22 september 2010
Tomcio - Ostateczne Wkurwienie
Tomcio - Ostateczne Wkurwienie
Odc. 1
Tomcio i nauka jazdy
Woda spływała powolutku. Niektórzy twierdzą, że kierunek nadają jej bieguny inni, że to po prostu kształt umywalki. Jedno jest pewne, kręcąc się w lewo czy w prawo, bez wątpienia w całości trafi do kanalizacji. Tomek przyklepując delikatnie policzki, łagodził podrażnienia kojącym balsamem. Mimo sporego doświadczenia, golenie wciąż wychodziło mu dość niezdarnie. Chłopak spoglądając radośnie w lustro kończył zabieg bawełnianym ręcznikiem. Dzień zapowiadał się wspaniale. Po wielu niepowodzeniach, w końcu udało mu się namówić ojca na małą, samochodową przejażdżkę, połączoną z nauką jazdy.
- Posłuchaj mnie uważnie, darmozjadzie – z tonu pana Malinowskiego można było wywnioskować, że nie podziela porannego optymizmu.– Każdy skrawek mojej skórzanej tapicerki jest dla mnie ważniejszy od naszego pokrewieństwa. Gdyby nie ultimatum postawione przez twoją matkę, nadal podróżowałbyś w wyścielonym folią bagażniku.
- Mój syneczek zostanie kierowcą- wrzasnęła podekscytowana matka, wieszając się Tomaszowi na szyi.- Kto jest słodziutkim Schumacherkiem mamusi?- spytała czule, wycierając synowi ślady szminki z policzka.
- Ja?- spytał chłopak, skromnie się uśmiechając i wskazując na siebie palcem.
Ojciec spoglądał na rodzinę marszcząc czoło i wykrzywiając usta.
– Całe szczęście, że jeszcze nic nie jadłem – odrzekł z ostentacyjnym zażenowaniem
- Nie przejmuj się Tomciu, tatuś cię kocha- powiedziała pani Malinowska głaszcząc syna po głowie.- Prawda, Horacy ?!
- Taa Pewnie- przytaknął z ironią ojciec. - Mam w sobie tyle nie spożytkowanego uczucia, że chyba zaraz ponazywam swoje hemoroidy- dodał pod nosem.
Tomek był tak podekscytowany wizją niedzielnej wycieczki, że nie zwracał uwagi na zgryźliwe komentarze.
- Chowajcie się emeryci, Tomasz dziś króluje na szosie- odrzekł przymierzając przeciwsłoneczne okulary. - Warkot silnika, zapach spalin… czuje, że po to się urodziłem.
- Na pewno będziesz mistrzem kierownicy- powiedziała mama. – Jestem z ciebie taka dumna.
Ojciec, któremu najwyraźniej nie w smak były przechwałki syna, ruszył w stronę toalety.
- Idę do klopa- oznajmił. – Antoś i Cecylka też potrzebują odrobinę czułości... tatuś wczoraj kupił Velvet.
Pani Malinowska spojrzała złowieszczo na męża, po czym machnęła obojętnie ręką, uwagę skupiając na synu. Po kliku minutach, cała rodzina siedziała przy kuchennym stole, spożywając wspólnie posiłek.
- Tato, zgadnij kto dzisiaj zakróluje w Twojej zmieniarce - krzyknął z uśmiechem Tomek, afiszując entuzjastycznie kolorową okładkę płyty Lue Begi.- Tralalala Monika ratata – Zaśpiewał, wykonując osobliwą choreografie – To buja … przybij piątala- poprosił, wyciągając z nadzieją dłoń w stronę ojca.
Pan Malinowski wyrwał pudełko z ręki Tomasza i wyrzucił przez kuchenne okno.
- Zapamiętaj sobie- odrzekł srogo. - Na drodze liczy się skupienie i wyobraźnia…
Tomek, ignorując ojcowskie reprymendy, podążył śladem ulubionego wykonawcy, przewieszony przez parapet wypatrywał błyszczącego hologramu.
- Zabiłeś kotka - powiedział po chwili, spoglądając z pretensją w stronę taty.
Pogoda dopisywała. Urok wiosennego przedpołudnia i gwarancja jakości wydana przez jednego z liderów niemieckiej motoryzacji, zdawały się Panu Malinowskiemu najsilniejszymi filarami rodzinnego przedsięwzięcia.
-Twoja matka jest nieodpowiedzialna i w ogóle nie liczy się z moim zdaniem - oznajmił z pretensją
- Dlaczego tak mówisz ? - zapytał oburzony Tomasz
- Po pierwsze, uparła się, że cie urodzi choć wyraźnie się temu sprzeciwiałem ... a po drugie, o tej porze miasto będzie zapchane jak kichy po Wielkanocy.
