Veronica chamaedrys L | |
PROFILE About me Friends (64) Collections Poetry (109) Prose (3) Photography (25) Graphics (1) Postcards (2) Diary (57) |
Veronica chamaedrys L, 19 may 2013
zostawiłeś na biurku kalendarz
z trudem znalazłam w nim wolne miejsce
prostokątem zaznaczyłam termin na miłość
i czterolistną koniczyną w dzbanie patryka
oderwałam jeden zamówiłeś budzenie i kawę
tak pamiętam im wcześniej wstanę
tym więcej czasu będę miała na odpoczynek
jesteś taki zapracowany uważaj na siebie
Veronica chamaedrys L, 20 february 2013
nie mów że gnałeś na arubę z drugiego końca świata
dla słońca goły jak święty turecki mogłeś poczekać
na mazurach teraz już wiem nie ucieknę od ciebie
nawet do obu ameryk naraz będziesz wszędzie
na straganach tshirty z napisem I love bachamas
kilwater drogę wskazuje fale chłodzą napięty tors
do granic możliwość wchodzisz po trapie z twarzą
ogorzałą od wiatru na mostku kapitańskim wydajesz
rozkazy czytam z oczu nieznoszących sprzeciwu
uśmiecham się też do tęczy nad zieloną jamajką
tęsknię do gór nart mrozu szczypiącego policzki
lubię bieguny i konika na nich północny zdobyłam nocą
polarną tylko po to by wieczorem zjeść clam chowder
a rankiem objąć spojrzeniem czterdzieści dwa wzgórza
gwiazda spadła za burtę koło ratunkowe ocaliło życzenie
z widokiem na bieszczad
Veronica chamaedrys L, 29 october 2012
niewidoczna wygrywam twój triumf
wkrótce potem bezsilność i bezruch
w chmurach szepczesz szczerozłote
bluźnierstwa od ashy mi wymyślasz
mierzysz stamtąd głębokość snu
nie zapominaj kim jestem kocham
ośmiotysięczniki chyba powinniśmy
zamienić się rolami przed następnym
razem wybiorę się do wypożyczalni
nastrojów nie dziś bo mam gorączkę
każdej wspólnej nocy pleciesz kolejne
stopnie sznurkowej drabiny podążam
chcąc osiągnąć tysiąc pierwszy szczyt
nie mów że robisz to jedynie ze strachu
przecież twoje oczy skrzą wśród śniegu
Veronica chamaedrys L, 5 october 2012
lubię czerwone szpilki zakładam chociaż nie są wygodne
bo mała jestem pyszna i koniecznie chcę zajrzeć w oczy
jarzębin skrywające pod baldachimami zapach marcowych
migdałów gorycz jedno-sezonowego życia ozdobę świata
pożądanie ptaków po to mi one na szczudłach nie potrafię
papageno cóż możesz wiedzieć o tym aromacie skoro nigdy nie zrobiłeś
tatuażu w kąciku oka stalówką maczaną w sympatycznym atramencie nocy
zmieszanej z kroplą łzy właśnie ogromna spadła z biurka turlając śmieje się
ze swojej wielkiej małości w rytm niebieskiego bluesa łaskotana obsadką
zanurzoną w inkauście weź drżenie z pachnidła zapisz w sztambuchu
jutro wyjeżdżasz net szwankuje obdarowujesz milczeniem zimno mi nic to
boso stąpam po gwiazdach buty trzymam pod pachą srebrzysz na puszce
po piwie sama smakuję pragnienie pełni w milczeniu opróżniam kielich
ciszy pamiętając jak hojny jesteś maluję usta sznur korali wieszam na szyi
w podziękowaniu pośpiesznie zdjęcie robię wysyłam abonent niedostępny
na hotelowych drzwiach pukanie zepsute proszę dzwonić
Veronica chamaedrys L, 21 august 2012
zdjęłam buty wzięłam wiadro na torf
i siatkę na owady idę na grzęzawiska
w ogrodzie ziemia bez nawozu i wody
budleja uschła ogrodnik urlop
wziął. smutno bezpłodnie
jak w brzuchu kobiety
pozbawionym
motyli
może nawet
spotkam psyche
może nawet zostanę
Veronica chamaedrys L, 10 july 2012
brak mi nadmiaru
brak niedomiaru
choć dla wygody, czy też z lenistwa
nigdy nie robię nic na pół gwizdka
i jeśli nawet śmieję się czasem
to pełną gębą z lekkim grymasem
