Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 17 january 2014

XXIII Coroczna Głodówka Protestacyjna pani Zofii


Przeciwko wszystkim
znakom na ziemi, bo niebo poza skutecznym zasięgiem
modlitwy.
 
Jak zawsze szampański nastrój i kolorowe zdjęcie truskawek,
własnego chowu.
Na naturalnym nawozie od żywcem do raju wziętych
kur. I potępionych kogutów.
 
Trzy dni i noce robienia na drutach.
Sweter dla wnuka,
może nie zasłużył, ale taki ładny. Ponadto
krew z krwi.
 
Kość przodków, zgodnie z kultem
relikwii. Oraz odpustem
na sprzedaż. Środek lipca, a w kominku
ogień.
 
Wesoło trzaska. Pani Zofia myśli o kiełbasie,
ślinka cieknie na dywan.


number of comments: 1 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 25 may 2012

Proxima Centauri


Jak połać mięsa na jatkach
tylko ręce żebracze
w kierunku najbliższej
gwiazdy.
 
Drobna kwestia frazeologii i martwych języków
- już można wznosić modły
w przydrożnych kaplicach świętych od spraw
przeciwnych naturze rzeczy.
 
Prawo moralne i parę szczypt innych
filozofii nadają smaku potrawom
z glinianych garnków.
Wszystko się kiedyś obróci w skorupy,
później z prochu powstałeś i tak dalej.
 
Światło ma bardzo długą trasę do przebycia,
czterdzieści bilionów kilometrów.
Nie wystarczy zmrużenie oczu by udowodnić
drogę mleczną czy teorię wielkiego wybuchu.
 
Tam czerwony karzeł w rozbłyskach,
tu haki kołysane niepewnym rytmem
iluś tam oddechów na jednostkę czasu.


number of comments: 2 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 5 april 2012

Requiem dla snu


Liście grabieją na wietrze,
jak tu wyciągnąć rękę na powitanie
kiedy obsikana.
 
Nie ma nic bardziej skończonego
niż dureń szukający szczęścia
w nocnych sklepach.
 
Napijmy się ze
wspólnej butelki,

nie zarazisz się
dziecinną wyobraźnią

Łączy nas tylko
bezsenność

i pragnienie.
Bracie na zawartość
kieszeni.

 
Pewnie nawet w człowieczeństwie,
tylko ile może być warte
kiedy świta
i braterstwa tak na dwa palce.


number of comments: 2 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 17 september 2012

Stuki, puki

Interakcja nocy i dni.
Bynajmniej nie chodzi o literaturę i wspomnienie o polonistce,
która na siłę chciała uczynić arcydzieło
z historyjki do streszczenia na trzech stronach A4.
 
Brzytwa Ockhama – menel wygrzebujący niedopałki z kosza
na przystanku.
Dojrzewam w południe, kiedy listonosz dzwoni
zębami. Biedak zsiniał, doręczając maila
do Mikołaja.
 
Powoli wchodzę w fazę wzmożonego
zapotrzebowania na płyny – stąd wzruszenie.
Drogi doręczycielu, oto szklanka herbaty po rosyjsku,
Стакан чая.
 
Teraz już tylko sztuka
oglądania telewizji, wieczorem zmiana statusu na:
powszechnie dostępny.
 
Potem, nasłuchując nocnych szmerów i trzasków,
wepchnięcie za pazuchę kolejnego świtu.
Tak jak w piosence schowanej pod stertą brudnych
naczyń. Bo wstyd.


number of comments: 1 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 5 july 2012

Styks na styk


Ogniu krocz za mną
 
                         Pierwszy
 
Wiersz ciężki jak kamień, ciasny
niczym pętla w zaułku seryjnych
samobójców.
 
Słowa się plączą w warkoczach kilkunastoletnich,
listy pożegnalne na papeterii w serduszka.
 
Przynajmniej nie zdążą nagrzeszyć;
za bardzo.
 
Drugi
 
Dożywocie w lustrzanych odbiciach, podszyte
pierwszą zmarszczką. Na nic pośmiertny makijaż,
członki stężeją przedwcześnie.
 
Kara za wczorajsze zamki z piasku, nocne ejakulacje,
pocałunki i cierpki smak wina.
Fałszywe uśmieszki dozgonnie wdzięcznych
za kłopotliwe pożegnania.
 
Testamentarium
 
W pełni władz
doczesnych stwierdzam:
nie ma piekła we mnie, co najwyżej zaschnie
w ustach. Moneta pod język na szczęśliwą
modlitwę:
 
Błogosław wszystkim dzieciom, niech jak najdłużej wierzą
w potwora pod łóżkiem.


number of comments: 4 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 22 february 2013

Póki my żyjemy


I co?
 
Mało wzruszające – kilka wyklepanych modlitw, ostry
smak i zapach pożegnania.
Może tylko głuchy odgłos spadającej ziemi,
ale to przychodzi później, w nocy, z dogasającym
papierosem.
 
Szczerze – słowa miałem ułożone wcześniej,
w którymś tam deszczu albo wietrze
uparcie gaszącym płomień.
 
Oprócz tych kilku, na śmierć
niewypowiedzianych.
 
I nic
–  listopad mamo.


number of comments: 2 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 15 march 2012

W szufladzie liryki zarastają kurzem


Malowana
akwarelami zachodzącego słońca
uśmiechasz
się półgębkiem. Skrywasz tajemnicę.
Pewnie
niejedną.
Wyczuwam
daremność słów i dotyków,
w
innym łóżku byłabyś tą samą kobietą.
 
Strach
drąży podskórne korytarze, choć dreszcze
na
karku to raczej pocałunki i smak szminki
na
języku.
Rano
cię już nie znajdę. Będziesz snem,
zamglonym
obrazem.
 
Chciałbym
wypić chwile do końca. Dotrwać
do
wschodu na twoich wargach.
Jednak
sen zdrajca powieki zatrzaśnie
ledwie
słyszalnym szeptem.
 
Po
przebudzeniu smutek ogarnie ręce,
ich
drżenie dołączy do pożółkłej sterty.


number of comments: 4 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 28 may 2012

Niedowidzenie mijanych wierszy


Nocą zatracam ostrość,
mosty, wieże, wyszlifowane bruki
zbite w mrok.
 
I przeklęte dreszcze w ogrodach,
pomiędzy drzewami.
Szydercze nowie,
szelesty tuż pod sklepieniem
czaszki.
 
Kroki milknące wpół zdania,
choć słowa się cisną
na kartkę.
Zaledwie kilka westchnień do świtu
a i tak przyjdzie złożyć głowę.
 
Podróż w czasie
z niedomówieniem datowników.
Męcząca wielowymiarowość przestrzeni
mocno ograniczonej życiem.


number of comments: 5 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 4 november 2011

Rigor mortis

Surrealistyczny widoczek na pięć
minut przed chwilą zgonu.
Księża z namaszczeniem błogosławią
samochody, niedzielnych
kierowców, dziury w jezdni i
mimochodem walec drogowy.
Pewnie wszyscy pojadą prosto do nieba,
głupio by było per pedes
po raju.
 
A znając moje szczęście nawet wieko
trumny przytrzaśnie mi nogę,
biletem wstępu będzie życiorys
pradziadka, którego nie znałem.
 
Tymczasem pod oknem śpiewają
gregoriańskie chorały,
czterej panowie w chwiejnym stanie.
Zresztą może to disco polo, w mocno
bełkotliwym wydaniu.
 
A miała być niespodzianka wraz z
wiosną i pierwszym
bocianem. Potem już tylko ręce
sterane na przerzedzonych
włosach i święty obrazek u wezgłowia
łóżka.
 
Złośliwie pozostał stek modlitw
niewysłuchanych,
krzywe uśmieszki na pożegnanie,
figlarne szepty
nad garstką ziemi. Złośliwe słońce
wpatrzone
w ostatni sakrament.
 


number of comments: 5 | rating: 6 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 16 april 2013

Perseidy


spadają, w nas rośnie niewiara na przestrzał
kalendarzy. Nieznani sprawcy napisali na murze:
śmierć wszetecznicom Babilonu.
Hasło, które nic nie znaczy, ale przynajmniej
 
prawowierni dadzą mu spokój.
Bo życie nienadające się do druku to już inna
sprawa. Co najmniej grzywna  albo nawet
parę miesięcy ścisłego
 
postu o chlebie i oranżadzie.
Da się przeżyć, skoro wróżba na dziś:
psy szczekają po północy.
Do swobodnej interpretacji, lecz jeśli to dar
 
od losu to cholernie zagmatwany.
Lecą, pomyśl życzenie;
najlepiej takie do niespełnienia.
 
Aby nie było niedomówień, rozczarowania
mamy na co dzień.


number of comments: 1 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 27 february 2011

Mówisz do mnie czarci synu


Uwielbiam przebieranki i ochrypłe szepty pełne wulgaryzmów.
Wolno mi traktować to wszystko między nami jak przelotną,
z rekompensatą mocno przerywanego oddechu.
 
Zatracam się pomiędzy jednym a drugim nałożeniem
prezerwatywy. Rozpalanie prawie bolesne. Zazdrość
- drzazga pod paznokciem, zdziwisz się kiedy ją wysupłam.
Z zapętlenia nóg i wymiany kropel potu. Obfitych
i wszędobylskich jak dłonie i usta.
 
Za mało nas było na tak zwaną miłość.
Sprawdziłem się tylko pomiędzy udami. Rzeczywistość
którą muszę przyjąć. Z dobrodziejstwem inwentarza.
 
Od kiedy nie musimy już kłamać trywializuję te spotkania.
Zupełnie niczym piwko w przejściu podziemnym,
w okolicach centrum miasta.
Zakazane, jednak bez zbędnej euforii.


number of comments: 6 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 30 june 2010

Entropia




Zagubiona stacyjka. Przekrzywiona jak wiatraki Don Kichota.
Z góry widać wyraźnie. Zielsko i karłowate brzózki.
Zapomnienie rdzą osiada na semaforach.
W tle widma umarłych pociągów.
Szerokie tory, żadne tam
wąskotorówki.
 
A ty chcesz się oddać. Nie zważając na posmak
śmierci. Dookoła spróchniałe ławki – szkielety
podróżnych. W tle ospały gwizdek, ostatni odjazd. Pomiędzy
nami.
I tu, i tam – agonia. 
Dróżnik umarł, będzie z górą lat dwadzieścia.
Nieuleczalna wada serca. Jak miłość.
Przynajmniej dla połowy z dwojga.
 
Cóż, cholernie szerokie tory, żadne tam wąskotorówki.


number of comments: 3 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 13 november 2013

Kamienie obrazy, dwie sztuki


Z rejestru grzechów marginalnych;
 
nocny listonosz, pracownik roku poczty
z dumą niszczy pilne telegramy, takie jak:
Zapraszamy na chrzciny. Stop. Prezent
mile widziany. Stop. Bez podania sumy.
 
Tymczasem kiszki grają requiem, sprzedawcy
bezpośredni łomoczą do drzwi.
Wejdźmy na piętro, lepiej widać, u dołu
wielki comback plemion zbieraczy, w górze
kosmos. Nie cały, ale zawsze.
 
Uprzejmie proszę nie szarpać za klamkę;
 
dawno temu świat był płyny, później przyszło
nazewnictwo i savoir vivre’y:
dziękuję, przepraszam, spieprzaj dziadu.
I odwieczne pytanie – co chcesz robić,
kiedy dorośniesz.
 
