24 july 2014
Gwiezdny szał
Cisza, cisza która zwiastowała nadejście burzy - trąby powietrznej, takiej co w swym szale wyrywa drzewa...Być może jednak ta cisza była efektem czegoś co właśnie minęło? Być może burza nie miała nadejść? może ona się właśnie skończyła?
Leżeli spleceni w oceanie pościeli i prześcieradeł, tworząc ze swych ciał niezwykłą konstelacje, on i ona niczym gwiazdy, gwiazdy które przed chwilą zmieniły się w supernowe, a teraz lekko przygasły...i ich oddech teraz już bardziej spokojny, chociaż przed momentem wydawał się wyrywać z gardeł niczym ptak spłoszony... tak ich oddech przypominał teraz duet muzyków, grających swój utwór w niemal perfekcyjnej synchronizacji...
Myśli, które na chwile opuściły ciało, unosząc się gdzieś w niebycie zdawały się powracać, przypominając minione chwile, osiągnięcie pełni świadomości pozwoliło odtwarzać obrazy i emocje, pozwoliło poczuć choć przez chwilę to co właśnie przeżyli, coś czego już nikt im nie odbierze...
Nieistotnym faktem jest miejsce, nieistotnym faktem jest czas, ważne jest tylko działanie, scenariusz którego nikt nie napisał, reakcje, których nikt nie przewidział, słowa, których nikt nie przemyślał, nie było ich wiele...Mężczyzna i kobieta, stół, czerwone wino, świece? Tak były tam świece, dwie - do pary, był też półmrok otulający wszystko wokół i tylko dwa małe ogniki starały się stawić mu opór, odbijając się jednocześnie w oczach kochanków. Muzyka ze starej płyty właśnie się skończyła i teraz już tylko cisza dzieliła kobietę od mężczyzny. Czas wydawał się zatrzymać w miejscu i wtedy właśnie on skrócił ten dystans, właściwie to odległość już wtedy nie miała znaczenia. Kobieta czuła jego usta na swojej szyi, delikatne ugryzienia sprawiające rozkosz i zapowiadające więcej. Mężczyzna czuł lekko słonawy smak skóry i dreszcz jaki przeszywał jej ciało. Nagle czas ruszył do przodu niczym pies zerwany z łańcucha, można pomyśleć że towarzyszyła mu furia, a zarazem lęk...
Ramiączka zwiewnej koszulki powoli zsunęły się z ramion odsłaniając plecy, piersi, a potem brzuch, brzuch który unosił się rytmicznie współgrając z zaciskanym gardłem przełykającym ślinę, wszystko to w oczekiwaniu na więcej. Każdy kolejny ruch był konsekwencją poprzedniego, wszystko co robili wydawało się tak oczywiste - złączone wargi, splecione dłonie, powolny rytmiczny ruch...Skóra kochanków rozgrzana niczym materia słońca, lecz mimo to kropelki rosy spływały po niej zgodnie z prawem grawitacji, łącząc się w większe kształty. Czas przyśpieszał coraz bardziej, a wraz z nim oni, jej uda zaplecione na jego plecach i jego ramiona zaciśnięte na jej biodrach, głowa kobiety odchylona do tyłu, pozwalała włosom falować w porywach kosmicznego wiatru, który zdawał się być wszędzie i nigdzie.
W górę i w dół, raz po raz, niczym wioślarze w łodzi szaleństwa i ekstazy, niczym zdobywcy podbijający nieznane krainy. Teraz zapragnęli by czas zwolnił, starali się zatrzymać bieg zdarzeń, zatrzymać go na chwilę przed...zamrozić się w tym decydującym momencie, zapaść w sen i nigdy się nie obudzić.
Krzyk, najpierw jej - zdawała się błagać o trwanie, a potem jego - silniejszy, niczym krzyk tytana walczącego z bestią z otchłani Tartaru, walczącego i ponoszącego klęskę. Najpierw jeszcze raz krzyknął, potem zamknąwszy oczy osunął się na jej nagie ciało. Kobieta również leżała bezwładnie...
I cisza, cisza trwała nadal, wspomnienia powoli zmieniały się w sen, burza odeszła, gasząc pożar zmysłów, odeszła by wrócić ze zdwojoną siłą, może za chwilę? któż to wie?
8 november 2024
Never Found YouSatish Verma
7 november 2024
0711wiesiek
7 november 2024
"In This Hell"steve
7 november 2024
"My Love For You"steve
7 november 2024
DefaulterSatish Verma
6 november 2024
0611wiesiek
6 november 2024
Filigran.Eva T.
6 november 2024
VirginitySatish Verma
5 november 2024
0511wiesiek
5 november 2024
"W żółtych płomieniachJaga