a nie półgębkiem, tak na pół gwizdka
już taka jestem
optymalistka
Veronica chamaedrys L, 19 december 2012
już pierwszego dnia w rozświetlonej auli
uwiodłaś publikę twój partner z parkietu
nie wiedział jeszcze że przetańczy z tobą
drogi mosty i lotniska lekka w synkopowanym
rytmie na raz i dwa i podbijałaś swoja amerykę
zbratałaś się z nim intymnie a przecież
śmiało zagarniałaś biodrami każdą sekundę
lekko przebiegałaś po rozżarzonych węglach
egzaminów z uwagą kalkowałaś szczęście
dotykając egretą radości każdy projekt na desce
dawałaś mi chwile wytchnienia zabierając dzieci
na spotkania z wróżkami zatroskana kłopotami kopciuszka
rysowałaś palcem na zapłakanych uśmiechnięte buźki
przy tobie nawet królewicz zjawiał się kiedy trzeba
gdy przybył posłaniec w lekarskim kitlu
nie chciałaś być dzielna marzyłaś
o medalu w konkursie dirty dancing
raz i dwa i
jeszcze poszłaś do pracy jeszcze wierzyłaś
że można tańczyć na jednej nodze jeszcze
napisałaś pracę magisterską na szpitalnym łóżku
raz i dwa
obroniłaś w ślubnej sukience woalka przy
toczku przysłoniła grymas bólu na czole
raz i
* dla Tomka
Veronica chamaedrys L, 28 april 2013
deszcz przyszywa bożą podszewkę do ziemi
używa szpilek zamiast fastrygi
wielka igła przebija na wylot skowronki
radosne myśli zbudzone po nocy
przewleka przez wielkie oko
szyje wymyślnym ściegiem
niby maszyna koronkowych tortur
niszczy wszystko co się chce wymknąć
rzuca wyzwanie feniksowi
może on zdoła
uratować choćby jednego
Veronica chamaedrys L, 19 september 2012
pamiętasz naszą pierwszą noc w amoropolis. lato na
ciągłym rauszu wywołanym sokiem ze świeżych malin
wycieczkę w której na przewodnika zatrudniłeś motyla
ćma zwiastunka jesieni siedzi na firance. przygląda się
kiedy rozkładam fałdy spódnicy pełne gorących chwil
pulsują życiem bo odkurzył je dzisiejszy sen nocy letniej
z czułością gładzę policzek na którym odpoczywało twoje
ucho odciśnięte na wieczną pamiątkę tamtego wieczoru
delikatnie dotykam dłoni pokrytej śladami bocca della verita
już ciemno a ja siedzę na na balkonie w bujanym fotelu
kołyszę ścieżki wydeptane pod bluzką twoimi palcami
pielęgnuję kurz na sandałach spijam z twarzy krople
i kolor życia zielony ciągnę przez słomkę
Veronica chamaedrys L, 23 june 2013
kolejny sabat rozpoczęto o zmroku
przy świetle płonących pochodni
niemy świadek wielki z podglądania
oszołomiony wonnością kadzideł
drga w orgiastycznych pląsach
w samym środku sceny bulgoce
na łysej górze plejada gwiazd sekunduje
pojedynkowi najznakomitszych czarownic
chcesz bym była nie lubisz czarnej magii
zakładasz wianek z białego kwiatu paproci
gorąco dlatego ubierasz w zwiewne pareo
głupia kolejny raz uwierzyłam że to fair play
zabawa toczy się w twoich rękach straciłam
znów głowę już dawno dla ciebie straconą
warzę eliksir nie ważąc bo kręcisz wyciągając
rękę zapraszasz do takiego tanga z różami
europy w zębach nie mogę się skupić pomyliłam
proporcje zamiast wprost dodałam odwrotnie
i co teraz magu jak rozpoznasz skoro w napoju
zbyt dużo lubczyku jaśminu czeremchy bergamotki
no to co że noc świętojańska i że świetliki no to co
jaskry one antidotum i noc kupały przed wschodem
wypowiedziałam życzenie stało się już jest za późno
miotłą nie zamieciesz pod dywan ona służy do latania
zielone światło dla czarownic o niebieskich tęczówkach
na tronie zasiada rodzima co oczy ma jak niezabudki
Veronica chamaedrys L, 26 may 2013
na kartce dłoni linia serca
witam każde jutro z zapałkami nadziei w oczach