Dzwonek nie działa, stukać w okno.


number of comments: 2 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 19 november 2013

Plik nioznaczony - Mieczasław


Od zwierząt nas różni postawa życiowa i wzrok
wbity w podłoże
mawiał Mietek, podnosząc kolejny niedopałek
pod sklepem.
 
Kiedyś mógł wygrać więzienny konkurs wyszywania
krzyżykami, zamiast tego postawił pasjansa.
Od tamtej pory przestało się układać.
 
W słowniku sprawdzał jak się nazywa – nie pomogło,
więc odstąpił podpis za trzy puszki po piwie.
Królu złoty, siedemdziesiąt pięć groszy i będę szczęśliwy,
jak świnia w błocie, chociaż nie ujrzę nieba.
 
I właściwie już nic do dodania; może nigdy nie spisana
pasja, kilka dat i tak dalej.
Aż do finału.
 
Szczęśliwego, chociaż procentowo ciężko obliczyć.


number of comments: 2 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 22 february 2014

Pory, cykle, wieńce


Płytko, ot tyle ile pod paznokciem.
Nierówno przyciętym, a nie żadne tam pedikiury.
Nogi śmierdzą, po całym dniu.
Ale o tym nie wspomina się głośno
albo nie należy.
 
Bo taki zachód słońca i księżyc, że ach i och
oraz inne zachwyty.
Być może nawet nie warto zapisywać słów.
Skoro tylko pies z kulawą nogą.
Wyje.
 
Któż inny chciałby czytać, tak czy inaczej wyniosą.
Do przodu. Dzień i noc, następstwa, z których nic
się nie wykluje.
Chyba że lato, jesień, zima.
Wiosna.


number of comments: 2 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 19 october 2010

Pere Lachaise


Nic tylko daty. Sztywne ramy do fotografii.
Wszystkie litery alfabetu. Spokój co nie napawa
otuchą.
 
Róże pachną zwyczajnie. Oburzające.
Tu martwi a natura sobie bimba.
Na dzwonach żałobnych.
Ja bym się nieźle wkurzył na ich miejscu,
ale przecież requiescat in pace.
 
Grabarze nie znają słowa melancholia.
Szpadle dźwięczą trafiając na kości odarte
z nazwisk. Człowieczeństwo jest miękkie.
W skali Mohsa.
 
Granit siedem stopni.


number of comments: 3 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 4 june 2013

Zupa z cykuty


Mamuty powymierały – fakt niezbity, w tej sytuacji
pozostała perfekcja i harmonia kół.
Mimo to Archimedes nie żyje, lub jest
ciężko ranny.
 
W Syrakuzach feta – jałowe ziemie urodziły
kiść winogron. Sycylijskie odbiera rozum
w pełnym słońcu.
 
Z trzaskiem płoną świątynie, na zgliszczach szaleni
filozofowie poszukują Sokratesa, chociaż
jego uczniów.
 
Nie jesteśmy gatunkiem zagrożonym – fakt niezbity,
w tej sytuacji łatwo uwierzyć w podeszły
wiek Pitagorasa.
 
Lecimy w kosmos, tam także sprawdzą się prawa
starożytnych. Szczególnie że nie ma, nie było
i nie będzie żadnych Marsjan. 


number of comments: 8 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 15 october 2013

Ornitologia przystosowawcza


Nie ma takiego ptaka jak cukrówka,
chociaż pamiętam go z dzieciństwa.
Ponadto nikt mi nigdy nie chciał wyjaśnić
dlaczego nie należy dłubać w nosie.
 
Paluch u nogi, na który spuściłem cegłówkę
jeszcze boli, na tak zwaną zmianę pogody.
 
Bezpieczne miejsce pod kuchennym stołem
wciąż czeka, prawie nie zmienione. Jednak
koniec.
 
I odpowiednia dawka przemijania.
 
Z cyklu: Formuły zakończeń


number of comments: 4 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 2 june 2010

Pod specjalnym nadzorem

Kiedy oczy uciekną w tył głowy, a dłoń daleko poza zasięg
kartki zyskamy pewność: na początku było słowo, na końcu słów
nadmiar. Cenzorzy zaśmieją się w kułak. Poza tym uważam
że Kartagina powinna zostać zburzona. Pociągi majestatycznie
znikną ze stacji rozsianych wzdłuż gwiazdozbiorów.
Samotni myśliwi znów zapolują na spóźnionych przechodniów.

Darz bór. Ślady na śniegu śmierć zatrze, podobno w potarganym
płaszczu, ale od Armaniego. O poranku wszystko będzie jak zawsze,
normy wyznaczą psychiatrzy kradnąc klamki z publicznych toalet.
Aktorzy na scenie rzucą parę pytań o sens życia, takie fundamentalne
bredzenie. Pan się zachłyśnie przy śniadaniu, kiedy gazety obwieszczą:

pora na kreację. Na zimnej posadzce, świeżo posypanej gliną operacja
wywlekania żebra zakończy się niepowodzeniem. Karłowate drzewko
i kwaśne jabłka nikogo nie znęcą, kusiciele mają długą przerwę
na papierosa i reinkarnację. Potem droga do domu, albo na manowce.
Siedem grzechów głównych znużyło najwytrwalszych złoczyńców.
Mamy namacalne dowody na istnienie siły sprawczej. W szpitalu

powiatowym narodziła się kolejna Matka, z dobrze wykształconym
odruchem ssącym. Na razie bądźmy wdzięczni za ogryzek Adama,
w pokorze doczekamy zamknięcia rachunku.


number of comments: 1 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 24 october 2010

Rozważania nad porcją fasolki po bretońsku


Gówno tam a nie kultura. Czysta jatka. Całkowicie
profesjonalna. Artyści i ich uczucia wyższe.
Osadzone gdzieś w okolicach
dobrej whisky.
 
Dla paru stów można dać
z siebie wszystko. W garderobie, czy na zapleczu.
Taki haust nierozwagi. Z posmakiem potu i trawy.
Dla żubra.
 
Kurna ich mać bohema. Jak mawia sprzątaczka.
Czwórka dzieci i mąż alkoholik.
Ale co ona może wiedzieć o życiu.
Skoro od rana do nocy liczy na wygraną
w totka.
 
I to byłoby na tyle
w kwestii romantycznej kolacji.
Pora zgasić świeczki. Przepalić gardło
w pobliskich krzaczkach.
 
A fasolka była niestrawna. Do tego wczorajsza.


number of comments: 1 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 10 november 2010

Wygodniej śpi się samemu


Wyrosłem ze szczenięcych miłostek, z wielu
par butów i spodni. Jedną nogą w żłobku,
drugą w grobie – w takim rozkroku
można przeziębić pęcherz.
 
Wyrastam także z ciebie. Powoli
kolejny raj utracony. Dobry po-wód.
Gdyby jakikolwiek był potrzebny.
 
Ostatnia pielgrzymka do miejsc intymnych.
Długa podróż przez szeroko otwarte ramiona
i pomiętą bluzkę. Kurde, nigdy nie opanowałem
sztuki ściągania twoich staników. W sposób zadowalający.
 
Pobłażliwie się uśmiechasz, przynajmniej na zdjęciu.


number of comments: 4 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 11 june 2010

Cyrk nad rzeką

Codzienny prozak przybiera dziwne formy,
może zresztą jestem dziwakiem, ekscentrykiem
chciałoby się powiedzieć, jednak na to mnie nie
stać. To tyle, całkiem na marginesie, dywagacja.

(tak, zajrzałem do słownika).

Miałem kiedyś przyjaciela, który często zaglądał
w oko Boga, z wału przeciwpowodziowego.
Dzisiaj nie żyje, a ostrzegałem że takie ukradkowe
zerknięcia wypalają białko do szpiku.

Właściwie nie miałem racji, w końcu umarł
na zawał, jeszcze jedna ofiara wrodzonej wady
człowieczeństwa. Popijał zresztą ostro, bez
należytego szacunku do swoich spotkań z absolutem.

Mam żal do niego, już nie przychodzi nad Szaloną*,
to że wyzionął ducha wcale go nie usprawiedliwia.
A prawie się udało odnaleźć sens życia, zupełnie
jak chłopakom od Monty’ego.

(niestety nasze babcie nie pochodziły z Pcimia).


number of comments: 1 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 26 june 2013

Przewodnik kominiarski


Prolog:
 
Nie wierzy w naturalny dobór
słów. Końce oraz początki.
 
Ukierunkowanie zwiedzających:
 
Technologie zabijania oraz gładzenia
grzechów. Uniwersalizm na miarę
dachówek i blach.
 
Z góry lepiej widać marność i wszystko
inne. Dym z komina leci prosto
jak strzelił. W mordę.
 
Życiowy pech, ale tutaj łatwiej wykrzyczeć:
wolne żarty. Albo, co się tam chce.
Z pewnym ryzykiem upadku, na szczęście
przekalkulowanym.                                                                                                                
 
I ubezpieczenie na wypadek czarnych kotów,
lub wiatrów, do wyboru. Podobno wolnego.
Z naciskiem na niewypłacalność.
 
Wytyczne na drogę:
 
W piwnicy:
zejście do piekieł, pukać, trzy razy
splunąć przez lewe.
Tymczasem na dachu: bezwzględny zakaz
odlotu z komina.
 
Można tylko podziwiać szeroką perspektywę,
nieodgadniony pejzaż. Ukradkiem otrzeć łzy.
I iść, porzuciwszy skrzydła.
 
            Epilog:
 
Noga za nogą – marsz.


number of comments: 1 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 27 march 2014

Strzępy. Zakład nieczynny


Może się okazać, że wyznawcy Wielkiego Potwora Spaghetti
mają racje. Nawet więcej – na pewno.
 
Sterylnie i cicho – szkło i plastik, płaczemy w ciemności
jarzeniówek. Osobiście, zanim zasnę, wypijam pół szklanki
środka do czyszczenia srebra – dobre, więc milczę.
 
W oddali, nad miastem, lśni neon:
„Odwołujemy zagładę cywilizacji”; czasami:
„Promocja marchewki duszonej na maśle”.
 
Dookoła cztery żywioły i piąty, ten najważniejszy
– okrągłe tabletki. Po pełnej garści wiem:
 
Małe, zielone ludziki kontrolują umysły.
Jakie to wygodne dla wszystkich,
diabłów i świętych.


number of comments: 4 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 11 december 2013

Po(d)wieczorek


Zapisz kilka słów.
Prawdy.
 
Poeci jedzą zupę, ziemniaki puree,
kotlet mielony, surówkę z kapusty.
Młodej lub kiszonej, w zależności
od pory roku.
 
Równie dobrze to mógłby być wiersz.
O sensie istnienia, czy zderzaniu się molekuł.
Jednak obiad to też dobry temat,
szczególnie ten zakończony kompotem.
 
Poeci piją kawę, mocno przesłodzoną.
Do tego ciastka z kremem. Często wychodzą
na papierosa. Zgodnie z zakazem.
 
Równie dobrze mógłby to być testament.
Cyrograf albo curriculum vitae,
w ostateczności donos, ale to takie
nieeleganckie określenie.
 
Znalazł się purysta.
Obyczajowy.


number of comments: 2 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 22 april 2013

Aneks do tajnej historii Mongołów


Miejsce pochówku nieznane, przynajmniej
w oficjalnych dokumentach.
 
Papiery, papierzyska – sterta.
 
Step sięga od punktu A do punktu B, półpustynia
jeszcze głębiej. Tylko w innej płaszczyźnie.
Geometria.
 
A ja stoję na światłach, ósma sekwencja.
Nieoczekiwana magia przejścia.
Na piechotę.
 
Nie ma co czekać na tatarskie zagony, utonęły
w asfalcie.
I niepodkute konie.
 
