12 march 2025

Ze szczęką w zębach

cz. III cyklu "Życia Marcela jako ustawiczne unikanie pokus"

+18

W windzie natknąłem się na ponurego mięśniaka z piątego piętra. Wbił we mnie wzrok i zmierzył od góry do dołu. Poczułem się jak kurwa na wyprzedaży.

- Nie stresuj się, lalka. Nie jesteś w moim guście – zaśmiał się głupawo.

Już miałem dać mu w kły, ale pomyślałem, że jesteśmy w małym, zamkniętym pudełku i prawdopodobnie zostanie po mnie mokra plama, więc gdy tylko stanęliśmy na parterze, rzuciłem w jego kierunku:

- Wal się! – i czym prędzej wyrwałem do wyjścia.

Na trawniku przed blokiem stał pan Henio, sąsiad ciotki. Dreptał w miejscu, patrząc intensywnie pod nogi. Kiedy przechodziłem, podbiegł do mnie niemrawo, dotknął ramienia i pociągnął za sobą.

- Dobrze, że jesteś. Pomożesz mi – powiedział, rozglądając się na boki.
- Panie Heniu, ale ja do pracy lecę – zaoponowałem.

W tym czasie minął nas osiłek z windy, kierując się w stronę osiedlowego spożywczaka.
Pan Henryk nalegał:

- Nie zajmę ci dużo czasu. Muszę coś znaleźć, a jak wiesz, kiepsko widzę.

Popatrzyłem na grube szkła w jego okularach i przypomniałem sobie, jak będąc u ciotki, lał sok obok szklanki. Miał jakąś dużą wadę wzroku i dodatkowo zeza rozbieżnego na prawe oko. Kiedy coś mówił, nigdy nie wiedziałem, czy to do mnie, bo latał tym okiem na boki.

- O co chodzi? – zapytałem uprzejmie.

Znowu się rozejrzał, a sprawdziwszy, że nikt nie podsłuchuje, przysunął się bliżej.

- Moja żona zostawiła wieczorem w szklance szczękę, a ja chciałem rano popić leki i chlapnąłem tym, co było w środku przez okno, bo mi się nie chciało iść do kuchni. No i teraz Sabinka powiedziała, że jak nie wrócę z jej zębami w zębach, to mnie nie wpuści do domu. A wiesz, że ona jest do tego zdolna!

O jej zdolnościach dowiedziałem się już pierwszego dnia, kiedy się wprowadziłem. Wywołała awanturę na cztery fajery za to, że pan Henryk kupił ciotce kwiaty, choć de facto nie były dla Heleny, tylko dla pani Grażyny z parteru. Ciotka wybierała się do niej na imieniny i poprosiła sąsiada, by kupił wiązankę róż, ponieważ szedł akurat w stronę kwiaciarni.
Pani Sabina zrobiła wtedy niezły dym. Mówiąc szczerze, można ją było wysyłać na wszystkie wojny świata jako gaz bojowy, bo przy niej trup ścielił się gęsto. W tym wypadku kwiatowy trup, bo zazdrosna sąsiadka, która przez judasza podejrzała swojego męża wchodzącego do ciotki z bukietem, wpadła do nas z małpim krzykiem na ustach i w akcie destrukcji poobrywała łebki wszystkim różom. Przedtem, oczywiście, w łeb oberwał pan Henryk.
Miałem niezły ubaw, patrząc na tę akcję, bo Helenę z miejsca trafił szlag i pogoniła za różaną zabójczynią z teflonową patelnią, którą minutę wcześniej wręczyłem jej osobiście w podzięce, że mnie przygarnęła. Ciotka na szczęście nie trafiła w głowę pani Sabiny, ale niechcący pozbawiła głowy, a także skrzydła i trąbki, figurkę Anioła Gabriela, czyniąc go tym samym kaleką.

Zaśmiałem się na wspomnienie tego dnia, ale szybko opanowałem radość i postanowiłem pomóc biednemu sąsiadowi, którego los pokarał babą z piekła rodem.
Zerknąłem pod nogi. Przejrzałem cały rewir, na który mogła spaść nieszczęsna ”japka”. Trawa była świeżo skoszona, więc widać było wszystkie psie kupy, ale po sztucznych zębach pani Sabiny ślad zaginął.

- Może ktoś ją zabrał? – westchnął z rezygnacją pan Henio.

Pokręciłem przecząco głową.

- To nie portfel, tylko rzecz osobistego użytku – pocieszyłem sąsiada. - Pan by wziął?
- No ja nie, ale jakiś bezdomny…
- Panie Heniu, a na co bezdomnemu szczęka, jak on nie ma co jeść? – wydawało mi się, że logicznie wytłumaczyłem zależność.
- To może zabrała jakaś sroka? Tyle tu teraz srok. Więcej niż wróbli.
- A co? Złote zęby były w tej szczęce? Sroki na błyskotki lecą. Jak baby – wyjaśniłem staruszkowi.

W tym momencie coś pacnęło na moją głowę. Popatrzyłem w górę i zobaczyłem gołębia lądującego na parapecie. Dotknąłem włosów i poczułem ciepłą maź pod palcami.

- Noż, kurwa! Obsrał mnie, jebany! – Spojrzałem jeszcze raz do góry i wtedy oczom moim ukazała się różowa szczęka kołysząca się radośnie na gałęzi krzewu - tuż nad moją zafajdaną grzywką.



Koniec cz. III
_______________________________________________
cz. I Pompon z marabuta
https://truml.com/pl/profile/prose-detail/248334
cz.II Kiełbasa
https://truml.com/pl/profile/prose-detail/248389




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1