ziewam miłością i obdarowuję uśmiechem
linia życia wytycza mi cel mglisty
odległy cień marzeń
jego trasę odmierzam palcami
jak daleko jestem nie wiem
są przecież jeszcze linie papilarne
labirynty wyborów
Veronica chamaedrys L, 31 july 2013
krzysztofie od sporządzania map
prowadź i doprowadź na właściwe miejsce
jakubie od freonu
zamrażaj nieprzyjemne uczucia
bogdanie od dłuta
wyrzeźb na nowo dusze i serca złamane
damianie od uśmiechów
zarażaj kolorową radością smuteczki
mariuszu od utrzymywania ogniska
rozpal płomień miłości i dmuchaj na niego
kacprze od dredów
uczesz wszystkie myśli potargane
danielu od łez
ułóż stosy chusteczek pod ścianą płaczu
miłoszu od armaniego
wiąż życie by nie zwisało i nie zaciskało pętli
mateuszu od wierszy
napisz wiersz o zwycięstwie zielonych aniołów
wszyscy żywi i zmarli święci upadli aniołowie
unieście mnie nad caryńską gdy nadejdzie mój czas
amen
*dziś wreszcie pozwolono odfrunąć temu od armaniego
Veronica chamaedrys L, 15 may 2013
w twoich wierszach jest metoda
nawet jeśli deformujesz urodę
nie detronizujesz nie patrzysz w oczy
pióro czyni bardziej atrakcyjną
mam za mało rozsądku albo nie zauważam
pozornego zapisu stoję tyłem siedzę
patrzę w dół albo leżę zamyślona powtarzasz
piękna z uporem powoli staję się ofiarą
nie zawsze oddajesz wiernie odbicie światła
w błękicie tęczówek to nie wina stalówki
zrozum bezlśniąca wpisuję
czynny imiesłów obok nazwiska
nie odbijam jestem nieszczęśliwa
ze szczęścia tatuaż w kąciku oka zrobiony
przez nieuwagę czuję zapach bzu kręci głowie
tak jak mąci się kobietom
Veronica chamaedrys L, 30 july 2012
zagubiłam się w sobie
założyłeś siedmiomilowe buty
nie ma mnie na mazurach
Veronica chamaedrys L, 28 april 2013
niewyraźne kontury majaczą we mgle
coś zaszło w samym środku świata rozsądku
kompleks arkadii szepce w trawie
tęsknota za rajem utraconym czai się
w białych kiściach bzów
gdzieś w ciemnym kącie ogrodu
ślad zapomnianego królestwa
w nagłej śmierci niebieskiego tulipana
kara za pamięć
w kropli deszczu w uśmiechu niezabudki
przypomnienie
czas wrócić na ziemię
do świata rozsądnych ludzi
Veronica chamaedrys L, 12 may 2013
złote igły z prędkością błyskawicy
przyszywają pracowicie jak mrówki
fioletowe frędzle do przykrótkiej sukienki
wiatr na każdym pętli dziesięć supłów
szamocę się z dziewięcioma
związane węzłami marynarskimi
za wszelką cenę chcę zlikwidować
szarpiąc zaciskam możliwości
poczułam borę mam czas
choć rybakiem bywam rozplątałam
zostawiam najważniejszy
nawet nie muszę pamiętać
jest we mnie czuję pod palcami
sam mówiłeś że pierwszy kluczowy
Veronica chamaedrys L, 12 august 2013
dotykasz mojej dłoni jakbyś klamkę naciskał
delikatnie a jednak zdecydowanie zamykasz
oczy stoisz tak chwilę bez ruchu milcząco
robiąc ciche wyrzuty roztargnionej kochance
przepraszam zapomniałam zamknąć drzwi
wszyscy już czują zapachową miksturę
woń poziomek przemieszała się z innymi
i jagód i malin i mięty i rosy i nieba i miłości
cicho mówisz jest pięknie nie dotykaj dźwigni
bo motyle co są przed nami i za nami i obok nas
wpłyną wypełnią wzrok jak się czujesz odpoczęłaś
nie musnę nawet a ty zaludnij opustoszały dom
spoglądasz we mnie niczym przez okno chcę poczuć
jak wnętrze znów wypełnia się aromatami lata
jak pod sam dach zstępuje sierpniowe bieszczadzkie
niebo pełne gwiazd chce usłyszeć w twoim głosie
stukanie dzięcioła które wyleczy moje drewniane nogi
jestem zbudowana z drzazg schowana pośród dzikiego