Wypuszczam strzałę, w pełnym biegu
komunikacji miejskiej.
 


number of comments: 3 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 24 april 2013

Kryzys w branży więziennictwa. Incredibilistyka


Od kiedy paski wyszły z mody, kręgi zbliżone
do producentów judaszy, kajdan i krat
wciąż czekają na pomstę
z nieba.
 
Takie jasne i proste coup de grace.
Nadaremnie. Wciąż śnią interes stulecia:
czarny chleb, zupa z brukwi, czołgi, okręty
i inne środki pokojowej egzystencji.
 
Niestety – biada i bieda, ani kupić,
ni sprzedać. I w kolanach rwie
– ischias, zmiana pogody lub twardy bruk.
 
Tymczasem poeci mają to w
brudnopisach, tylko zasiąść i pisać.
Choćby touche.
 
Ewentualnie z zupełnie innej beczki:
dziewczyny poszły podrywać wędkarzy.
Każdy z nich pełen nadziei.
Na ryby.


number of comments: 2 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 10 june 2010

Requiem dla samobójcy

Puste przebiegi po korytarzach, liszaje farby
znaczące ściany, ubikacja na półpiętrze z zanikającą
żarówką, ciągły niedosyt papieru i mydła.
Ot dzieciństwo i dorastanie, taki psi urok
przedmieścia.

Spadanie w górę to kwestia semantyki, z przeczuciem
braku błogosławieństwa nawet od pomniejszych
świętych. Pijąc jabole na cmentarzu pojął – pogrzeby
też są dla ludzi, może nawet przede wszystkim,
a granit bywa miękki w sprawnych rękach.

Nadeszła wolność, sąsiadka, od której pożyczał drobne
urodziła kolejne dziecko. Tu nawet nie chodziło o brak
nadziei, po co jeździć do centrum skoro wszystko można
załatwić w bramie pod jedenastką. Pewnie były jakieś
widoki na przyszłość, lecz mycie okien to zajęcie

poniżej godności mężczyzny. Spirytus wyraźnie potaniał,
paradoksalnie zdrożała wódka, cóż wzrok można stracić
na wiele sposobów. Sąsiad, tutejszy filozof, mawiał:
Uważaj, życie nie włosy- nie odrośnie, ale kto by tam
słuchał pijaków z dwudziestoletnim stażem.

Jeżeli to ma jakieś znaczenie zachód słońca był piękny,
liryczny w swoim podsumowaniu i w perspektywie
nieubłaganego wschodu.


number of comments: 4 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 6 may 2013

Śmierć humanizmu. Białe noce


Trzeba tu być – przez zęby. Oskarżenie z gotowym
wyrokiem. Moratorium w skupie butelek,
pomijając te wyszczerbione.
 
Oddechy z niedzieli na poniedziałek.
Już po północy zapada cisza, niesie się szczęk
przeżuwających śmieciarek.
 
Nikt nie opowiada historyjek o złym ojcu,
niedobrej matce. Gardła nawykłe do krzyku
zamierają poza skalą.
 
Światy zredukowany do czarnego punktu
u zbiegu ulic. Gdzie asfalt pęka kreską
widnokręgu, złudną nadzieją końca.
 
Trzeba tu być, kiedy przeklęte słońce
chłoszcze wydeptane chodniki.
 
Do kości.


number of comments: 2 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 14 may 2010

Paragraf (może nawet 22)

Tak banalnie słodka twoja skóra, że aż się nie chce pisać.
Ani cudzołożyć. Ciepła kołdra w romby kusi spokojem,
puenta wypadnie raczej blado, o piątej trzydzieści nie grzeszę
elokwencją i umiarkowaniem w użyciu wyrazów poczytywanych
za wulgaryzmy.

Przydałby się jakiś brat łata, tyle dziur w spodniach i datach,
chociaż zimny kompres i ukradkowe zerknięcie na tylko dla
dorosłych. To nie jest dobra pora na zapuszczanie korzeni,
gdziekolwiek. Marzenia o ucieczce z wyspy Pianosa
to tylko takie czcze ględzenie ze zbędnym patosem.

Koniecznie muszę umyć ręce, w łazience. Znowu się przyśnisz
nie wiadomo po co, i tak nie kupię twojego wyznania.
To niepotrzebne przecież przyszpilą karteczkę N.N. do kciuka,
który się odważy przyjąć bez nazwiska. Porządna kostnica
powinna być sterylna i biała, to taki niepokojący kolor.

Milczysz, wpatrzona w ścianę. W błękitnej siateczce na dłoniach
cała prawda. Nie jest dobrze – dostrzegam zmarszczki, podobno
rzecz naturalna – a jednak się boję.
Proszę ucisz ten skowyt, szczególnie że nów i świta.


number of comments: 1 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 9 october 2011

Kalejdoskop pod powieką

Całkiem niedawno na granicy świateł i mroków
plątaliśmy przeznaczenia. Arabeska ust, dłoni,
dotyków. Gdzieś na granicy absolutu.

Później pojawiły się niedostrzeżone przepowiednie.
Takie jak: scałowywanie łez bez smaku, coraz rzadziej
zmierzwione łóżko i włosy.

Dziś przyszło żyć w cieniu zaprzepaszczenia.
Już nie wierzymy w zbyt długie słowo zawsze.
Czasami jeszcze coś zamajaczy na horyzoncie,

naiwnie objęci toniemy w tej mrzonce.
Tak jakby koniec mógłby być początkiem.


number of comments: 4 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 9 may 2013

"Czas, kiedy nie było jeszcze dwóch rzeczy"


Przysypania warstwą ziemi leżą prehistoryczni
wodzowie. Miłośnicy rękoczynów, lekko tylko nadpsuci
– czekają. Na stosowny moment.
 
Przybyłem tutaj zabijać, gwałcić i podpalać. Nieukontentowany
mijającym.
 
Casting na księcia ciemności wygrywa pan z numerem
sześćdziesiąt jeden i trzy czwarte. Autor zdania:
człowiek naprawdę pochodzi od małpy.
 
Matriarchat był nieco lepszy, chociaż ludzi jadano wciąż
bez soli. Za to tylko z ekologicznych hodowli.
Później nastał dzień siódmy.
 
Wieczny odpoczynek. A za plecami wrota raju.


number of comments: 1 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 8 october 2011

Raj mocno wątpliwy

Jakie ja miewam sny, kolokwialnie mówiąc porąbane.
Objaśnienie marzeń sennych jest kiepską lekturą,
szczególnie grubo po północy.

Być może to nic nie znaczy, pijmy z czaszek filozofów.
Duzi chłopcy się nudzą, krzyczą w nocnych autobusach.
A świat się przewija jak film w aparacie marki Zenit.

Dobra zostanę dobrym człowiekiem.
Nie będę już płakał w ciemności, obmacywał pustego łóżka.
Co miesiąc będę wykreślał z listy grzechów głównych.

Siedem to podobno szczęśliwa liczba.
Tylko obiecaj, szeptem, tak aby nikt nie słyszał,
że już nigdy nikogo nie pokochasz.


number of comments: 5 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 25 november 2013

Sylabariusz. Misz - masz


Źli faceci w podróbkach Armaniego
łypią zza szkieł. Pieczątki mokre od potu i łez.
Za zakrętem korytarza potępieńcy biją
pianę w czczych dyskusjach.
 
Tymczasem artysta zamalował płótno, czarna plama
albo sens wszechrzeczy.
Nocne rozmowy w półdystansie, czasem zwarciu.
Klincze.
 
Toasty za zdrowie i na pohybel, nad ranem
najważniejszy posiłek dnia – skórka wczorajszej
modlitwy.  O cuda i sny, wygodne łóżko.
 
Jeszcze filozofie i wiersze, takie jak ten:
nie ma szatana, przynajmniej po tej stronie
tęczy, lustra, biurka.*
 
* Niepotrzebne skreślić.


number of comments: 2 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 15 september 2010

Karnawał i fiesta na ulicach Rio i Pampeluny


Czerwony człowieczek z sygnalizacji świetlnej ma na imię
Radek.  Wyprężony na
baczność. Niezależnie od kierunku
wiatru. Deszcz drąży asfalt. Korzystając z okazji umywam
ręce. Zawsze mam przygotowany kamień i na szczęście
zapchane kanaliki łzowe.
 
Za, dajmy na to lat dwadzieścia będę odrobinę mądrzejszy.
Może nawet bardziej niż bakterie w mojej łazience.
Zapiszę się na kurs samby. Częściej będę korzystał z rzadko
używanych liter alfabetów.
 
Na razie spokojnie smażę naleśniki na zardzewiałej patelni.
Dziękuję, nie tańczę. Choćby to była ostatnia okazja.
Światła powoli gasną, ja wciąż nie wiem kiedy się kończą
zapusty. I dlaczego śledzie są postne.


number of comments: 4 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 8 october 2011

Kondukt

Biją dzwony, chociaż Quasimodo od dawna na emeryturze.
(Może silniki elektryczne też mają serca ukryte pomiędzy zwojami).
Taka celebracja pogrzebu nie wychodzi na zdrowie, szczególnie
gdy wiatr szarpie połami płaszczy i nekrologów.

Błoto, jednak w listopadzie zmrok zapada szybko, w ciemności
wszystkie buty są czarne – nawet niewypastowane.
Jeszcze kretyński toast na zdrowie i można pędzić do domu,
rozklekotanym tramwajem.

Zimnica, łzy w oczach stają, narasta ochota na grzane.
Jednak tak człowiek wyzuty, że tylko łóżko. Puste o tej porze
roku. Albo i na stałe. Nic to, miedź się opali i będzie na pocieszenie,
intensywne aczkolwiek krótkotrwałe.

(Przy okazji można rozwiązać problem serc w wirniku lub stojanie).


number of comments: 5 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 14 may 2010

Całkowita paranoja

Jeden z braci Karamazow był sukinsynem, teza
łatwa do udowodnienia. A tu wciąż pada, za przyczyną
moich dziurawych butów i nagromadzenia cumulonimbusów.

Czas uciekać, zza rogu korytarza tłumek kolarzy w obcisłych
spodenkach. Proste skojarzenie z baletem i bladość na twarzy
zakwita. Takie jezioro łabędzie na peleton i bidon.

Z napojem energetyzującym.
Jakby prąd miał coś wspólnego z tym szaleństwem. Tymczasem
pod sklepem na bieżąco rozgrywa się scena Szekspirowska,
albo zwyczajne mordobicie.
Kwestia smaku i paru dupereli zbędnych do życia.

Jestem chory na paragrafy, tkwią drzazgą w oku.
Przez tę ślepotę nie trafiam do ubikacji, ustawicznie
potykam się na progu. A wczoraj, przykładowo, spędziłem noc
w cudzym łóżku. Zresztą może była to izba wytrzeźwień,
dla wytrawnych holików.

Skutek był raczej odwrotny, zataczam się pomiędzy piwnicą a strychem.
Prawdopodobnie to będzie jakieś sto lat bieganiny.
Zważywszy na nagie fakty. A listonosz zamurował wyjścia ewakuacyjne,
których tu nigdy nie było.


number of comments: 3 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 14 may 2010

Niegramatycznie

Nie ma potrzeby wyraźnej artykulacji westchnień,
tylko ciszej, na miłość, za ścianą śpią purytanie
żywcem zdjęci z mayflower.
Obydwoje wiemy, że najpiękniejsze miejsce na ziemi
znajduje się w szeroko pojętych okolicach załamania
krzywizny twoich pleców.
Tylko oni sądzą inaczej i nie warto kruszyć kopii,
nawet pism polemicznych rozsyłać, wtykać pod drzwi.
Zresztą koń okulał i tracę oddech, w takim drżeniu
ciężko cokolwiek napisać.

