Sztelak Marcin, 13 april 2012
Kolejny, jakże niezbędny - brzozowy.
To nawet ładny materiał jednak cedry
mają o wiele piękniejszy rysunek,
szczególnie te ze wzgórz Libanu.
W błogosławionych czasach pax romana
robiono z nich okręty, do kaźni nie używano.
Szkoda by było rozrywać je wzdłużnie
nieumiejętnie wbitym gwoździem.
Zresztą w powszechnym użyciu były sznury,
słońce, deszcz, pragnienie.
Nikt się nie przejmował fakturą i połyskiem,
tylko liczbą.
Ponad sześć tysięcy na drodze do Rzymu
i trzy pod Jerozolimą.
Sztelak Marcin, 9 april 2012
W przypływie desperacji został strażnikiem
miejskim. Sąsiedzi nie mówią mu dzień dobry,
żona zmieniła łóżko.
Syn przemyka osiedlem z mocno spuszczoną
głową.
W swoim mundurze wprost spod igły, myśli:
A na pi mi to było.
Wystąpiło słowo nie do druku, oraz
nie licujące z municypalną godnością,
jaka by ona nie była.
Sztelak Marcin, 10 april 2012
Nie siedź w domu –
zejdź do schronu
Na parkowej ławeczce gołębie skubią
wargi, menele wysyłają list w butelce
do świętego Mikołaja.
Nie dojdzie z powodu terminów przydatności.
Chłopcy w nisko opuszczonych
spodniach smakują holenderskie ciasteczka.
Ręce do góry albo
strzał ostrzegawczy,
w potylice. Pistolet z
plastiku
na ołowiane
żołnierzyki.
Strzeżonego pan bóg strzeże, w przerwach
kule nosi.
Zamknijmy śmietniki w betonie i stali,
po nas choćby potop, albo jakiekolwiek
inne nieszczęście.
Armagedon w hollyłódzkim wydaniu,
popcorn i cola dietetyczna.
Na wynos w papierowej torebce.
Garść pereł przed wieprze,
wielkopański gest na pożegnanie.
Sztelak Marcin, 22 july 2014
Zbudowani z cząstek i rozdygotanych
fragmentów stwarzamy obrazy
zakładając istnienie geometrycznych
rzeczywistości,
tam gdzie pion to pion, a poziom poziom.
Prostą przecina nieskończona liczba punktów,
nawet tych zwrotnych.
Mimo rojeń w końcu zastygamy w bezruchu,
zgrabną kreską odnajdując potwierdzenie
teorii.
Ku naszemu zdziwieniu nie przeczą one prawą
naturalnym.
Sztelak Marcin, 28 february 2018
Co ja tam wiem
zlizując świeży śnieg z przygodnie
spotkanych okien.
Smakuje jak krew
– w końcu mieszkam na manowcach,
gdzie nikomu się nie chce
wodzić. Szczególnie na pokuszenie.
Zresztą wszyscy potępieni trzymają
zbawionych za ręce, tańcząc w kółeczko.
Skoczna melodia.
Tylko to zupełnie inna historia,
dotycząca tajemnic.
Życia przed i po śmierci.
Teraz zupełnie bez związku:
Jesteś wierszem, najlepszym
jaki mnie spotkał.
W piekle, niebie oraz pomiędzy.
Sztelak Marcin, 10 april 2012
Zabiorę cię w świat
szeroki jak piekło.
Podobno niektórzy od urodzenia nie mają
dokąd pójść. Przynajmniej możesz mnie zabić
na ponad sto sposobów, kochać tylko w jeden.
Nudne.
Jak wyrywanie kartek z kalendarza w oczekiwaniu
na cokolwiek. Nadużywanie imienia – nadaremnie,
nocne rozmowy z lustrem.
I tak wolimy się rodzić niż umierać,
nawet z perspektywą zmartwychwstania.
Jednak cię nie
zabiorę, zgubiłem drogę.
Zresztą mam twarde
ręce i zbyt wyraźne
linie. Chociaż nie wierzę w chiromantów
i ich przeznaczenia.
Sztelak Marcin, 28 december 2015
Kaszaloty śpią na stojąco mrucząc
swoje pieśni. Szeroko otwieram okna,
jednak dźwięki zamierają gdzieś
na krawędzi nieboskłonu.
W wypatrzonym świecie luster nadal udaję
człowieka. Fałszywie nucę hymny
ku czci rozumu. Mimo wszystko
kurczę się do rozmiaru egzystencji.
A w tle majaczy granica.
Nieprzekraczalna, ale za nią cisza.
Błogosławiona.
Lub przeklęta.
Sztelak Marcin, 7 december 2015
Koliste ruchy rozgrzewają szkło,
na wylot wybitych szyb.
Po drugiej stronie powietrze
jest gęstsze. Zlepia rzęsy i palce.
Wewnętrznie hula przeciąg,
także w opuszczonych szufladach,
tych na seksowną bieliznę. Osad w
poczerniałych kieliszkach trąci winą.
Skwaśniałą przez powtarzalność
tęsknień.
Lustra błyszczą w półmroku,
wypucowane z autoironiczną starannością.
Jednak odbicia przedmiotów milczą,
przeklęte.
Sztelak Marcin, 17 february 2015
Na mojej ścieżce ciągłe zanikania
odbite w półcieniach. Krzywisz usta
ze wzgardą, teraz wiem niepotrzebnie
cię zabrałem – połamiesz obcasy.
W kieszeniach ściskam wszystkie możliwe fabuły,
zapewne wywrócone na drugą stronę
zrobiłby wrażenie, jednak milczę gubiąc rytm
oddechów.
A i dłonie spocone jak u nastolatka,
chyba jestem za stary na pocałunki,
szczególnie te od niechcenia.
Więc zdradzę ci tylko jedną tajemnicę:
Czas nas kopie po dupach, nie za mocno,
z wyczuciem.
To miło, że nie założyłaś stanika.
Sztelak Marcin, 28 february 2015
PAX bracia i siostry, nawet z innej krwi.
– zatkano mu usta szmatą utytłaną
w ziemi, być może matce.
Leżał jak go zostawili, dookoła krążyły
gołębie. Szukając okruchów, chleb
jednak dawno zjedzono do ostatniego kęsa.
Wbrew opowieściom nie stanął w gardłach,
tylko rękom złożonym na piersiach
zabrakło pokory.
Biedroneczko, leć do nieba– zakwilił
głos niewinnego. Grad kamieni zakończył
sprawę.
Później spokój i sen sprawiedliwych.
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
1 may 2024
DogmaticallySatish Verma
30 april 2024
Justice PureSatish Verma
29 april 2024
AmnesiaSatish Verma
28 april 2024
Pan pokląskwa w ostatnichJaga
28 april 2024
CompromisedSatish Verma
27 april 2024
Uśmiech z trawkąJaga
27 april 2024
By KissesSatish Verma
26 april 2024
The EntitySatish Verma
25 april 2024
QuartzSatish Verma
24 april 2024
The End StartsSatish Verma