wina w czarodziejskim ogrodzie więc niech się spełni
cieszysz oczy rozpalasz w kominku uśmiechem słyszę
nawet trzask płonącego chrustu z domowego ogniska
przygotowałeś uzdrawiającą kąpiel dziękuję może
wreszcie po bieszczadzkich wędrówkach poczują ulgę
Veronica chamaedrys L, 24 february 2013
zesłany na banicję czekałeś szukałam gdzie indziej
zapomnianego synonimu do słów nie chciało mi się
gwiazda betlejemska przestała prowadzić pożółkła
jutro odśnieżysz puszysty dywan na tamtych schodach
wchodzimy oscary przyznane ser pleśniowy w kawałkach
zamiast złotych malin jako zbieg z kany wierny rysopisowi
w liście gończym rozlewasz słowa ze stągwi mówisz nie
potrafisz grać owoce rozgniatam w palcach czuję plastik
uśmiecham się do kamery z wysokości dolby theatre
chodźmy na spacer nie pasujesz do tej roli innym razem
obejrzymy zdjęcia drżę nic nie widzę bierzesz za rękę
próbowałaś to nie twoja wina że to nie był film ty byłaś
prowadzisz biała ślepota zamieć i mgła sarny pochłania
brniemy po pas we śniegu wspinamy się na górę tabor
tam dostanę nowy angaż nie dla mnie blask jupiterów
nie chcę odsetek tylko siebie z powrotem prawdziwą
znów się potykam o słowa żeby odejść trzeba mgły
Veronica chamaedrys L, 5 february 2015
wygrywać serce nocą to takie proste
w czasie słuchania starych płyt winylowych
na ścianie dostępna złota kolekcja brekałtów
o świcie jest jeszcze ciszej może dlatego
że spacerujemy gdy inni zajęci śnieniem
a dotyk mroku ucisza drżenie sekwany
marszcząc brwi deliberujesz nad marzeniami
pod mostem marie nadstawiam chętne ucho
wieszasz kolczyk księżyca przywołując pełnię
wiatr podwiewa sukienkę mówisz marilyn
uśmiecham się tajemniczo nie zgadujesz
że zostałeś ojcem szkoda to takie ekscytujące
najpiękniejsze myśli są w fazie embrionalnej
Veronica chamaedrys L, 15 august 2012
na cmentarzysku dębów katakumby budują
pręty odgięte zastąpią silne korzenie
betonowy mur oporowy pnie
ręce zaciśnięte w pięści gałęzie
koszulki zwycięzców liście zielone
wrzaski kibiców śpiew ptaków
co z tego że olbrzymem byłeś mój dębie
kiedyś zapalę świeczkę lub trzy zapałki
oddając życie. cóż może jemioła bez dębu
liście laurowe potrzebne jak nigdy dotąd
po co zdobywać skoro można ściąć
człowiek siekierą i piłą dla drzew
Veronica chamaedrys L, 4 september 2012
zadbałeś o nasze wspólne bezpieczeństwo
demony z uczuciami zamknąłeś w butelce zabełtałeś
teraz pilnujesz byś na zawsze pozostał dżinem nie pozwalasz
na rozkosz nozdrzom choć wiesz że działasz na mnie najlepiej z tonikiem
miętą czekam w zielonej komunijnej sukience. wciąż masz taki korkowy zapach
Veronica chamaedrys L, 9 august 2012
nocą na freta za grosze
sprzedajesz rosyjskim
półgłosem
z pustego pudełka
marzenia
przewiązane struną
Veronica chamaedrys L, 19 august 2012
rzucasz
czerwone róże pod poparzone stopy
od pogorzeliska tego się nie robi
skierowanym na zachód
Veronica chamaedrys L, 26 june 2012
czarownicą postanowiłam dziś być bosonogą
z gwiezdnymi oczami minionej nocy
czaruje zapachy w różnych miejscach domu
odświeżam przyjemne dokładam bo za mało intensywne
przywracam zapomniane odrzucam uschnięte
mieszam z proporcjami mam problem
głowa w tonacji czeremchy gra
serce z irysa i jaśminu składa nuty
bazowa pięciolinia wyznacza kierunek
zmusza nuty głowy i serca aby współgrały
by zajęły swoje miejsce między kadzidłem
piżmem drzewem fiołkowym różowym pieprzem
otwieram szafę zapach męskich koszul od dawna ten sam
niech się przewietrzy
Veronica chamaedrys L, 24 august 2012