Poprzez pryzmat butelki stojącej na stole zatracam
nie tylko ostrość widzenia, także kontrast i inne
parametry, których nieścisłym umysłem nie pojmuję.
Dobrze, może i kłamię, za to jak dobrze uzasadniam
wino, późną godzinę, może nawet skrzypiące łóżko.
Rano będzie gorzej, ale jakoś przemkniesz, o czwartej
piętnaście u sąsiadów zmiana warty i ukradłem wszystkie
żarówki na klatce.
Ostatnie stu - watówki po tej stronie oceanu.


number of comments: 1 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 20 june 2013

Piątkowe annaty


Ostatni szlif i po robocie.
Później cały dzień się zastanawiał
czy aby na pewno napisał wiersz.
 
Na świeżo otynkowanej ścianie;
drażniący zapach, trzeba było uchylić okna,
poza nimi noc – w każdym razie ciemno.
 
Trzymaj język za zębami –  przestrzegała go matka,
jak zwykle zajęta prasowaniem; żelazka na parę
przyszły zdecydowanie później, zresztą nigdy
nie chciała się do nich przekonać, nabierając
wody w usta.
 
Pamiętał także grube, pożółkłe palce ojca, sprawnie
skręcające machorkę. Ten nigdy nic nie mówił,
tylko w jego oczach czaiła się przyszłość.
 
Podobno płakał tylko raz w życiu, ściskając kurczowo
garść ziemi.
 
Nic nie boli bardziej niż pierwszy oddech– naiwnie
skonkludował wracając do domu.


number of comments: 3 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 22 october 2013

Staliningrad (ad absurdum)


duch wodza błądzi (nie wierzył w duszę nieśmiertelną)
wśród ruin dworca (podobno unikatowy projekt)
architektonicznie blokowiska obligują do mordobicia
(a co najmniej paru piwek w bramie)
 
pasterz wielorybów zaplątany w sieci impulsów
nerwowych (na bezrybiu i raka nie uświadczysz)
wygłasza przepowiednie sprawdzalne pod kątem
oka (przymrużeń nie bierzemy poważnie),
 
złodziej liści (tych od masłem na dół) skrzętnie
zbiera prezenty do worka na usta się ciśnie
sztuczne wygląda zdecydowanie lepiej optymiści
za wszelką cenę opanowali świat
 
my na przekór spotkamy się tam gdzie kwitną
stokrotki chociaż życie daremne jak skórka
chleba (nawet filozofia)
 


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 22 august 2013

Antropomorfologia


Łażą pełni beznadziei,
od niedzieli do związania końca
kalendarzowego roku.
 
Z pustym żołądkiem i tożsamością
w kieszeni. Już im się nie chce wierzyć
w jutro, ani łut, co najwyżej kilkadziesiąt
puszek – cud. Na miarę.
 
Milion kłamstw, a i tak nieskalani,
tylko nimby w reklamówkach, mocno zdarte
z nadmiaru słów.
 
Co tu robicie?
Tak sobie głodujemy,
albo inaczej spędzamy życie
z powiek. W sny.
 


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 25 july 2012

Błogosławione destylaty


 
Dzieje się nic,
taki lament rzucony w ścianę
z cegły.
Przed lustrem jestem
nagi, pusty, nawet nie ma mnie wcale.
 
Znów cisnę perły
tej, która nie chce,
niech będzie – stary i brzydki, a na salony
jak bela.
 
Nie objęty sprzedażą ratalną wykrzywiam
gębę;
To uśmiech, drogie dziatki, pozwólcie
na ucho wam szepnę:
Żadnych złudzeń, Mikołaj umarł, prezentów nie będzie.
 
Owszem, mógłbym kochać ludzi, jednak - tani
lub spowszedniały - nie mam za co
sprzedać słowa.
 
Szczerze - sam bym nie uwierzył.


number of comments: 6 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 10 july 2012

Katastrofa pralnicza


Umyłem gramofon – płakał rzewnie,
kwilił niczym dziecię.
Strzaskane próbówki, nie próbujcie
przemówić do rozsądku
pacynką.
 
Festiwal kiczu kręci się wraz z planetą,
ba - prawdopodobnie z galaktyką.
Nie ma teorii opisujących
człowieka przed lustrem.
 
Chyba żeby pokładać wiarę
i nadzieję w kącie odbicia i emisji
światła.
 
Walcząc o lepsze jutro uprawiam
seks w ogródku.
Przez telefon, jeszcze jedno osiągnięcie
zastępcze.
 
Tymczasem bęben wykonuje sześćset
obrotów na minutę.
Ja znacznie więcej - nie pomaga;
 
wszystko brudne, brudne, brudne.


number of comments: 2 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 27 august 2013

Części mowy


Przymiotnik:
Na twarzy piach i błoto,
maligna:
Hannibal ad portas.
 
W tle: marszowy krok patriotów,
skrzy się złoto. Pieśni
wydukane z pamięci.
 
Rzeczowniki:
Zamykam okno;
antypoemat o rzeczach nieważnych:
drżące dłonie – sieci zmarszczek,
mapa zapomnianych krzyży w zaroślach,
zasady dziecięcej gry w wojnę.
 
Liczebnik
na przedramieniu, precyzyjna praca
buchaltera.
 
Słowa umarłe na ustach,
wszystkie wykreślone zaimki.


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 9 september 2013

Dyferencjały


Najpierw:
Świat rozpłaszczony na szybie,
po wielokroć zlizywany. Jak lody czereśniowe.
W upalne popołudnie.
 
– opowiastka z czasów kiedy ziemia stygła,
jajko w koszulce.
Proste związki były jak najbardziej pożądane.
Woda, ogień, powietrze. Oraz inne żywioły.
 
Królowały lapidarne formy
architektury, czasami lało rzęsiście. Deszczem
meteorów, parasoli jeszcze nie wymyślono.
Później wykluły się święte księgi, nieba i piekła.
 
Dlatego:
Język zdrętwiał, potępienie tkwi we mnie
niczym drzazga do trumny.
Zaokienne jest już cholernie twarde.
 
I co najsmutniejsze – czereśnie uschły.
 


number of comments: 4 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 28 september 2013

Untermensch. Historia niespisana


Syndrom Sztokholmski,
oczy wbite w podłogę. Pod poziom kośćca.
Antropologia warstwowa, czyste szaleństwo
na wagę.
 
Kruszcu z drugiej ręki, czyli second handu.
Wiek utraconej niewinności
definitywnie zakończony.
 
Nadczłowiek odmaszerował, bomby
podkładają na marginesie
wiary w lepsze.
 
Lub cokolwiek innego.
Zasypiam w metrze, które mnie wiezie
do getta.
Dla rozumnych, bez klatki słów,
z nadmiarem dźwięku.
 
Napisałem wiersz, albo coś koło tego.
 
– chciałbym powiedzieć mijanej żebraczce,
albo menelom w bramie, jednak spać
się chce. Strasznie.
Więc kilka groszy reszką na dół.
 
I wystarczy.


number of comments: 2 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 11 september 2012

Adonai


Boże dopomóż;
 
milczał z wyższością absolutu,
pewnie smród palonego białka
nie docierał tak wysoko.
 
Mimo kominów, rozległych dołów
na kilkanaście warstw.
 
Albo
mruczał ukontentowany:
jestem,
którego nie ma w piekle.
 
Największy cud zdarzył się niezauważony,
kościoły wciąż były pełne
niepokornych Hiobów.
 
Pater noster;
 
najpiękniej brzmi
w wielokrotnie burzonej
Jerozolimie.


number of comments: 2 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 29 october 2013

Absurdyzm


Pan A. łaknie
rzeczy niepoślednich, jak skóra węża z raju
pierwszych.
Krocząc niepewnie swoją ścieżką na przestrzał
tygodnia
nie marszczy nosa w przechodnich bramach,
ani okolicach śmietników.
 
Bo nic, co ludzkie nie jest bez znaczenia.
Czasami tylko zamyka oczy, aby poczuć się jak ślepiec.
Dokładnie pamięta słowa filozofa:
dupa dalej z namaszczeniem –  jak dwie połówki jabłka.
Tu nie jest pewien – być może chodziło o światło.
 
Panie A. – świat jest mały, ale nigdy się nie spotkamy;
ty nie żyjesz, ja jestem na wpółmartwy po całonocnych
nie myśleniach.
I nie ma tu znaczenia, że dnia siódmego wymieniamy
zdawkowy ukłon.


number of comments: 2 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 16 july 2013

Sobota, około południa i później


Kondukt;
na poboczu kopulują psy,
mając gdzieś majestat śmierci.
Zresztą nikt nie wrzeszczy „do budy”.
 
Wilk udomowiony ma swoje prawa.
 
Brama;
skrzypi – czysta metafizyka, zawiasy smarowane
sześć razy w tygodniu.
Pomijając niedziele, dzień święty.
 
Trochę inny rozkład zajęć na kirkucie.
 
Rzeka;
grillują – a tu sypie się ziemia,
ostatni ruch szpadla.
Głuche przyklepanie – „będzie dobrze”.
 
A kwiaty i tak zwiędną.
 
Popołudnie;
świat wciąż istnieje,
być może nie zrozumiał.
 
Albo zrobił to zbyt dobrze.


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 12 november 2013

Katedra w piekle. Makabreska


Z reguły grzeszę
nadmiarem słów, a tu cisza grobowa
pełznie od strony cmentarza;
zresztą pode mną też leżą, wymieszani z ziemią.
 
W dole już nie płonie ogień, ścisk jak w autobusie,
wciąż wysyłają zaproszenia
na facebooku.
 
Pośrodku niekorzystny biomet,
permanentny brak oświetlenia.
Wiersze pisane w ciemnościach,
palcem na mące, tej z której miał być chleb.
 
U góry krzew gorejący, jestem który jestem
Bluźnierstwo, mimo że obraz
i tak dalej.
 
W tym domu straszy – ustawicznym brakiem
internetu. Płaczę, pozbawiony listy znajomych.
Bez niej nie wiem czy jeszcze
mogę nazywać się pełnoprawnym
człowiekiem.


number of comments: 2 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 29 november 2013

Streszczenie wszechświatów


Kropki, kreski, znaki, na wyciągnięcie.
 
Tylko że teorie światła, rozproszeń,
spierzchnięta ziemia.
Krzyk pierwszy oraz ostatni.
 
Nic jak było na początku,
chociaż to my określamy granice.
Wszystkiego,
pod i ponad niebem.
 
Niepotrzebnie,
bez powodzenia.


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 23 march 2013

Pitaval


            I
 
Skazany za brak chusteczki do nosa.
Na dwadzieścia pięć lat ciężkich robót.
 
W sentencji wyroku można przeczytać:
Jednostka wybitnie autodestrukcyjna,
spożywa, pali, a ponadto te wiersze.
Ani słowa o miłości, czy słońcu
– mrok i zgnilizna moralna.
 
            II
 
Z raportu strażnika oddziału
dla szczególnie niebezpiecznych:
 
Nie rokuje żadnej nadziei na resocjalizacje,
osobiście żałuję, że nie ma już najwyższego
wymiaru. Niestety ostatni kat zszedł z posterunku,
na zawał. (Jego żona dostała medal).
 
            III
 
Pisze nadal.
 
