14 march 2018

Wieczornik-dwumyślenie o niczym

Dzień to tylko oczekiwanie na następny wieczór. Wciąż mam w pamięci chłodne przebudzenie.  Jeszcze w przyjemnym półmroku, pośpieszne stukanie obcasów na klatce schodowej, to ono wyłowiło mnie z ciepłego jeziora. A na powierzchni czekało otwarte okno. Nie pamiętam kiedy je otworzyłem i po co. Powietrze w pokoju było stanowczo zimowe. Wcześniej, głębiej, ktoś mnie dotknął, żałuję że wiem kto.
Dwugarbny spał na podłodze, schował łapy i głowy pod siebie, owinięty ogonem wyglądał jak huba. Analogia nasunęła mi się sama. Którąś gębą pochrapywał, gdyby nie to można by sądzić że umarł od nadmiaru cytrynówki. W pewnym sensie był nieobecny. Niestety krótko. Kiedy usłyszał że stawiam bose stopy na klepce westchnął i poruszył ogonem.
Zapach odsmażanych naleśników z dżemem truskawkowym namolnie przeciska się pomiędzy progiem a drzwiami. Sąsiedzi szykują śniadanie. Czuję jak rusza moja perystaltyka, czas na poranną owsiankę z dodatkiem pieczonego jabłka i jogurtu. Może jeszcze szczypta cynamonu. Wyruszam do kuchni, za mną wlecze się wielogłowy mruczący wyrwane z kontekstu cytaty. Rozpoznaję fragmenty z „Rok 1984”. Ćwiczenie pamięci?
Wielogłowy siedzi przy misce z owsianką, drgają mu nozdrza, ale to nie przeszkadza w mamrotaniu. Daję się ponieść wyobraźni, przymykam oczy i staję się kimś innym. Na chwilę. Po śniadaniu odpoczywany. Ja -  z papierosem w ustach. Wielogłowy - oblizując wąsy z jogurtu. Bywa że chwila jest równoważna wieczności. Wieczność dla mnie jest abstrakcją. Czy ktoś opisał matematycznie wieczność? A może chwilę? Nikt nie wymyślił czasu i nikt nie wie czym on jest. Więc jak można go mierzyć kiedy to nie słońce wstaje i nie księżyc zachodzi? Czy wystarczy coś nazwać by istniało?
Czekamy z wielogłowym na zmrok zmieniając położenie żaluzji w oknach, nie uciekam przed światłem, omijam jasne plamy. Dwugarbny drzemie przy wejściu do mieszkania, liczy ile razy sąsiedzi otwierają i zamykają drzwi. Ile razy przekręcają klucze w zamkach. Wiem to ponieważ głowy przysypiają i budzą się na zmianę, przekazują sobie szeptem wyniki obserwacji.  Zegar w kuchni szybciej obraca wskazówkami niż zegar w pokoju. Może dlatego porę obiadową wyznacza nam uczucie głodu.
Nadchodzi zmrok a później ciepła ciemność, naturalnie miękka, otulająca. Litościwa cicha, czarna piana, kołdra somnabulików. Nikt nie zdąży na piechotą przed uciec przed nią . Sennowłóczęga - ładne słowo. Szeroka brama raju. Mimo wszystko do raju biorą czystych. W łazience dwugarbny siada na misce klozetowej, i kiedy biorę prysznic deklamuje głośno wszystkimi gębami.
 
Ach ! Więc kąpiel
Też dobrze
ale to wszystkiego nie zmyje
Kieliszek ! Więc drugi
Też dobrze
ale to jeszcze nie potop
 
Ale to jeszcze nie wszystko
Też dobrze
Zostało jeszcze  -Ach !
 
Coś zostało ?
Niech będzie
Też dobrze
 
Gwałt !
Też dobrze
Ach !
 
Ból !
Dobrze
Ach ! Może coś jeszcze ?!
 
Mrzonki ! Mrzonki !
Mrzonki !
A może Mrożonki ?
 
Kiedy wracamy do sypialni kolejny raz biorę ze sobą do lóżka „Baltazara”, kolejny raz boję się.
Dwugarbny bełkocze odchodząc na parapet o tym że, do tanga trzeba dwojga.




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1