naukę czytania na pracę domową zadałeś- ćwicz
się na bajce powiedziałeś kładąc kamienne tablice
zakładką manipulacji wybrany rozdział zaznaczyłeś
pracowałam na wcześniejszych lekcjach wytrwale
dostałam kwiaty szampan kolacje wyjścia do teatru
kino achy i ochy poznałam już marchewki smak
nie zmieniaj się, takiej cię szukałem -dedykacja na
pierwszej stronie. w nawiasie jak nie to kij. dukam
ćwiczenia, nie mogę poskładać liter za mało światła
rozdział X- chcę byś nigdy więcej nie odzywała się
(do niego)wytarłam nawias kijem w dedykacji też
niepoczytalna z natury od dziś. taka jestem od zawsze
Veronica chamaedrys L, 2 august 2012
galopowałeś konikiem polnym
natarłam husarią
odszedłeś piechotą
Veronica chamaedrys L, 13 august 2012
tu świat niczym kolorowy jeż kłuje oczy
wpatrzone w szary komputer bez myszki
zwiastuna le passe-muraille w millennium plaza
podając dłoń powiedziałeś jestem mr dutilleul
zmęczona patrzeniem uwierzyłam białej lasce
nawet za cenę pozostania w ścianie uwierzyłam
słuch węch i równowaga grafitowym labradorem
twoimi oczami niewidzącymi nigdy bieli śniegu
straconymi w inkubatorze wcześniaczym przez
nadmiar tlenu dotykałam wierzchem dłoni ściany
twojego głosu lub torsu goliata gdy się urywała
mówiłeś widzę paradoksalnie że nie jest to łatwe
kładłeś moją dłoń na poręczy a ja przechodziłam
przez szemrzący wygaszony świat
na dugą stronę po dźwiękach tęczy
nie schylaj się kucaj nie znasz
jej głębokości żadnego z sześciu
kolorów one tutaj nie obowiązują
tylko krople
już nigdy bez pytania nie przeprowadzę cię na drugą stronę
chyba że znowu powiesz jestem poznajesz mnie? wtedy tak
na uniwersytecie lub w nieoznakowanym miejscu
dziękując za wafelek o smaku laskowego orzecha
podarowany tam w barze daj rękę
dziękuję monsieur to nic że
kochasz przy zgaszonym świetle
Veronica chamaedrys L, 22 november 2014
widzę jak skubiesz brwi
niczym wstający dzień
ciemniejsze rubieże nieba
przymuszając by świt nastał
stopy wciąż skierowane na zachód
nie znajdziesz w tych oczach
dziewczynki bez zapałek trudno
poczekaj trochę niech noc zaśnie
spójrz wraca im blask dnieje
przesuwasz krzesełko na wschód
w wazonie strelicje przestają
przypominać skamieniałe origami
rajskie ptaki rozkładają skrzydła
szybując przebijają gęstą mgłę
znajdują przejście na drugą stronę
podobno w wazonie szybciej umierają
obudziłam sierpniowe perseidy
zapominając o kwadrantydach
styczniowych przepraszam nie
przegapię w nadchodzącym roku
studiuję rozkład jazdy keplera
Veronica chamaedrys L, 6 july 2012
miała być jak trawa
wieczna
skończyła jak mak
wyrwany
z kontekstu
Veronica chamaedrys L, 11 july 2012
urodziłeś się o świtaniu
wypukłym okiem niebieskim
uśmiechnąłeś się na dzień dobry
zielonym wróżyłeś ciąg dalszy
wykąpany w strugach z nieba
osuszony warkoczem bereniki
natarty olejkiem magdaleny
owinięty chustą weroniki
zasnąłeś z otwartym
okiem zielonym
chcą cię teraz zabrać
nie oddam nikomu
bo to jak okraść siebie
gdyby wykradli
to wrócisz po czasie
(bo zatęsknisz do mnie )
choćby złotem wyszywany
to jednak cudzym
marzeniem
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
18 may 2024
Misty MemoriesSatish Verma
17 may 2024
1705wiesiek
17 may 2024
In TemperatureSatish Verma
16 may 2024
O TrinitySatish Verma
15 may 2024
1505wiesiek
15 may 2024
ToastJaga
15 may 2024
Studying LifeSatish Verma
14 may 2024
NonethelessSatish Verma
13 may 2024
I Write With Red InkSatish Verma
11 may 2024
Everything Is BlackSatish Verma