Z cyklu: Ecie – pecie


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 10 december 2013

Podręcznik szulerki


Dokąd zmierza ten świat?
– zapytał świadek Jehowy. Nie wiedziałem.
Wyjaśniał, ale jego pisma były wydrukowane
na zbyt dobrym papierze, abym mógł uwierzyć.
 
Padał deszcz, nieprzerwanie, sąsiad zbudował
arkę z opakowań szklanych. Teraz czekamy
na Ararat, albo inną górę. Grając w karty.
 
W pasjansie należy oszukiwać – los się odwróci.
Do góry nogami, dach w piwnicy, nad głową kartofle.
Przerośnięte jak diabli. Księżyc na chodniku rozgnieciony
na miazgę, całkowicie przypadkowymi butami.
 
Tymczasem świadek zwiesił nos na kwintę. I poszedł.
Szukać odpowiedzi, ewentualnie napić się w przydrożnym barze.
Oranżady z bąbelkami.
 
Piąty as spoczął w kieszeni.


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 14 march 2013

Prawdopodobnie erotyk


Bezgrzeszni jak muśnięcie wargami powietrza.
Które nie dawno roztrąciła, znikając w perspektywie
nieba. Albo innego piekła.
 
Tak mogłoby być, gdyby wierzył w słowa i gesty.
Nie odmierzał kroków i drobnych łyków kawy.
Wpatrzony w osad na rozchylonych wargach.
 
Nagle zwrócił uwagę – w brudnym świetle deszczu
brakuje refleksów we włosach. Niecierpliwie
przywołał kelnerkę na niepewnych obcasach.
 
Chciałby, cóż kiedy jedyne o czym mógł myśleć
to jej piersi. Prawie idealne.
 
Niespełnienie zamiast puenty, dotyk który zamarł
w pół wiersza.


number of comments: 0 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 10 may 2013

Powidoki zza zakrętu


Niebo drętwieje w kolorach burzy,
wszystkie zachody spadają na głowy
ludzi. Tych spoza granicy ubóstwa.
 
Leje z cebra, nawet jeśli aktualnie bezdeszczowo.
Parasole – sito, kalosze – papier.
Nawet słowa mokną.
 
Duszno, aż zapiera na rogu. Tego od wystawania
w nadziei cudu. Jakiegokolwiek, nawet pod postacią
chleba.
 
Tymczasem wróżbici, z szerokim uśmiechem, bredzą.
Za stawkę operatora.
Z vatem.
 
Spadło, ale oni i tak na klęczkach. Szukają zdjęć
z dzieciństwa. Albo czegoś zupełnie innego.
Najlepiej uznać, że to modlitwa.
 
Jak najbardziej dziękczynna.


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 16 december 2013

Poranne mdłości


Tato nie jestem gejem – powiedział przy śniadaniu,
odetchnęli z ulgą, przecież przedłużenie gatunku,
ksiądz po kolędzie i pani Helena z naprzeciwka.
 
Przy uchu igielnym wizjerka. Wielorybia przystań
pod numerem piątym, za drzwiami z dykty.
Gdzie codziennie dzieją się cuda manny i nawrócenia.
 
Oraz, co najważniejsze, wymiaru kary:
jawnogrzesznice łamią obcasy na klatce, piesek
robi swoje na wycieraczce czcicieli cielca.
 
Synu, te twoja opętania przestają być zabawne
– powiedział ojciec po kolacji. Niestety Helena
już spała. Snem jak najbardziej sprawiedliwym.


number of comments: 2 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 13 may 2013

Żałobny absurd


Hau, hau, hau – nauczyłem żółwia szczekać.
Pluszaka, taki miękki jak owieczka,
a gryzie piętę. Która go wyrzuca na spacer.
 
Zwykły dziwkarz, a nie poeta – napisano w wyroku,
czarno na białym. Komisja był wolna od uprzedzeń
rasowych.
 
W końcu będzie dobrze – wykrzyczał umierając,
pod płotem. Później nawet bezpańskie psy
omijały to miejsce.
 
Resztka myśli przytrzaśnięta wiekiem zębów. Ostatnie
słowa ucięte językiem zaczynały się od liter: kur.
Wprawną ręką dokuto patetyczne epitafium.
 
Miau, miau, miau – nauczyłem rybkę latać.


number of comments: 2 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 29 may 2013

Przyczyna-skutek, bez zakąski


Rzućmy palenie – powiedział przyjaciel – będzie więcej
na wódkę.
Jemu się udało. Już nie żyje, na skutek
wrodzonej wady serca.
 
Z cyklu: Makabreski             


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 19 february 2013

Łowcy puszek (aliryk)


Kręte ścieżki pomiędzy ludźmi,
chociaż zatyka usta
niedowiarków.
 
Nagle przestaje istnieć w granicach
zdrowego rozsądku pocieszając się wieszczbą,
że nie ma czegoś takiego jak miłość.
 
Tylko jesienne niebo przecieka na łączeniach
widnokręgów, rozmgleni spijamy zaokienne.
Przez ciężki zbiór godzin w zegarku
marniejemy w przemilczeniu.
 
W tajemnych miejscach, tuż za progiem
wielosłowia, wciąż na zabój
niezakochani mamy swoje gdziekolwiek gdzie,
nigdzie bądź, ewentualnie inne pustostany.
 
Kolekcja aluminiowych opakowań
mieści się w parcianym worku.
Po zgnieceniu.


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 12 february 2013

Pejzaże aluwialne


poświat czerwone pręgi giną pod powieką
wzrok nie sięga w zamroczenia
poza krzyże horyzontu
 
noce płaczą w drżące ręce wznoszą modły
bezimienni podróżnicy piekło zapoznane
albo raj
 
Konszachty, nawiedzenia, druki ulotne
od lewej do prawej. Odwrotnie.
Świat dziecięcych zabawek i dorosłości.
 
Słowa wplątane w życiorys. Unieważnione
cyrografy. Bez znaczenia, zbiór przypadków.
Brednie, może wołanie:
 
jutro będzie, najpewniej prostą kreską.
 
Świt rozplątuje siebie poza ramy zbełtany
jaśnieje w dolnych rejestrach widzialnego
światło załamane w rzęsach makabreska
 
albo niewyrażalne.
 
 


number of comments: 4 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 10 june 2013

Wielki zamęt. Pogoda hiberbaryczna


Przemarsz. Noga za nogą;
jeszcze nie wojna, jednak o krok.
 
Ogniotrwałe budynki płoną, dzwon pęknięty,
wszyscy zajęci, nie ma komu zagrać larum.
Na trąbce lub grzebieniu.
 
Nie - to tylko zachód dla naiwnych.
Uczesanych z przedziałkiem
i nie tylko.
 
Małolaci nielitościwym wzrokiem obserwują
staruszków wspinających się na drabinę
ewakuacyjną. Gdy któryś spadnie wielkim
głosem krzyczą: „hip, hip, hurra.”
Punktowanie w skali od jeden do dziesięć.
 
O kant potłuc wszelkie filozofie, kiedy głód
wygania na otwartą przestrzeń – sezon
na resztki czas zacząć.
 
Tłuszcz cieknie po brodzie, wyroby mięsopodobne
i bezcukrowe. Przygotowanie na długą zimę.
Albo inne zdarzenia losowe.
 
Przemarsz. Noga za nogą;
jeszcze nie nędza, ale o krok.


number of comments: 2 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 13 june 2013

Hagiografia. Łaska uleczenia


Los podobno sprzyja alkoholikom.
 
Czesław miał łzy w oczach gdy zobaczył zimę
przyklejoną do szyby, przynajmniej za pierwszym razem.
Później czas się złuszczał zostawiając bruzdy
na lustrze.
 
Doskonale widoczne w nieporadnych sekwencjach
wymiany żarówek. Nie pozostało nic innego
tylko powoli zarastać bezsennością. Grzejąc dłonie
papierosem.
 
Mimo wszystko wysyłał świąteczne kartki do rodziny,
niezrażony brakiem odpowiedzi. Wierzył, że kiedyś
zasiądą przy stole nadmiernie obciążonym
atmosferą.
 
W międzyczasie wzrastały ceny,
on ewoluował wraz z nimi. Od okazyjnie do codziennie
wydreptywanej drogi. Z pobłażliwym uśmiechem brał
na siebie grzechy sąsiadów.
 
Wsłuchany w ich niemilknące kroki na klatce czekał
na cud, choćby nawet zaśnięcia.
Żaden nie nadszedł.
 
Czasami jednak brakuje im kilku łyków.
Szczęścia.


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 5 february 2013

Mrowienie w pięcie


Pierwsze: Parys wziął Helenę,
jak swoją.
Drugie: Troja spłonęła, aż po kamień
węgielny.
 
Później już tylko banał i szablon,
księżyc zdycha miesięcznie
- jest kobietą.
 
Bezpłodną, niczym pustynie rozległych
kraterów. Jałowość ukryta pomiędzy
wierszami;
wciąż oddychamy.
 
Łacińskie zaklęcie apage jako doraźny
środek wykrztuśny.
Czyny nas różnią od zwierząt
- człowiek wyprostowany.
 
Trzecie: poezja umiera codziennie,
na syfilis.
I najważniejsze: książę Ilionu
nie żyje.


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 18 june 2013

Zapomniana prezerwatywa firmy Stomil


Liczenie przykazań – ocen dostateczna; świadectwo
moralności na opakowaniu po dropsach.
O smaku gumy balonowej, z kiosku Ruchu.
 
Zlecenia tajne przez poufne – spalić natychmiast,
przed przeczytaniem.
Nawet jeszcze wcześniej, o ile to możliwe.
 
Słowo na dzień kobiet – zwykłe dyrdymały
i nieodłączny goździk, wpół złamany.
Bardzo długa kolejka po artykuły
z pierwszej ręki. Takie jak papier
na listy.
 
 Szambelan stolcowy – kiedyś obiekt westchnień,
dziś śmieszne, szczególnie po angielsku:
groom of the stool.
 
– dyskretny urok pomieszania
zmysłów.
 
Dobrze, że nie czegoś znacznie gorszego,
jak demencja, lub przemijanie.


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 8 july 2013

Przemiał


Niegdysiejszemu przyjacielowi.
 
Mieliśmy się nie starzeć, a jeśli nawet,
to jak wino.
 
Umorusani zbyt długi snem pisaliśmy.
Zagubieni na klatkach schodowych.
 
Nie były to wiersze, raczej obietnice.
Do dziś na skórze pozostały ślady
tamtych niespełnień.
 
Euforie i zwątpienia dawały nam wszystkie
atuty do ręki.
Balansowanie na krawędzi z kieszeniami pełnymi
blotek.
 
Nawet jeśli gdzieś przewiało się głupcy,
to i tak poza kadrem.
 
Mieliśmy – coś nie wyszło.


number of comments: 3 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 16 april 2013

Suma wszystkich podniet


Gołąb leciał przez przejście dla pieszych,
na czerwonym świetle.
Takie bajki opowiada dziadek, skupiony
na panoramicznej:
Sześć poziomo, na literę b;
może banan, albo barometr.
 
Babcia nuci kołysanki,
Wielki Zderzacz Hadronów pracuje
na pół gwizdka.
Tak twierdzi wyleniały kocur sąsiadów.
 
On wie najlepiej, sika na gazety. Popularnonaukowe.
Wujek Zenon robi habilitację z macierzyństwa,
czeka go rozwiązanie, po długich miesiącach.
 
Na razie leży w łóżku, zbiera się w sobie.
Tymczasem myszy harcują w spiżarni.
Której nie ma od czasów wojny;
 
drugiej, pierwszej i napoleońskiej.
I tak nikt nie dostał virtuti, co najwyżej bóle w krzyżu.
 
