przed nosem ucinając dyskusję.
-Znów marudzi, że śmierdzi- dało się słyszeć chryp prawego ucha –Sama śmierdzi nie lepiej- tego usprawiedliwienia także potrzebowała. Zręcznym ruchem zsunęła szlafrok, który został na podłodze znacząc ślad jej stóp. Za jego przykładem poszła bielizna poczynając od stanika. Wśliznęła się nago do łóżka swojego faceta. Kochali się szybko i z pasją. Ujeżdżała go nie dając mu najmniejszego pola do popisu. Jej piersi skakały nad jego twarzą, a pośladki falowały na jego udach. Szybko, coraz szybciej. Spazm rozkoszy zakończył długi jęk wydobywający się z jej wnętrzności, z samego dołu, z samego centrum jej łona. Powoli zeszła z niego i na chwiejnych nogach udała się do łazienki. Pulsujący punkt między jej udami przypominał o sobie jeszcze jakiś czas, gdy leżała w wannie z gorącą wodą. Postanowiła zaplanować kolejny dzień.
-Znów jakiś gość będzie przynudzał w bibliotece- prawe ucho –nienawidzę tej roboty- Zignorowała tę uwagę i sięgnęła po ręcznik. Wycierając się wróciła do pokoju.
-Wychodzę do sklepu. Chcesz coś?
-Kup mu jakieś owoce. Ostatnio wygląda blado- zauważyło lewe ucho. Zakupy zajęły jej więcej czasu niż podejrzewała. Kolejki, wszędzie kolejki, korki samochodowe, zatory i zakrzepy krwi, dużo ludzi, samochodów, myszy i owadów. Wszystkich za dużo... O wiele za dużo.
-Tu już deszcz nie pomoże- ledwo wykrztusiło prawe ucho –tu jest potrzebny prawdziwy kataklizm, żeby zakończyć tę nadprodukcję- Wyszła w deszcz obładowana zakupami. Nie lubiła tego zajęcia. Udowadniało, ze jej chude i wątłe ciało jest w fatalnej formie.
-I tak kiedyś jeszcze bardziej zwiotczeje i stanie się jeszcze słabsze- lewe ucho dało o sobie znać.
–Stanie się pożywką dla robaków, nawozem dla dalszego życia, a ty po prostu znikniesz- dochrypiało prawe ucho. Od razu poczuła się lepiej po czym udała się w kierunku swojej kamienicy. Z daleka dostrzegła orgię czerwono-niebieskich świateł wydobywających się z bramy prowadzącej na jej podwórko.
-Tę staruchę szlag trafił- głosy z lewa i prawa zjednoczyły się w radosnej nowinie. Potem wszystko działo się szybko, a jednak w zwolnionym tempie. Dwóch policjantów udających się za wskazaniem długiego palca staruszki oraz skrzekiem wydobywającym się z jej ust, obezwładniło jej chude ciało. Z rękoma wygiętymi za plecy i powalona na ziemię uderzyła głową o bruk tracąc przytomność. Z rozerwanych toreb z zakupami we wszystkich kierunkach podwórka potoczyły się świeże pomarańcze…
Obudziła się w dziwnym, białym pokoju, przywiązana do łóżka skórzanymi pasami. Jej uwagę przykuł mały telewizorek zamknięty w klatce podwieszonej w rogu pokoju pod sufitem.
-Makabrycznego odkrycia dokonała dzisiaj lokalna policja. Dwudziestopięciolatka po prawdopodobnym zabójstwie swego chłopaka ukrywała jego ciało we własnej sypialni. Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że mężczyzna nie żyje od mniej więcej dwóch miesięcy. Motywy morderstwa nie są dotychczas znane-
-I tak leżał tam nic nie robiąc całymi dniami- zachrypiało prawe ucho.
-Nie rozumiem o co cała afera-zawtórowało mu lewe ucho. Tego usprawiedliwienia potrzebowała.
-Dziękuję wam moi drodzy- powiedziała, po czym ułożyła się wygodniej na łóżku.
22 december 2024
2212wiesiek
21 december 2024
2112wiesiek
21 december 2024
Wesołych ŚwiątJaga
20 december 2024
2012wiesiek
19 december 2024
18,12wiesiek
18 december 2024
1812wiesiek
17 december 2024
tarcza zegara "miasteczkojeśli tylko
17 december 2024
3 zegary ceramiczne - środkowyjeśli tylko
17 december 2024
1712wiesiek
16 december 2024
1612wiesiek