Mimo kiepskiego stanu osiedlowej infrastruktury to nie korki były dla Pana Malinowskiego największym problemem. Powierzenie ukochanego Mercedesa nieodpowiedzialnemu synowi było w jego mniemaniu najsłabszym ogniwem niedzielnej eskapady.
- Pięknie wygląda w tym słońcu - powiedział Tomasz głaszcząc czule dach samochodu.
- Zabieraj łapy! - wrzasnął ojciec. - Narobisz mi smug tymi brudnym paluchami, nic nie szanujesz …
Tomek znudzony powtarzanym tysiące razy wykładem, myślami był zupełnie w innym miejscu. Mknął autostradą, trąbiąc i pozdrawiając kierowców. Marzenia dziś miały się spełnić, chłopiec nie potrafił myśleć o niczym innym.
-… wtedy dodajesz gazu i puszczasz sprzęgło- zakończył pan Malinowski.- Czy ty mnie w ogóle słuchasz ?
Tak tato - skłamał Tomek
Kilka sarkastycznych docinek padło, zanim ojciec pozwolił synowi usiąść na wyścielonym folią fotelu kierowcy. Tomek składając ręce na wyprofilowanej skórze nie mógł uwierzyć we własne szczęście. Wiele razy wyobrażał sobie tę chwilę, rzeczywistość przerosła jednak najśmielsze oczekiwania. Spełnianie rajdowych aspiracji rozpoczął bezmyślnym kręceniem kierownicą i naśladowaniem warkotu silnika.
- Czasem jak na ciebie patrzę - zaczął spokojnie Pan Malinowski. - To zaczynam nienawidzić własne orgazmy.
Tomasz, niewzruszony kąśliwą uwagą kontynuował onomatopeiczny rajd po wyobraźni. Ojciec, rzuciwszy synowi pogardliwe spojrzenie, zażenowany, zatopił twarz w dłoniach, a następnie zatonął w retrospekcyjnym zamyśleniu.
„ -Na pewno zdążysz wyciągnąć Horacy ?
- Jasne kochanie robiłem to wiele razy …”
Tomasz...- zagaił pan Malinowski podnosząc głowę. - Chce żebyś wiedział, że jesteś moją życiową lekcją pokory…
WWW Po kilkunastu minutach łopatologicznego instruktarzu, Tomasz przekręcił kluczyk w stacyjce. Czterolitrowy silnik, cichym pomrukiem rozpoczął harmonijną pracę.
Tak jak Ci mówiłem – instruował Pan Malinowski. - Dobrze... teraz puszczaj sprzęgło.
Stało się, Tomcio z pasją zataczał pierwsze koła omijając dziury osiedlowego parkingu.
Nie zwracając uwagi na obelgi ojca, kierowane w stronę dzielnicowego zarządu, rozkoszował się pięknem długo wyczekiwanej chwili. Mdłości, spowodowane jeżdżeniem w kółko, wymusiły na panu Malinowskim radykalną decyzje.
- Jedziemy do miasta – odrzekł stanowczo, skrupulatnie ukrywając swoje wątpliwości.
Tomasz podekscytowany inicjatywą ojca ruszył w stronę wyjazdu.
Ku ogromnemu zdziwieniu pana Malinowskiego, syn radził sobie całkiem nieźle. Jazda przebiegała płynnie, a samochód nie gasł podczas ruszania na skrzyżowaniach. Jedynym mankamentem była zmiana biegów, Tomek czując presję ojcowskiego autorytetu, ciągle mylił kombinacje, wykreślone na drewnianej gałce.
- Nie tak, wbiłeś trójkę- pouczał go ojciec. - Mówiłem przecież, że w dół.
Po godzinie szkoleniowych wskazówek, efekty dydaktyczne były mizerne. Zakorkowana okolica nie dawała chłopakowi szansy na praktyczne zastosowanie wałkowanych przez ojca informacji. Pan Malinowski, nie chcąc ponieść instruktorskiej klęski, postanowił pójść za ciosem.
-Skręć w prawo – pokierował syna. - Jedziemy na autostradę.
Czteropasmowa droga i liberalne ograniczenie prędkości, dawało Tomaszowi pole do popisu.
-Dobrze – pochwalił go tato. – Teraz wbij trójkę...świetnie. – Mówił z ekscytacją. - Patrz na obrotomierz, zmieniaj po trzydziestu tysiącach.
Od tej chwili, podniecenie Tomka wyrażało się w kilometrach na godzinę, trzymając pewnie kierownice, z uśmiechem pokonywał kolejne wyznaczniki prędkościomierza. Narastające emocję udzielił się także panu Horacemu, dumny ze swoich dydaktycznych sukcesów przyglądał się wykazom deski rozdzielczej.
