Satish Verma, 2 november 2020
Wanting to die young
hairy and unbaked,
not telling the truth.
It was a savage vendetta.
The crowd was not on your side.
In manic intensity,
they shouted- death to the veils
in holiest dip.
I repudiate the presumptiveness.
A super religion gives birth
to a devil- another godman.
In chains, I will carry
a cloud. Very disquieting.
There was no water.
The seeds crawl-
underground in the wake of earthquake.
Collecting the tears to grow.
It is a blank summer.
The fat spiders open the eyes.
RENATA, 1 november 2020
zamknięci w szaleństwie
chciała mieć męża pisarza
nie głupca i nie gołodupca
i takiego se wzięła wbrew woli
rodziców wielbił ją na równi
z butelką im więcej zarabiał
tym więcej trwonił wyzwolenie
i ekstrawagancja kazały brnąć
do przodu wciąż podróże
przez burze alkoholu imprezy
i jej znudzenie ciągłe czekanie
a gdy przestał korzystać z jej cipki
z szafy wyszły pluskwy i karaluchy
on nabrzmiał i zsiniał słynna whiskey
i wino dobierały słowa a żona ozdoba
bez celu kontrolowana broszka
wyrywająca się poza za i przeciw
jego potrzeb kropką nad i alfą i omegą
jego paranoją zamknięci banderolą
złudzeń i czas gdy Hemingway był
dla Scota odkryciem przykryciem guru
bezsnem i snem zazdrością i podejrzeniem
rzucał pet za petem z kieliszka impetem
a ona tęskniła za prawdziwym facetem
wciąż pisał targał gniótł wyrywał i pisał
jej obrazy taniec pisanie zasnute mgłą
jego zazdrości a nóż będzie lepsza
i czuła była noc do czasu
gdy piękni przeklęci
dobiegali kresu
on osiadł na mieliżnie
ona dostała kuku na muniu
Satish Verma, 1 november 2020
Night falls in rings.
The poetry becomes
a summer dilemma.
A dancing frog
starts foot-flagging.
Mating was the ultimate.
Politics becomes
a ritual. I will not come back
to face the lynch mob.
RENATA, 31 october 2020
Wszyscy Święci
w tych ostatnich dniach
nie zaprosili nas na bal
jestem taki jak oni
i kiedyś dotrę
do krainy szczęśliwej
a teraz chociaż znicz
i chryzantemy na ich grobie
nawet tego zabroniono
w roku szczura
w ten dzień ustanowiony
siedzieć masz w domu
i dać spokój śpiącym
RENATA, 31 october 2020
wirus zajął usta i nosy
że też jeszcze możemy chodzić
w tym totalnym chaosie
Szarobure niebo
czy będzie płakało
nad patriotą z tradycjami
nie zapali znicza
i z chryzantemami
nie pójdzie na grób
tak zdecydował król
z psami i kotami
oj bliscy co na tamtym świecie
tęskno mi za wami
RENATA, 31 october 2020
mały krasnal księżyc skradł
wybuchła wojna skończył się ład
starzeje się karzeł lata mijają
a on wciąż walczy o ideały
chce kraj mieć cały zamknięty w palcu
nienawiść zasiał w polskich siołach
zabić resztę miłości zrobić z kobiet inkubatory
dyktator samozwańczy pogromca narodu
prezes to zwierzę inteligentne
za kotami chowa jak mysz swoją gębę
znienawidzony pilnuje dupy
by wszystko trzymało się kupy
były wybory w czasie pandemii
znów obiecali znowu wygrali
i choć minęło czasu wiele
naród nie wyczuł że to skurwiele
maski maski maski na twarzach
Jarek bez maski przypomina grabarza
naciąga fakty psami szczuje kopie dół
młodych kotów puszcza w bój
pluje na seksualność wyboru i lgbt
a sam nie wiadomo kim jest
zasuszony rasista jedną nogą nad grobem
w jego kaczogrodzie nie ma miejsca dla kobiet
fala zarazy zbiera żniwo
brakuje rąk ust i płuca gniją
nos nie czuje smaku a dupa jest szyją
głowa która rządzi na wszystko się wścieka
po ulicach chodzą zombi już nie ma człowieka
wzbija się do nieba protest song
po ulicach tupią nogi i las rąk
może wjadą czołgi i będzie wojna
w szoku wściekły naród z kobietami pognał
transmisja wirusa zamyka nam usta
co na to Jarek co będzie dalej
on jest z kamienia
powsadza wszystkich do więzienia
RENATA, 31 october 2020
złączyliśmy nasze nagie ciała
dokładnie jak natura przewidziała
**
on z twarzą wtuloną
w mej szyj
zaczął się we mnie poruszać
tak głęboko z uczuciem
że nie istniało nic
poza wybuchem
Satish Verma, 31 october 2020
The traveler sleeps in a sepulcher,
endlessly, timelessly,
where no ray of light enters.
Like the death has stopped
moving, for a moment
to celebrate the close of the journey.
Indeed? Is it the edge of yearning?
I no longer belong to any one,
to any universe. Come a long way
walking barefoot on hot sands
of life where no footprints exist.
Do not go for my vision. Find
your own path. In yellowish- brown
eroded silica, ripened in sun,
I have left my eyes. The moon
will tell the tale of my Olympian
failures.
Satish Verma, 29 october 2020
A sudden shock,
when a snakeskin starts moving.
Behind the shut doors
a conspiracy was hatched.
Son of the moon-
wriggles on palms. Sneaks
a glance at the diving sun.
Cut and glued, a mourning looks
in the eyes of a Titan.
The anarchy raises its head.
The make-up cannot be
taken off. It will expose
the artless faces.
When eyelids flutter
of a fallen angel, you think
it was an imperial command.
A pause in pain.
You float on ice.
Satish Verma, 28 october 2020
To connect with a reclusive mind,
was an uphill task.
You become-
vunerable again.
Everyday the curtains
come down after the entry of
assassin bugs.
Long-legged, bloodsucking
predators would roam
and abduct the phrases.
The young turks break
the nest, petals strewn, a
rose dies in my hands.
My night journey begins
I let out a poem
to become my lantern.
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
10 october 2024
Dalia z pajączkiemJaga
10 october 2024
Yellow Day in October.Eva T.
10 october 2024
In CoexistenceSatish Verma
9 october 2024
0910wiesiek
9 october 2024
Understanding MeSatish Verma
8 october 2024
0810wiesiek
8 october 2024
O GodSatish Verma
7 october 2024
Z liściem na głowieJaga
7 october 2024
0710wiesiek
7 october 2024
The PenultimateSatish Verma