Mały Jasio idzie do szkoły. Ma tornister, drugie śniadanie.
Jeszcze nie rozumie wszystkich wyrazów,
ale na pewno się nauczy.
 
Blekaut, dziadku. Tego wyrazu ci brakuje.
Do szczęścia.


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 26 june 2012

Czternaście dni


Piątek,
dzień piąty abstynencji,
rozdrapując swędzące zapomnienia
strach zżera
przed zerknięciem w ciemne kąty.
 
W wyciągniętą dłoń pieniążek;
tak proszę pani na chleb,
pod inną postacią, ale spragnionego napoić
jako rzecze pismo.
 
Śpij książę,
niech cię nie dręczą zmory
odczłowieczeń. Wypocisz z siebie
ból łaknienia. Ucałujesz stopy matki,
niech nie rozpacza;
 
wiele goryczy o nic, zdarza się w życiu.
Szkoda tylko, że jest taka granica
zza której już się nie wraca.
 
Przepraszam,
przede wszystkim siebie,
tego z pozowanego zdjęcia u fotografa
na rynku. 
 
Wątroba regeneruje się dwa tygodnie,
człowiekiem jestem, więc nic co ludzkie,
aż do śmierci.


number of comments: 2 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 14 may 2010

Biuro rzeczy zagubionych

Pies jest bardzo dobrym pretekstem do włóczenia się
nocą i dniem. W poszukiwaniu prawd uniwersalnych.
Strata czasu, ale skoro tego akurat nadmiar to po cóż
rozmieniać się na drobne.

Resztę i tak zwykliśmy zostawiać kelnerom, niech sobie
wymienią na milczenie albo kiełbasę zwyczajną.
Słów nam nigdy nie braknie, zgrabnie uformowanych
w zdania. I co z tego że w malignie lub po pijaku.

Błądzić jest rzeczą ludzką, błąkać się podobnie. Za obraz
i podobieństwo przyjdzie słono zapłacić. Miejmy nadzieję
że nie jutro, bo w portfelu pustka, od w sam raz na cienkusza.
Albo flaki po polsku w podłej knajpie.

Na zakończenie dwie prawdy o życiu: Kobiety rozróżniają
więcej kolorów, mężczyźni więcej smaków. Tak to już jest,
coś za coś i vice versa. To ostatnie niestety w martwym języku.


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 26 february 2011

Prostytuanta


Upowszechnienie różnorakich rozrywek zlikwidowało
nadprodukcję obywateli. Już niedługo będzie można
równo poobdzielać kościołami, ławkami w parkach
i szaletami miejskimi.
A babcie klozetowe będą snuły szaliki i opowieści
za jedyne czterdzieści i cztery grosze.
Później szybkie spłukanie rąk, bez namolnych oskarżeń
o piłatyzm.
 
Tymczasowo poklepywanie po plecach, ostra zabawa
w adorację,
szczególnie na klęczkach przynosi wymierne korzyści
obopólne, a nawet wielostronne.
Takie byty równoległe wylizujące miski aż do drętwoty
języka.
 
Agencje towarzyskie, wbrew obiegowej opinii, nie są
czynne całą dobę, wstydliwy płodozmian uprawiany
jest nocą.
Szczęście że wszystko tanieje z godziny na godzinę.


number of comments: 6 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 9 october 2011

Za wszelką cenę

W taką bezgwiezdność, gęstą odgłosami upojenia
nocą, śnię na jawie o zapuszczanych cmentarzach
młodzieńczych urojeń. A nad nimi szumią wierzby
z pobłażliwą ironią.

Te wszystkie filozoficzne brednie patykiem pisane,
poezje, romantyzmy jakoś się ostatnio nie sprawdzają.
Życie tak wrednie obojętne aż dech zapiera na granicy
zawału.

Jeszcze się zdarzają matafizyki i bolesne upadki
na dupę. Przeważają dłużyzny, drobne uczynki,
blichtr lekko przerdzewiały, tańczące na wietrze
płatki pozłoty.

Nic nie szkodzi i tak wyrosną mi skrzydła u ramion,
wzlecę nad poziomy, Albo rogi, zstąpię do piekieł.
Zresztą podobno to bez różnicy, przede wszystkim
liczą się zmiany. Pęd w kierunku nienazwanym.


number of comments: 3 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 11 october 2011

Nie chce posiadać zegarka

Ten na wieży wciąż mierzwi i mierzy.
Wbrew rozlicznym petycjom do najwyższych
instancji, litrom wypitym na pohybel, na zgon.

Gdzieś biją dzwony, przeciągle, w wiatr.
Już się nie boję, okna otwarte na oścież,
niebo poryte błyskawicami, w tę noc
świat zalany jak pijak z długim stażem.

Bełkoczemy więc wspólnie, zmęczeni obrazem
naszych twarzy wrysowanych w mrok.
Krzykiem się dławiąc: niech sobie płynie,
czerwona podszewka, diabeł pod skórą, wytarta
odzież wierzchnia nas uratują.

I wszystko już dobrze, pomijając:
poranne piekło w żołądku, na pobudkę przeklęte tik tak.


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 12 october 2011

Do diabła z łzawymi wierszydłami

Lukrowane obrazki na szkle. Od cukru bolą zęby.
Słowa zlane w jeden szum. Jakby jesiennie.
Zgodnie z kolorem paznokci pięknych dziewczyn.
I te prowokujące usta.

W zlanych potem parkach i miękkich łóżkach
próbujemy zapomnieć. O wczorajszym.
Na gniecenie w dołku mamy sprawdzone sposoby.
Kradniemy dni i noce pazernie.

Nawet te bezgwiezdne. Czekamy beznadziejnie
lub ze wzruszeniem ramion. Jutro nadejdzie.
To raczej pewne. Pora na porządki. Pełne
kosze trafią na śmietnik.

I wszystko w porządku. Najlepszym. Kalendarze
schudną bezszelestnie. Przeklęty romantyzm
już ze snu nie wyrwie do niepotrzebnych wierszy.

Ostatecznie czas i tak zdechnie Umilknie tykanie
zegarków. W końcu zgaśnie głupi księżyc.
Może tylko szepnę do ciebie: szkoda piękna.
Gdziekolwiek wtedy będziesz.


number of comments: 4 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 4 november 2011

Lekcja dobrego wychowania

Trzymam jej podarte pończochy pod
poduszką,
taki symbol nieuchronności.
Na szczęście znak krzyża mamy w
genach.
To i tak nadmiar rozgrzeszenia, jak na
nasze
spocone członki.
 
Oglądając pornografię (namiętnie)
mam wrażenie
że autorzy Kamasutry niewiele
wiedzieli,
znacznie większe pojęcie o tym
wszystkim
mają najmarniejsze nawet dziwki.

Kroczą krzywą drogą, jedne od łóżka
do łóżka,
inne od tylnej kanapy do maski.
Nie można im jednak odmówić
pokoleniowej
mądrości i swoistego savoir vivre.
 
Zastanawiam się gdzie zawiedzie mnie
instynkt,
niekoniecznie samozachowawczy.
Tymczasowo nieporadnie składam słowa
popijając najtańszą z małmazji.
 
Nawet jeśli jutro już było –
wczoraj
to i tak czuję, w przeciwieństwie do
moralistów
dotyk jedwabiu na nieogolonych
policzkach.


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 13 november 2010

Śmierć ostatniego doręczyciela


Listonosz zapętlony w łańcuch.
Na ostatnim piętrze pchlego cyrku
wydyszana formułka: Dzień
dobry. Poczta.

Październikowe wiersze. Awizowane.
Adresat odszedł w niewiadomym kierunku.
 
Kupka liści zmieciona do skrzynki.
Plucha powoduje dreszcze. Początek grypy.
A tu rachunki. Druki reklamowe.
Czasami nawet listy. Pisane odręcznie.
 
Maligna na półpiętrze. Dokładnie pomiędzy
życiem prywatnym a służbową czapką.
Ciężka torba a w domu przesłodzona herbata.
Kolekcja znaczków i zużytych stempli.
 
Podobno nie ma takiego miasta. Tak twierdzą
panie z okienka. A ja muszę wysłać jesień
i ciepłe skarpetki. Do Londynu. Na Piccadilly
Circus. Jak najbliżej Soho.
 
Tymczasem doręczyciela dręczą koszmary.
Buty przyciasne. Pierwsze i ostatnie zejście.
Z wyznaczonej trasy pocztowca.


number of comments: 2 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 30 january 2014

Chipsy o smaku dziewicy orleańskiej


Tak się dzieje kiedy trzeba pisać,
a nie ma o czym, jak, gdzie.
Wystarczy cokolwiek – imperatyw.
W skali jeden do dziesięć.
 
Oficjalne kładzie się bruzdą na czole,
w poprzek życiorysu.
Po łacinie brzmi dumniej.
 
Karty mówią: jesteś głupi – nieodrodne dziecko
swoich rodziców. Gdzieś tam czerwienieją
zachody. I wschody, jeśli już o tym wspomnieć.
 
Budzę się, to powinno wystarczyć,
jestem zdolny do życia.
Otwierając słownik, sposobem chybił - trafił,
zawsze odnajduję hasło „maligna”.
 
I jak tu nie wierzyć w przeznaczenia.
Albo inne strachy na lachy.
 
Kant ma ubaw w siódmym niebie dla byłych
skurwysynów.
(Takie jest oficjalne stanowisko czynników,
 trzymających za pysk całą resztę.)


number of comments: 3 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 27 january 2014

Mam coś na kształt weny


Więc zapisuję zdanie, do kropki.
Z największą możliwą prędkością domorosłego
mistrza klawiatury.
 
Na przykład:
Jeże popierdalają na swych krótkich nóżkach,
ile natura dała pary.
Albo:
Życie się toczy i flaczeje niczym balon.
I tak dalej.
 
W stu procentach wystarczy, reszta jest
nieporozumieniem.


number of comments: 3 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 22 january 2014

Idee fixe


Szykujemy się na długą zimę,
połączoną z żałobą.
Orszaki i kondukty drepczą niecierpliwie
w przedpokoju, wyglądając celebry.
 
Nieswojo, aż ciarki wzdłuż kręgosłupa.
Biegną. Jeszcze nas straszą minionymi
grzeszkami i brudem pod paznokciem.
Dzień zaduszny.
 
Zbieramy chrust i szmaty do zatykania
szpar i nieszczelności świtów
oraz zbyt długich nocy.
 
Środek lata.


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 20 november 2011

Z tym swoim rigor mortis bywamy śmieszni


Samobójca zmęczony lotem zmarł w
drodze do raju.
Dla niego kwiaty, zwiędłe wieńce
z przemarzniętych
do kośćca granitów. Kalendarze
pędzone jak bimber,
wypaliły dziury w koślawych
trotuarach.
 
Po nich starzy ludzie w
poplamionych swetrach
przemykają w cieniu młodości.
Płaszcze podszyte
ironią łopoczą na wietrze. Wyprowadzić sztandar.
 
Po nas też zostaną puste krzesła,
trzeszczące przemijanie.
Od kiedy w piaskownicach
zakopaliśmy sny, tylko dłuższa
chwila, czasu do marnowania tak
na dwa palce.
 
Tymczasem grabarzom drętwieją
ręce. Zapowiada się
martwy sezon, a tu nawet
siarczyste splunięcie nie pomaga.
Pozostało pisanie wierszy na
śniegu, czaszka Yoricka
prawdopodobnie uśmiecha się półgębkiem.
 
