Prose

marcelinijusz
PROFILE About me Poetry (8) Prose (6)


14 april 2014

Trudny (nie)przypadek

„Trudny (nie)przypadek”
   Nasze życie jest ziarenkiem piasku. Nie wiem czy przypadkowo, czy wedle jakiejś reguły los moje ziarenko umieścił w kociej kuwecie. Mogłem trafić na plażę, pustynie albo chociaż do piaskownicy. Niestety, ELEMENT KOCIEGO WYCHODKA – takie było moje życiowe przeznaczenie. Przyjmowałem z pokorą wszystko co na mnie spadało. Moim problemem było niezrozumienie, świat mnie nie rozumiał, przez co ja nie mogłem zrozumieć świata. Kiedy można było znaleźć się w jakiejś dwuznacznej sytuacji, byłem tam, kiedy można było walnąć jakąś gafę, padała z moich ust. Uwikłany w serię nieporozumień po kolei traciłem wszystko co dla mnie ważne. Musicie wiedzieć że diabeł jest złośliwy. Domyślam się, że gdybym poszedł do nieba, trafiłbym do miejsca gdzie wszystko jest oczywiste. Niestety, pomyślałem że to będzie piekło... i piecze.
 
 
  Nierozumiany bylem od dziecka, podejrzewam, że już za szkraba kiedy płakałem z głodu to mama sprawdzała mi pieluchę, a kiedy nafajdałem, pewnie myślała, że ząbkuje. Z czasem było tylko gorzej. Gdy zacząłem artykułować swoje potrzeby nieporozumienia potęgowały. W szkole dzienniczek pękał w szwach. Słowem raniłem jak nożem, a wszystko niby przypadkiem. Kiedy chciałem się wytłumaczyć pogarszałem sytuacje. W szóstej klasie na zajęciach ZPT robiłem projekt wulkanu z tektury. Sąsiad z ławki klecił makietę miasta. Kolega zajmował strasznie dużo miejsca, a że jego babcia miała stragan z warzywami na targowisku to zażartowałem:
 
 
- Tomek nie rozkładaj się z tym jak twoja babcia. - poryczał się i poszedł na skargę.
 
 
 Jak się okazało staruszka zmarła dwa dni wcześniej. Potknięcia zdarzały mi się tak często że ledwo przechodziłem z klasy do klasy. Matury nie zdałem bo nie poradziłem sobie z kluczem. Uciekłem do Anglii, ale zła karma nie znała ograniczeń terytorialnych. Pracowałem w zakładzie produkującym jedzenie dla psów. Moim zadaniem była kontrola jakości, kiedy widziałem skazę na opakowaniu odrzucałem wadliwy towar na wyznaczone miejsce. Hala była ciemna, a kontener mały. Omyłkowo cisnąłem paczką psiego żarcia z wątróbką i drobiem prosto w stojącego niedaleko Murzyna. Chwilę później był tam już cały zakładowy establishment.
 
 
-Dlaczego to zrobiłeś ? - pytali.
 
 
  Angielski znałem słabo, więc w prostych słowach wytłumaczyłem, że było ciemno i go nie zauważyłem. Zwolnili mnie za rasizm. Nie jestem rasistą. Zaprzyjaźniłem się nawet z pewnym Hindusem. Był samotny i trochę zniewieściały ale pomagał mi kiedy straciłem pracę. Pomieszkiwałem u niego, robił mi śniadania i kawę. Jak się jednak później okazało, opacznie zrozumiałem jego zaangażowanie. Wpadłem w głębokie tarapaty. Jestem wielkim fanem muzyki. Hiresh miał imponującą kolekcję płyt. Pewnego razu stałem w salonie i z radością oglądałem zbiór białych kruków. Wtedy, zza moich pleców chłopak szepnął mi do ucha:
 
 
-I love you.
 
 
Zaabsorbowany kolejnym egzemplarzem, w pierwszej chwili nie zwróciłem uwagi na żarliwe wyznanie. Na domiar złego rzuciłem namiętnie:
 
 
- I love U2.
 
 
Nigdy nie sądziłem, że zgubi mnie Bono. Wróciłem do Polski łamiąc Hindusowi serce.
 
 
 Rozpocząłem kolejne lata żałosnej wegetacji, los miał się odmienić gdy poznałem kobietę. Była wyjątkowa i strasznie nierozgarnięta,wszystko brała dosłownie, a sarkazm, jak sama mówiła, był dla niej jedynie siedmioliterowym słowem na „S”. To był sukces naszej relacji i to, że ja zupełnie nie rozumiałem kobiet. Tkwiliśmy więc błogo we wspólnym niezrozumieniu, patrząc biernie dokąd nas to zaprowadzi. Było mi mało, postanowiłem, po kilkunastu miesiącach sympatycznej relacji pokusić się o krok. Czułem że jestem gotowy. Wszystko przygotowałem, wino, kolacja, kwiaty, pierścionek- uklęknąłem przed ukochaną i zapytałem czy za mnie wyjdzie. Zgodziła się i pełna niezrozumienia stanęła za moimi plecami. Jakie to było oczywiste. Wiedziałem do czego to prowadzi, ale postanowiłem się nie poddawać i powiedziałem, że chciałbym prosić ją o rękę. Odpowiedziała, że mam swoją. Klasyk, mogłem się tego spodziewać, uznałem że czas się wycofać.
 
 
- Masz rację – odparłem, frustrację maskując uśmiechem – Wychodzi na to, że będę musiał zadowolić się własną.
 
 
 Wyzwała mnie od zboczeńców, spoliczkowała i oznajmiła że odchodzi. Stwierdziła, że jestem taki sam jak wszyscy i że chodzi mi tylko o jedno. Nie jestem zboczeńcem. Przez całe życie nie zaznałem cielesnej rozkoszy. Ona ciągle tłumaczyła, że nie może bo ma wrodzone problemy z wilgocią. Z nadzieją przez rok kupowałem dla niej maść na reumatyzm, niestety- bez rezultatów. Od tamtej pory minęły dwa lata, a mój policzek ciągle jest zaczerwieniony, skaza przeznaczenia, niczym stygmat żarzy się na mnie piekielnym rumieniem. Medycyna jest bezsilna, dermatolog tego nie rozumie, a psychologa ja nie mogę pojąć. Twierdzi, że mój przypadek to wewnętrzne przekonania, ja jednak jestem przekonany, że to wcale nie jest przypadek.
 




 






 
 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1