-dwadzieścia, trzydzieści... - czytał entuzjastycznie. – Czterdzieści tysięcy... teraz piątka ! – wrzasnął, nie zdając sobie sprawy co powiedział.
Brzmienie tego liczebnika działało na Tomka jak magiczne zaklęcie, bez chwili wahania puścił kierownice, obrócił się do ojca wystawiając w jego stronę otwartą dłoń. Refleks pana Malinowskiego uratował samochód przed kraksą
-Ty kretynie! – wrzeszczał. – Ty idioto!... wracasz do bagażnika!
-Przepraszam, tato – powiedział Tomasz afiszując skruchę. - Daj mi jeszcze jedną szansę.
-Ciesz się, że w ogóle pozwolę Ci wrócić do domu, powinienem cie tu zostawić !
Pulsująca skroń pana Horacego nie dawała Tomaszowi złudzeń – to nie było czcze gadanie.
-Ile Ty masz lat człowieku?! – kontynuował ojciec.
-Dwadzieścia sześć i pół – odrzekł Tomcio opuszczając głowę.
-Patrz na drogę ! ... czy Ty nawet przez chwilę nie potrafisz się zachowywać jak gatunek naczelny?
Po kilkunastu obelżywych zdaniach, pan Malinowski nakazał Tomaszowi zaparkować na przydrożnym zajeździe.
-Wysiadaj – powiedział sięgając ręką przycisk otwarcia bagażnika.
-Tato, pozwól mi spróbować jeszcze raz - błagał Tomasz .
-Nie ma mowy, jeśli kiedyś będę chciał opuścić ten świat, ty na pewno nie będziesz mi towarzyszył.
-Bo powiem mamie o twojej kuzynce której tak nienawidzi że żeby pograć z nią w makao w sypialni czekasz aż mamusia wyjedzie do babci - wyrecytował jednym tchem Tomasz.
Siła tego argumentu nie pozostawiała panu Malinowskiemu wyboru, po chwili. kolejny raz nieodpowiedzialny potomek dzierżył w rękach jego życie.
-Posłuchaj mnie uważnie- odrzekł spokojnie ojciec. – Zrobiłem coś głupiego ... i ciągle ponoszę za to konsekwencje - powiedział ze skruchą. – Teraz na przykład muszę to coś nauczyć jeździć samochodem- zmienił ton głosu. - Wiec lepiej skup się na drodze i nie zachowuj się jak kretyn! – wrzasnął grożąc synowi palcem.
Tomasz poruszony gorliwą reprymendą postanowił dać z siebie wszystko.
-Nie zawiodę cie tatusiu – obiecał.
-Nigdy nie mów do mnie tatusiu – upomniał syna pan Malinowski.
-Dobrze ta... dobrze.
Ciężar ojcowskiej presji spadł na Tomka, łamiąc wszelkie objawy pewności siebie. Wszystkie doświadczenia, które zdobył podczas wycieczki, wymieszały się jak w betoniarce.
-Sprzęgło, a nie hamulec ! – wrzasnął ojciec, masując obtarte pasami ramię.
Pan Malinowski, zaciskając zęby, spoglądał na przycisk otwierający bagażnik, durne komentarze syna dopełniały miarę pokusy.
-Posłuchaj – syknął – daje ci ostatnią szanse... lepiej ją wykorzystaj bo z bagażnika na pewno nikomu nie pomachasz.
Tomasz, przejęty gorliwą reprymendą, postanowił wziąć się w garść, chwycił mocno kierownice i ruszył, pozostawiając za sobą tuman kurzu.
- Pchnąć ... i na dół – szeptał drżącym głosem. – Teraz piątka
Mniej gazu – pouczył go ojciec.
Trema nie pozwalała chłopcu się skoncentrować, zerkając nerwowo na schemat zmiany biegów starał się wyczytać odpowiednią kombinację. „Dwadzieścia... trzydzieści, czterdzieści „ wyliczał w myślach odczyt obrotomierza.
-No zmieniaj durniu... silnik zajedziesz! – upomniał syna pan Horacy
-Raz w górę – mruknął Tomek szarpiąc energicznie drążek.
Ojciec, groźnym spojrzeniem zasugerował, że nie spodobała mu się owa niedelikatność.
- Yyy... Nie, nie – powiedział zmieszany chłopak, opacznie zrozumiawszy intencję taty - pomyliłem coś... zacznę od nowa. – Stwierdził, wrzucając na siłę pierwszy bieg.
OSTATECZNE WKURWIENIE
Wieczór mijał spokojnie. Pani Malinowska, zaczytana w jakimś kobiecym czasopiśmie, popijała zieloną herbatę. Tomasz zaangażowany inwazją kosmitów, wymachiwał energicznie kontrolerem konsoli.