Poezja – to brzmi dumnie w odmianie przez przypadki,
nawet w tak nieszczególnym miejscu. I w mało
sprzyjających okolicznościach. Zbyt patetyczne
na epitafium, w sam raz na
rozgrzewkę.
Pod warunkiem, że zabrakło na
setkę i śledzia.


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 20 november 2011

Ideał sięgnął kiczu


Całe życie w wynajętych kawalerkach, nieustanne kołysanie
w rytmie od zmierzchu do świtu. Czcza gadanina i przeciągle
pusta lodówka, malowanie urojeń w oceanach piwa. Gra
w bierki z rutynowym przekleństwem na wargach.
 
Niebo tuż poza zasięgiem ramion, marna piędź ziemi do
piekła.
Stary diabeł spacerując po zmroku w lekko przyciasnym
obuwiu,
twierdzi: najgorsi są
neofici, sprzedają się jak świeże bułeczki.

W dobie kryzysu
przydatna jest druga ręka i toaletowy z odzysku.

 
Tymczasem babcie w parkach karmią gołębie, taka ptasia
kolęda.
Dziadkowie dość obojętnie rozmyślają o minionym. Tegoroczne
lato
nas nie rozpieszcza. Podobnie jak inne pory. Nocy i dni
naznaczonych
powolną agonią słońca.
 
A życie spokojnie się plecie na marginesie, kompletnie trzy
po trzy,
czasami po pięćdziesiąt. Kiedyś pozostanie tylko garść kartek

z kalendarza. Ot całe życie na kilku papierkach i te przeklęte

skrzypiące lakierki.


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 25 november 2011

Niebo nie spada na głowy za bluźnierstwa


Były kolega pokazał środkowy palec,
nie płakałem. Tylko pomyśleć, kiedyś mieliśmy patent
na to miasto. Obdarte fasady kamienic, szaro-brudne
blokowiska, postrzępione kominy podwórek i aureole
pijaczków.
 
Dziś jakby przyciasno, mocno trzeba robić łokciami.
Zgarbiony omijam łukiem bramy, tam tkwi zapomniane.
Światło nazbyt mocno drażni te zacienione kąty,
bałbym się zasnąć.
Już bez cienia romantyzmu.
 
Wyzbyty z tych mrzonek podkładam nogi zakochanym,
drażnią mnie ich maślane pocałunki. A ja mam zamknięte
usta, nawet zakneblowane.
Do tego nie mogę spokojnie pomyśleć. O dupie Maryny
i innych teoriach filozoficznych.


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 25 february 2011

Podmiejska wylęgarnia talentów


Kokon zaplątany pomiędzy ziemią a piekłem.
Diabeł stróż czuwa. Bezszelestnie pełni wartę.
Bolesne wykluwanie w oparach absurdu, albo alkoholu.
Chyba wszystko jedno.
 
Intensywne poszukiwanie gwiazd pod podszewką
płaszcza. Kołnierz z gronostajów i podpinka w kolorze
zgnilizny. Cała gama odcieni na obrzeżach miasta
liczą się truizmy i parę groszy w portfelu.
 
Wzrastam ponad kominy zawieszone w próżni.
Niewielka różnica pomiędzy jesienią a wiosną,
jednak można nie dotrwać. Oczekiwanie przecieka
przez palce.
 
Skrzydła równo przycięte. Zaćma, oczy zagubione
tam gdzie ostatnia latarnia.


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 25 february 2011

Z perspektywy pustej butelki


Smutni poeci podobno piszą piękniej,
spacerują samotni bazgroląc na kartkach.
Głaszczą bezpańskie psy z całego serca
nienawidzą przebrzydłego księżyca.
 
By ugasić pożądanie piją tanią wódkę,
nocami bełkoczą o minionym. Zasypiają
wtuleni w zdjęcia, po przebudzeniu wulgarnie
witają dzień. Z głową pełną wspomnień
 
wpadają pod autobusy i najczęściej do barów.
Na brudnych stolikach rozkładają puenty
i słowa niewiele warte. Od czasu do czasu
szczęśliwieją – ale to już zupełnie inne szaleństwo.


number of comments: 11 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 25 june 2010

Tabletka na przemijanie




Z powodów widomych między nogami,
nie znam się na macierzyństwie, co najwyżej
mogę zbudować łóżko, kołyskę, huśtawkę,
takie proste rzeczy zapychające miłość.
 
Substytuty może nie są tak dobre, ale tańsze,
portfel determinuje pewne wybory. Do jasnych
stron życia potrzebuję ciemnych okularów,
niestety poskąpiono mi takich luksusów.
 
Więc z zamkniętymi mocno oczyma, namacalnie,
organoleptycznie odnajduję drogę, może raczej
ścieżynkę, ciągłe potknięcia nie napawają optymizmem,
zresztą nie wiem czy idę w dobrą stronę.
 
Można by jeszcze zadać pokrętne pytanie:
a starość? – spokojnie, do tego nie dojdzie.


number of comments: 4 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 29 june 2010

Nie mówcie do mnie dobry człowieku




Tańczysz. Spijam twoje paso doble. Ubrana w noc
i mglisty zarys kolczyków.  Bezksiężycowo
rozmazana w rytmie dwa na cztery. A palce drżą.
Spętane brakiem dotyku.
 
Otwieram oczy. Zamglone lustro. Chyba płaczę.
Ale to nie przystoi mężczyźnie. Kiedyś wyblakniesz.
Będzie bolało tylko w niedziele. Przy niewspólnej kawie.
W nie naszym łóżku. 


number of comments: 2 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 1 july 2010

O niczym




Namacalna pustka. Wyraźnie naznaczona zimnym łóżkiem.
Wyblakłym kwadratem ściany. Nadmiarem miejsca w szafie.
Samotną szczoteczką do zębów.
Zafundowane piekło. Wbrew oczekiwaniom nie jest przytulnie.
Ani ciepło.
 
Obojętność boli znacznie bardziej. Wyobrażam sobie te obce
ręce. Świdrujący język. Zamglone oczy.
Pozostały tylko słowa, mizerne. Wściekłość i wiersz
Stachury.
Na niepocieszenie.
 
Chciałbym nienawidzić. Co przyniesie dzień przeżuję, strawię,
wydalę. Tylko tyle.
Jak gdyby nigdy nas nie było.
 


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 9 september 2010

Passe - wiersz miłosny

Z atomów na twoich wargach można by stworzyć
gwiazdy. Na nowo. Absolutnie piękne.
 
Tymczasem czerwone olbrzymy chylą się ku białym karłom.
Nieciekawe mamy alternatywy w tym zapyziałym zakątku
galaktyki, może nawet wszechświata.
Słońce kiedyś zgaśnie, taka kosmologika.
 
Nikłe szanse na spotkanie czarnej dziury. Aby zakrzywić czas
i przestrzeń. Jesteśmy skazani na domniemania.
Fantastyczne opowieści. Odbieranie szumów i trzasków.
Tęskne zerknięcia na księżyc.
 
Z atomów na twoich powiekach można by tworzyć.
Na nowo. Absurdalnie pięknie.


number of comments: 4 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 13 september 2010

Uroczysko

Odliczam godziny za pomocą kamieni i zardzewiałej puszki.
Nocami tworzę poemat z węzełków kipu. Słucham ptaków
porozmieszczanych niczym latarnie. Punkty odniesienia
wijące gniazda z czego popadnie.
 
Z rzadka słychać dzwony. Niewyraźnie się plączą w koronach
drzew. Czasami trafi w nie piorun. Rozłupie aż żywica splami
nieskazitelną biel prześcieradeł. Rozłożonych na wszelki wypadek.
Gdyby szyszki miały spadać jak śnieg.
 
Zdziczałe koty leniwie baraszkują. Omijane przez zbieraczy
leśnego runa. Okna mojej chaty są wiecznie zamglone.
Nie rozróżniam poranków. Wieczorami jest wyraźnie chłodniej.
Odgłos kroków zanika w ciszy. Nie mogę krzyczeć.
 
Zagłusza mnie rechot żab.


number of comments: 3 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 7 march 2014

Książki dla nieumiejących czytać


Zawsze przegrani z nieodgadnionym wyrazem
w bełkotliwych ustach w pas
kłaniają się celebrytom.
 
Ci ostatni w przepaskach biodrowych udają
kapłanów dawno umarłych bogów.
Wznoszą modły znad stołów ofiarnych
pełnych żarcia.
 
W brzuchach burczy, głód zagląda w oczy.
Wyżej stołu nie podskoczysz – przestrzegają
znawcy filozofii, którym się nie śniło.
 
W ostateczności pozostaje ceremonia parzenia
wody na herbatę, bo jedyne niebezpieczeństwo
to punkt ugięcia i masa krytyczna
telewizji.
 


number of comments: 3 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 3 october 2010

Nie potrafię pisać wierszy o miłości


Później,
gdy horyzont zdarzeń przytrzaśnie palce,
być może dalej będziesz parzyć kawę
jak gdyby nigdy nic nie zaszło, kwadrat
okien nie pociemnieje przesycony światłem,
ja wyblaknę, stanę się przydatkiem
do fotografii w poczerniałej ramce.
 
kiedy się stłucze ostatnie słowo, skorupka
trąci nasiąknięta, nie pogadamy to i owo,
czasu nie będzie. Skrzętnie spakujesz kwiaty
w skrzynie i wyślesz pocztą, bez nadawcy
i adresata, pewnie nie dojdą. Lecz cóż mnie
 
wtedy będzie obchodziło, z jakim znaczkiem.
Zasnę, upchnięty na dnie szafy, pochowany
za łóżkiem. Nawet nie pisnę z języka kołkiem.
Mocno zamknięte oczy - to nie takie straszne.
 
A może nawet sobie pójdę, puste ulice nie powtórzą
kroków.  Zniknę gdzieś
na krzyżówce, zamrę spokojny
w perspektywie latarń. I
tyle
wrzaśnie księżyc, jak zwykle
 
nie na miejscu, z kiepskim wyczuciem czasu. Wiatr
zdmuchnie nasze sprawy, kalendarz pomknie naprzód,
chyba nie zapomnę szepnąć pożegnalnie.
 
Później.


number of comments: 3 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 1 november 2010

Prognoza niepogody


Przykładowo – taka burza – wzrusza.
Ściśle prywatnie.
Krajobraz postindustrialny dobrze się wpisuje
w niebo.
Poprzerywane przecinkami błyskawic.
 
Nikt nie pochyla głowy nad losem
ślimaków i dżdżownic.
A tu miazga. Bez litości.
 
Kaznodzieje upojeni w sztok,
słowem bełkoczą:
babilońska wszetecznica. Nic bliższego
i nic dalszego od prawdy.
Jesteśmy skazani na ciągłe porównania.
 
Do umarłych.


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 18 november 2010

Najwyższa pora napisać parę wierszy


Szósta rano.
Kibic w euforii po domniemanym zwycięstwie obrzygał autobus.
Jakże mi się nie chce, na przykład iść do pracy.
 
Myślę,
że nigdy nie uwierzę w śmierć, szczególnie własną.
Oczywiście mogę się mylić, nie wiem jeszcze wszystkiego.
 
Szósta po południu.
Kupiłem śledzie o smaku tektury. Picie samemu jest
poniżające.
Ryby nie mają głosu. Irytujące milczenie pomiędzy
kieliszkami.
 
Noc.
Okropne bzdury, szczęściem z odrobiną pikanterii.
Nie, nie jestem zadowolony, nawet we śnie nie mogłem
dokończyć.


number of comments: 2 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 26 february 2014

Pierwociny. Kazania na dole


Pierwsze:
Nigdy nie czuj się bezpieczny, władza może
wychynąć z krzaków,
w których akurat planowałeś oddać
się medytacją.
 
