3 july 2013
3 july 2013, wednesday ( Leczo )
Uwielbiam sekwencję cyfr 11 – niby nic takiego, bo dwie jedynki koło siebie, po pierwsze, po drugie – ich suma w tej kulturze może znaczyć mierny, i jest oceną, natomiast różnica to zero. Czego nie lubimy? Oceniania. Zdając sobie sprawę z niemożności, by cokolwiek, poza, mogło być idealnie obiektywne, jakie to szczęście, że mogę stać przy kuchni, kiedy kroję cukinie, papryki, boczniaki i co tam jeszcze potrzebne: kiełbaski, karkówka, pomidory, zieleniny – do jadalni Słońce zapuszcza starego żurawia i nagle na ścianie drżą zabawne zajączki, tu wysrebrza się woda palcom, wyzłaca czas letni. Kołysze serce. Na zegarze właśnie 11.11. Tylko żal tamtych koni, malowanych spódnic, wiatru we włosach, skrzypiec, ognisk, czterdziestu siedmiu wierszy zawieszonych w próżni
19 march 2024
Legs.Eva T.
19 march 2024
The Pain Was Not YouSatish Verma
18 march 2024
Ruda na platynowoabsynt
18 march 2024
Art In DyingSatish Verma
17 march 2024
W gotowościJaga
17 march 2024
takie tam ćwiczenieabsynt
17 march 2024
I Will SurviveSatish Verma
16 march 2024
1603wiesiek
16 march 2024
Drzewo recykling 2020Marianna Małgosia Bakanowicz
16 march 2024
Róże recykling 2020Marianna Małgosia Bakanowicz