-Zdychaj – wrzeszczał – zdychaj...
Pan Horacy z uśmiechem na twarzy przyglądał się wiszącemu na ścianie portretowi swojego ojca. Pusta fiolka Valium, tłumaczyła stoicki spokój głowy rodziny. Rachunek wystawiony przez mechanika, równoważył się Panu Malinowskiemu z miesięcznym wynagrodzeniem
-Niesamowite- powiedziała gospodyni. – Zwycięzca sobotniego losowania Dużego Lotka, w którym padła astronomiczna wygrana... – cytowała artykuł – ... nie zgłosił się po odbiór pieniędzy.
-Dureń – odrzekł beznamiętnie pan Horacy.
-Co najciekawsze – kontynuowała pani Malinowska. – kupon został wysłany z totalizatora tu u nas...w Radzyniu.
Ta informacja ożywiła pana Malinowskiego, mimo, że był mężczyzną twardo stąpającym po ziemi, lubił sprawdzić swoje szczęście wysyłając od czasu do czasu kupon Dużego Lotka. Zawsze skreślał
te same liczby: urodziny żony, śmierć teściowej - typowy zestaw okolicznościowy.
-Tomek – zawołał pan Horacy. – Spisz chłopcze numery totolotka – poprosił z wymuszoną grzecznością.
-Zara...- odrzekł Tomasz zabsorbowany mordowaniem obcej cywilizacji
-Teraz!- krzyknął pan Malinowski. – I przynieś mi kupon... leży na stoliku koło nocnej szafki - poinformował
-Nie wrzeszcz na dziecko – upomniała męża pani Malinowska
-On ma dwadzieścia siedem lat!
-Dwadzieścia sześć i pół – poprawił ojca Tomasz.
-Widzisz... – powiedziała matka. – Jak zwykle przesadzasz Horacy...Tomciu, zrób to o co cię tatuś prosił... szybko.
-Tomasz zatrzymał grę i pobiegł do drugiego pokoju.
-Łagodnie ale stanowczo – tłumaczyła mężowi pani Malinowska. - W „ Babskim Ględzeniu” piszą, że takie zachowanie może odbić się na jego przyszłych relacjach z własnym dzieckiem.
-To kolejny powód żeby się nie rozmnażał – odrzekł pan Malinowski.
Znowu zacz... - urwała matka.
Widząc zbliżającego się Tomka, zgodnie z poradnikiem, postanowiła oszczędzić synowi horroru domowych kłótni. Chłopak przydeptując co chwilę źle naciągniętą skarpetkę, wszedł do pokoju wpatrując się w niedbale wyrwany skrawek papieru.
-Dyktuj- powiedział stanowczo pan Malinowski.
-Cztery...dwa...siedemnaście – wyliczał Tomasz z trudem odczytując własne gryzmoły.
-Już mam trójkę – stwierdził z radością ojciec
Dwadzieścia yyy . dziewięć – Dyktował chłopiec wytężając wzrok - Osiem.
Oczy pana Malinowskiego zapłonęły niezwykłym blaskiem, z uśmiechem na ustach wyczekiwał ostatniej liczby, wiedział że to już tylko formalność.
-Czterdzieści... Osiem – wydukał Tomcio
-To jest najszczęśliwszy dzień w moim życiu!- wrzasnął podekscytowany ojciec. - Cztery ! Siedemnaście !
Pan Malinowski, podbiegł do syna i ucałował go w czoło, następnie poderwał żonę z fotela i zaczął wyprawiać kuriozalny taniec.
- Czterdzieści Osiem! – krzyczał wniebogłosy – Dwadzieścia Dziewięć !
W przypływie radości wybiegł z domu i zaczął manifestować swoją pomyślność całemu osiedlu, wzbudzając hałasem zainteresowanie wszystkich sąsiadów.
Tatuś to jednak wspaniały człowiek- zauważył wspaniałomyślnie Tomek. - Potrafi cieszyć się nawet najmniejszymi drobnostkami – powiedział do matki przyglądając się przez okno wyczynom pana Malinowskiego. - Ciekawe co by to było gdyby trafił chociaż jedną
_________________
22 december 2024
2212wiesiek
21 december 2024
2112wiesiek
21 december 2024
Wesołych ŚwiątJaga
20 december 2024
2012wiesiek
19 december 2024
18,12wiesiek
18 december 2024
1812wiesiek
17 december 2024
tarcza zegara "miasteczkojeśli tylko
17 december 2024
3 zegary ceramiczne - środkowyjeśli tylko
17 december 2024
1712wiesiek
16 december 2024
1612wiesiek