Ponadto tyle pięknych ołtarzy
dla wiernych.
 
Drugie:
Redukcja słowa do gardłowego okrzyku,
manny i tak zabraknie.
Zasłużeni dzierżą palmę pierwszeństwa.
 
Czas porozumień pomiędzy podziałami
wnętrze – zewnętrze.
Bałwochwalcze ryty w jaskini.
 
Oraz reszta (przy) kazań.


number of comments: 3 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 5 december 2010

Kalejdoskop


Na obrzeżach miasta szukam przypisów na murach.
Upstrzonych w stylu:
kocham Kasię, Michał to pedał.

Spokojnie mijam obozy pracy przymusowej dla kurczaków.
Po kieszeniach brzęczę nadmierną ilością drobnych
pomysłów. Sporo miejsca pomiędzy soczewką a okiem.
 
Do przymrużenia. Pogoda raczej kiepska. Dziury w nawierzchni
albo w butach. Degenerat – mruczą panie w średnim wieku.
Śmieję się do rozpuku. Sposobem braci mniejszych upadam
w błoto. Przekornie pozostawię puste konto, niedokończone
zakupy, wiersze których nie będą czytać. Jest jeszcze
środkowy
 
palec. Zbiór epitetów z różnych stron świata. Kolorowe
obrazki
poupychane w szafach. Kilka razy deja vu i dla równowagi
jamais vu. Niestety nie znam francuskiego. Ani żadnego
innego
języka. Taki pierwotny analfabetyzm. Jak rysunki w grotach.
 
Pozostaje tylko tak zwany święty spokój. I żal bezbrzeżny
nienakarmionych w porę kotów.
 


number of comments: 3 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 21 january 2011

Nikt już nie będzie mną, nawet ja


Mam ciepłe skarpetki na zimę i do krwi odarte pięty,
pełną szufladę prezerwatyw ze środkiem opóźniającym
wytrysk. Pod wpływem mocno zakrapianego
seksu przestaję myśleć, wyprostowane zwierzę. Instynkty.
 
Później do świtu obserwuje koślawe witraże brudnych okien,
fantasmagorie latarń drapieżnie przyczajonych.
Nie łaknę chleba powszedniego ani weekendowych wypadów
za miasto. Starzeję się nieuleczalnie.
 
Od kiedy zdechła rybka jestem podwójnie samotny. Brudną
chustką przecieram wyczytane książki. Twój ślad coraz
słabszy,
subtelnie zanikasz. Spokojnie, poczekam aż się zatrze.
 
Czas na sen w umorusanej pościeli, z rękami splecionymi na
karku.
 


number of comments: 3 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 13 december 2011

Słońce zachodzi w 3D


A lekkie panie czekają na objawienie. Na parszywych
rogach ulic, sto procent natury i obfite kształty.
Ciemne latarnie, pod którymi wystarczy na wódkę
i tanie papierosy. Tylko te kunsztowne cygarniczki
toczone z korzeni egzotycznych krzewów.
 
Prorocy zajęci postrzyżynami bród i trawników
mamroczą swoje wieszczby. O marności i morale,
na poziomie podziurawionych trotuarów. Szkoda
- nie rozstępują się wody, nawet kałuż.
 
Na horyzoncie majaczą bramy raju, otwierane
czujnikiem. Do nabycia aureole ze stosownym
atestem i gwarancją na jeden dzień ponad wieczność.
Na nieszczęście wieczór to kiepska pora na cuda,
a piekło uśmiecha się tuż za zakrętem.


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 6 january 2012

Pomiędzy nami


mówiąc – to wszystko się sprowadza
do sztuki nie robienia dzieci.
Z preferencją farmakologii, jako że czasem
nie ma miejsca na mozolne zabawy
z lateksem.
 
Lubię cię w makijażu i sukienkach,
chociaż nie ma to znaczenia
w ostatecznym rozrachunku
łóżka.
 
Usilnie udając wiarę w coś więcej
i niewiarę w tymczasowość, bawimy się
w przyczynę i skutek.
 
Pozostaje nadzieja na ciepły uśmiech
na widok zdjęcia, gdy grać będziemy
od nowa, w innych miejscach.


number of comments: 5 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 31 january 2012

Wiersz bardzo pornograficzny

dupa, cycki,
seksualne wychowanie dzieci i młodzieży,
tablice poglądowe oraz filmik
pełnych oddania instruktorów.

żarliwe modlitwy o prokreacje,
bojkoty, manify, pielgrzymki,
listy intencyjne.

parki, samochody, toalety, sypialnie
składają się z samych wykrzykników,
bez względu na czas i datę.

komunikacja niewerbalna z ledwie
opuszczonymi spodniami, kilka uwag
technicznych, później coś do żarcia
i fajrant.
 
Bez infantylnej serenady pod oknem,
rumieńców, gaszenia światła.


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 10 may 2012

Sztuka makijażu i mumifikacji


Ostatecznie wszystkie zapachy zwietrzeją,
podobnie jak moje ulubione wiersze,
których nigdy nie napisze.
 
Szkoda czasu przeciekającego przez sploty
palców, coraz starszych. W ciszy niespodziewanej
czuje się kłębkiem
 
nerwów dla kociej zabawy. Szepty niewiele głośniejsze
od opadania spopielonych ciem, mimo wszystko
kaskada dźwięków, pozostawiłem w świetle dnia.
 
Teraz pora na wzruszające zakończenia, a te można
tylko po ciemku, bo niemęska łza. Na szczęście
jest wygodna wymówka przeznaczenia.
 
Paradoksalnie im bliżej jesieni burz jakby mniej.
Tylko trzeba poddać kontroli ciśnienie.
Nieubłaganie zwiększa się przepływ minionych we krwi.


number of comments: 2 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 17 march 2012

Ostateczne oddzielenie


Życiowy dramat z Szekspirowską konotacją
bo słońce, balkon i słowa,
słowa, słowa.
 
W oczekiwaniu na ostatnie
gwoździe do trumny trochę zabawy, snu, oddechów.
W rytmie trzy na cztery, panie proszą panów.
 
W tym tańcu trudno utrafić w sedno
pierwszym lepszym wersem, czy też pięścią.
W zanadrzu bardzo eksperymentalne terapie,
rzewne łzy księcia ciemności, oszukiwanie w tarocie.
 
W końcu nadejdzie taka gówniana apokalipsa
na miarę potrzeb, ciemnych bram, dziurawych portfeli.
Zerowe szanse na sukces, salwy honorowe, trąby od
archaniołów.
 
No pocieszenie przydałby się worek złota, czaszka Yorika,
spacer po Weronie, a nawet rozbójnicy siedzący w jaskini.
Tylko że to zupełnie inna bajka z całkiem inną puentą,
można by nawet rzec – szczęśliwym zakończeniem.


number of comments: 2 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 14 march 2014

Tchnienia


Po tobie zostały pamiątkowe gwoździe
w ścianie. Rozkrzyżowane na drogę.
 
Codziennie czytam zestawienie kar za grzechy,
cielesne. Następnie wlokę ciało do ubikacji,
zająć się człowieczeństwem. W pewnym aspekcie.
 
Znam na pamięć twoje kroki, nasłuchuję,
zawsze po północy omijają drzwi.
 
Conocnie zasypiam nad kubkiem pełnym
mądrych zdań. Porzekadeł, wróżb, usprawiedliwień.
I innego chłamu.
 
Wysyłam wiadomość – nieodebraną:
Jestem zajęty spluwaniem w zwiędłe kwiaty,
tak, nie podlewałem. Moja wina i tak dalej.
 
Kochanie.


number of comments: 3 | rating: 4 | detail


  10 - 30 - 100  



Other poems: Światełka dla zbłąkanych wędrowców, Antypody, Ołowiane żołnierzyki, Sumowania, Perpetuum mobile, Zabawy w gruzowisku, Horoskop na rok przeszły, Bez pokrycia, Początek, Ulęgałka, Mrzonki, Kolaps, Dobry dzień na nie pisanie wierszy, Rozmowy sepulkarne, Delete, Raj przeklęty, Raj nieobliczalny, Raj wyzwolony, Raj niewydarzony, Kulinarna śmierć wszechświat, Kury na krużganku. Uwaga płytki wiersz, W czasie deszczu, Inhibitory, Gawry, Gawry, O czym szumią wierzby, Duperelki, Gatunek wymarły, Cydr z cynaderek, Monter koszmarów, Nad głęboką wodą, Kosmos w rondlu, Kwaśne deszcze, Pokój bez widoku, Czarno na czarnym, Fenologia, Kodycyle, Świat uzależniony, Rozbrygi, Martwe ptaki, Fazowanie, Komentarze apolityczne, Życie w przeciągu, Mroczne bajania, Znaki nieszczególne, Dzień bezgwiezdny, Słońce świeci zbyt głośno, Fantomy, Pierwsza wieczerza, Sklep z pustymi butelkami, Raj monotonny, Człowiek z szafy, Znajda, Cholerny surrealizm, Poronione bajki, Krótki wiersz o śmierci, Wiersz o dziurawych skarpetach, Czterdzieści i cztery godziny apokalipsy, Żywe trupy, Sen o kawie, Sen o kawie, Wyższa szkoła olewactwa (4), Wyższa szkoła olewactwa (3), Wyższa szkoła olewactwa (2), Wyższa szkoła olewactwa (1), Mamrotanie, Z menelskiej ławeczki, Parytety, Milczenie na niedzielę, Post mortem, Nie opowiadaj mi bzdur o miłości, Ogród na dzień dobry, Popiół na kolację, Arka Mojżesza, Sen o winie, Sen o tobie, Ostatnia pieśń, I sprawiedliwość dla wszystkich, Sen o jawie, Sen o chlebie, Wiersz z wkładką, Wypociny, Carpe diem, Bez związków, Niedokładna kopia, Ogryzki, Wprawki, Eliksiry, Mitologiczne zwierzątka, Zdziwienia, Punkty odniesienia, Qasi wiersz, Klub niedoszłych filozofów (5), Klub niedoszłych filozofów (4), Klub niedoszłych filozofów (3), Klub niedoszłych filozofów (2), Klub niedoszłych filozofów (1), Zupa noworoczna, Kolacja na jedną osobę plus kot, Zic - zac, Piknik w grudniowym deszczu, Najdłuższa wigilia w życiu, Marnota, Wiersz chtoniczny, Metropatia, Nadprodukcja przecinków, Ogry w sklepie z fajerwerkami, Ostatnia gwiazdka, Prosta historia z minus sześć w tle, Szczekanina, Nie czyń drugiemu, Pustki, Epikryza, Król znowu jest nagi, Tłuszcz bezmlekowy, Katedra w ogniu, Uwaga wulgaryzmy, Ofensywa mięsożerców, Dekapitacja, Aleksyka, Upał w pudełku, Poskramianie mamutów, Ogórki w kosmosie, Wniebowzięcie pana D., Dystopia, Egzegeza alegorycznego wielbłąda, Statyczne powietrze, Ćwierćmroki, Teoria białej dziury, Kontrapunkcik, Asymetrie, Kogutek czy kurka, Sok ze smoka, Kurara na śniadanie, Wiersz mdły, W pustej lodówce, Taki sobie wierszyk, Kebabożercy, Punkt szczepień odwykowych, Przejesiennienie, Flaki, Nastroje. Psychodela, Post scriptum, Telefony z zaświatów, Eucharystie, Błahy temat, Teoria snów, Marginalia, Postprawdy, Cieki,

Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1